Ponad sto lat później, w Kibeho w Rwandzie podobnej łaski doświadczyły trzy uczennice tamtejszej szkoły: Alphonsine Mumureke, Nathalie Mukamazimpaka i Marie Claire Mukangango. Objawienia rozpoczęły się 28 listopada 1981 roku i trwały przez osiem lat. Kult publiczny zatwierdzono w tym miejscu już w 1988 roku, zaś 29 czerwca 2001 roku objawienia zostały oficjalnie uznane przez Kościół.
POLSKIE AKCENTY
Od 2003 roku sanktuarium opiekują się księża pallotyni. Obecnie jego rektorem jest ks. Zbigniew Pawłowski SAC. Nie jest to jedyny polski akcent w tej niewielkiej miejscowości. Pracują tam również polskie siostry franciszkanki Służebnice Krzyża, które – podobnie jak w podwarszawskich Laskach – prowadzą ośrodek dla dzieci niewidomych.W Kibeho w swoich orędziach Matka Boża wzywała do skruchy i nawrócenia. Ostrzegała, że „świat działa na własną zgubę” i „wkrótce […] pogrąży się w niezliczonych i nieustających nieszczęściach”. Mówiła o swoim głębokim smutku spowodowanym brakiem wiary i zatwardziałością w grzechu. Wskazywała na zbawczy charakter cierpienia, jako nieuniknionego elementu chrześcijańskiego życia. Przekazała, że „nikt nie wchodzi do nieba, nie cierpiąc”. Wezwała do szczerej modlitwy, zwłaszcza różańcowej. Prosiła szczególnie o modlitwę w intencji Kościoła, który czekają trudne chwile. Orędzia miały być ostrzeżeniem, a stały się zapowiedzią dramatu, który rozegrał się w Rwandzie w 1994 roku.
WIARA PRZYCHODZI NIEPOSTRZEŻENIE
– Wszystkie te orędzia są informacją prosto z nieba przyniesioną przez Maryję – podkreśla Piotr Chomicki. – Maryja powiedziała, że wiara i brak wiary przyjdą niepostrzeżenie. To orędzie szczególnie trafiło do mojego serca – mówi pielgrzym.W wieku 21 lat Piotr otworzył firmę, której całkowicie się poświęcił. Miał talent. Przez dłuższy czas odnosił sukcesy. – Dobrze zarabiałem, podróżowałem, miałem wielu znajomych, realizowałem swoje marzenia – opowiada – ale bez Boga. Pochodzę z rodziny katolickiej. Czym innym jest jednak wychowanie w tradycji chrześcijańskiej, a czym innym w prawdziwej chrześcijańskiej atmosferze. Widziałem, że co innego rodzice wyznawali od strony zewnętrznej, a zupełnie inaczej zachowywali się na co dzień. Zbuntowałem się przeciwko temu i odszedłem od Boga – opowiada.
W pewnym momencie zaczęły się trudności. – To był początek kryzysu. Działo się bardzo źle na rynku – wspomina. Kontrahenci przestali płacić. Czasu na rozwiązanie problemu było mało. – Jak już skończyły mi się pomysły, stwierdziłem, że chyba pojadę do Częstochowy i poproszę Matkę Bożą o pomoc – opowiada. Spędził na Jasnej Górze dwa dni, dużo się modląc. – Pomoc przyszła w ciągu miesiąca. Dotarło do mnie, że Maryja wysłuchuje naszych próśb. Być może nie wszystkich, bo nie wszystko, o co prosimy, jest dla nas dobre. Ale w tamtej sytuacji pomogła. I to pozwoliło mi przejrzeć na oczy.
ZROBIĆ COŚ SZALONEGO
W kościelnej księgarni na placu Zbawiciela trafił na orędzia Matki Bożej z Medjugorie. Był 2 maja 2010 roku. – Tak mniej więcej datuję moje nawrócenie – opowiada Piotr. – Poczułem, że to, co Matka Boża mówi, żeby się nawracać i przemieniać, to jest moja droga.Z orędziami z Kibeho Piotr zetknął się kilka miesięcy później, gdy odwiedził sanktuarium w Gietrzwałdzie. Tam kupił książkę dotyczącą rwandyjskich objawień.
– Poczułem w moim sercu pragnienie odwiedzenia tego miejsca. Pomyślałem najpierw, że po prostu w pierwszym wolnym terminie polecę do Afryki. Po dwóch tygodniach przyszła jednak myśl, żeby zrobić coś szalonego – wyruszyć pieszo.