Patrząc na to materialistyczne podejście do życia w obecnych czasach, nasuwa się pytanie: Dlaczego my, chrześcijanie, zapominamy o podstawowym zadaniu, do którego zobowiązuje nas sakrament chrztu – do głoszenia słowa Bożego, do apostolstwa? W dzisiejszej Ewangelii znajdziemy wzór do naśladowania, do realizowania naszej misji w świecie.
Jezus wyznacza misjonarzy. I jak kiedyś wybrał siedemdziesięciu dwóch, tak teraz misję tę powierza całemu Kościołowi; każdego ochrzczonego, przedstawiciela Kościoła, posyła do świata z Ewangelią – Dobrą Nowiną. Mamy być orędownikami pokoju. Jako tworzący wspolnotę wiernych, wpólnotę Chrystusowych uczniów, mamy być przekazicielami Jego miłości, Jego prawdy.
Nie bójmy się być narzędziem w ręku Pana Boga, jak mówi Ojciec Święty Franciszek: „Nie bójmy się żyć jak chrześcijanie! Musimy mieć odwagę iść i głosić Chrystusa Zmartwychwstałego, bo On jest naszym pokojem, On wprowadził pokój swoją miłością i przebaczeniem, swoją krwią i miłosierdziem”. Nie zwlekajmy, ruszajmy w drogę. „Człowiek jest Jezusowi potrzebny – mówiła św. Teresa z Ávila – Chrystus nie ma ciała tutaj na ziemi oprócz twojego. Nie ma rąk, tylko twoje. Nie ma nóg, tylko twoje. Ty jesteś oczyma, które świecą Chrystusową litością w świecie. Ty jesteś nogami, na których chodzisz, aby czynić dobro. Ty jesteś rękami, którymi On błogosławi teraz wszystkich ludzi”.
I czegóż chcieć więcej w życiu?
Nie daj, Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa (Ga 6,14-18).
ks. Marek Jeznach |