fot. PAP/EPA/TOM KUO
Wuhan jest ważnym węzłem komunikacyjnym w Chinach. W tej chwili przeżywa trudny do wyobrażenia dramat. Zachorowała tylko część mieszkańców, ale wszyscy żyją jak podczas wojny. Transport publiczny nie działa, ulice opustoszały, loty i wszelkie podróże z i do miasta zostały odwołane, a cudzoziemców ewakuowano. Brakuje miejsc w szpitalach i masek (a te, które są, niekoniecznie powstrzymują koronawirus). Nie ma dokładnych danych co do zachorowań w samym mieście; w prowincji Hubei jest ich co najmniej 40 tys. na blisko 59 mln mieszkańców (choć są szacunki mówiące o liczbie dwa razy większej), czyli mniej niż jeden promil wszystkich. Niech w Wuhan będzie to więcej, choćby pół procenta – ale strach padł na wszystkich i sparaliżował miasto, prowincję, cały kraj.
GLOBALNE ZAGROŻENIE
Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła oficjalnie: koronawirus jest pierwszym „globalnym stanem zagrożenia zdrowia”. Wpłynie na światowe rynki, ale także na geopolitykę.
Na razie wpływ polityczny dotyczy przede wszystkim Chin. Po raz pierwszy od lat zachwiała się pozycja Komunistycznej Partii Chin jako ugrupowania sprawującego totalną kontrolę nad Chińską Republiką Ludową. Są np. kłopoty ze zwołaniem liczącego blisko 2 tys. członków parlamentu, Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych. Zebranie tych ludzi w jednym miejscu jest niebezpieczne dla ich zdrowia i życia, ale rezygnacja z obrad byłaby fatalna dla KPCh i jego kierownictwa.
Jak twierdzi amerykańska stacja telewizyjna CNBC, wpływ koronawirusa na globalną gospodarkę będzie znacznie większy niż podczas pandemii SARS w 2003 r. Szacuje się, że SARS spowodowała straty gospodarcze w wysokości 40 mld dolarów i doprowadził do zmniejszenia globalnego PKB o 0,1 proc. Ale udział Chin w światowym PKB wzrósł od tego czasu kilkakrotnie, więc i potencjalne straty będą teraz dużo większe. Azjatyckie pismo „The Diplomat” wskazywało, że japońska grupa motoryzacyjna Nissan i francuskie grupy PSA i Renault zamierzają przerwać produkcję w Chinach i zalecą zagranicznym pracownikom wyjazd z tego kraju. Kluczowe indeksy giełdowe świata, S&P 500, Nasdaq i Dow, natychmiast zareagowały spadkami.
W 2018 r. w świecie gościło około 163 mln chińskich turystów. Teraz po prostu nie wyjadą ze swego kraju. Efekt: sama tylko Tajlandia obniżyła już prognozę PKB na 2020 r., bo spodziewa się strat w wysokości 1,6 mld dolarów – do tego kraju nie dotrą bowiem 2 mln Chińczyków.
Według Andrew Milligana, szefa globalnej strategii w Aberdeen Standard Investments, „nawet przy założeniu, że [chińskie] władze opanują sytuację, nastąpi krótkoterminowy szok gospodarczy” na całym świecie.
NIE TYLKO SPISKOWE
A teorie spiskowe się mnożą. Jak podała pozarządowa organizacja Atlantic Council, radykalnie prawicowe strony internetowe w Rosji o wybuch pandemii koronawirusa obwiniły… Stany Zjednoczone. W podobnym duchu wypowiedziały się duże rosyjskie media, w tym „Prawda” i „Izwiestia”. Znany rosyjski populistyczny polityk Władimir Żyrinowski stwierdził nawet, że wirus „z pewnością” został stworzony przez Amerykanów.
Pismo „Japan Times” wskazuje, iż „jest to okrutne, ale jak się wydaje, to Stany Zjednoczone są największym beneficjentem kryzysu. Chińskie spowolnienie gospodarcze będzie trwać i nie jest jasne, jak znaczący będzie wpływ kryzysu [związanego z pandemią]”. Równowaga sił w świecie może chwilowo przechylić się na korzyść USA.
Głosy twierdzące, jakoby wirus został sztucznie stworzony przez USA, aby zaszkodzić Chinom, mogą wzmóc antyamerykańskie nastroje w Chinach. Z kolei w Europie i Ameryce, na co skarży się „Japan Times”, rośnie obawa nie tyle przed Chinami, co Chińczykami i Azjatami w ogóle – wszak nie każdy odróżnia Chińczyka od Wietnamczyka czy Koreańczyka. Pojawienie się skośnookiego człowieka w autobusie czy tramwaju budzi niepokój, a czasami też agresję. Efekt może być dramatyczny w skali globalnej.
– Paradoksalnie, nasze niepokoje podsyca współczesna kultura – wskazuje prof. Konarski. – Już w 1995 r. ludzi straszył film „Epidemia” z Dustinem Hoffmanem i Kevinem Spacey’m, nawiązujący do epidemii eboli. Boimy się już na skalę globalną.
To oczywiście nie oznacza, że naszą przyszłość zdominuje strach, ale ukazuje, jak niebezpieczne społecznie są takie wydarzenia jak epidemia koronawirusa. Zwłaszcza teraz, w czasach informacji bez granic