Jan Paweł II nie tylko ustanowił Światowy Dzień Chorego, ale sam pokazał, jak przeżywać chorobę i cierpienie. Nauczył nas, jak przeżywać te trudne chwile ludzkiego życia – mówi kard. Leonardo Sandri.
Za pontyfikatu świętego Papieża był on substytutem w Sekretariacie Stanu. To on ogłosił światu jego śmierć. „Na łożu śmierci zobaczyłem jego stopy. I przypomniałem sobie słowa Pisma: błogosławione stopy zwiastuna Dobrej Nowiny” – wspomina argentyński purpurat.
O tej wyjątkowej szkole życia, jaką Jan Paweł II dał Kościołowi i światu kard. Sandri opowiada w krótkim filmie telewizji Telepace pod tytułem Viviere la sofferenza – Żyć cierpieniem. Przypomina, że wielkim ciosem była dla Papieża utrata głosu po zabiegu tracheotomii. Postanowił poddać się rehabilitacji, chciał się na nowo nauczyć mówić, by móc przemawiać do ludzi. Okazało się to niemożliwe. Pod koniec swego życia przemawiał już tylko gestami, które okazały się jednak bardzo wymowne.
„Możemy powiedzieć, że ikoną ostatnich dni życia Papieża, jego cierpienia była Droga Krzyżowa w ostatni Wielki Piątek jego życia, tuż przed jego śmiercią – wspomina kard. Sandri. – W kaplicy obrócony plecami do kamery z krzyżem w ręku śledził Drogę Krzyżową w Koloseum. Wraz z Jezusem ofiarowywał się Ojcu za zbawienie świata. (…) Oczywiście trwała też dyskusja, jeden z kardynałów, widząc jak cierpi chciał nawet, by podał się do dymisji. Inni natomiast, wskazywali na cierpienia świata, tak wielu ludzi,osób starszych, których napotykamy obok siebie, ich niemoc, fakt że stali się niemal przedmiotem, a nie podmiotem własnego życia. Dla tych ludzi Papież był wzorem wierności i godności w cierpieniu. W ten sposób wszystkich nas nauczył, jak powinniśmy przeżywać trudne chwile ludzkiej egzystencji.“
Polskiego Papieża wspomina również Andrea Tornielli. Podkreśla, że w tych trudnych chwilach życia nie uciekał on od kamer. Nie ukrywał swego cierpienia, wiedział, że to też jest świadectwo, jego sposób życia Ewangelią, aż do końca – mówi dyrektor programowy watykańskich mediów.
Nie bał się ukazywać własnej słabości
„Była też wtedy debata i to polemiczna, na ile jest to stosowne, by Papież pokazywał się światu w takim stanie, tak bardzo chory i cierpiący. Były argumenty za i przeciw. Oczywiście była to decyzja samego Papieża. Decyzja odważna i osobista – mówi Tornielli. – Nie jest powiedziane, że wszyscy muszą się z tym zgodzić. On jednak był przekonany, że trwanie na krzyżu aż do końca, a także to, że nie bał się ukazywać własnej słabości, cierpienia, utraty mowy, on, który był Papieżem młodym, wysportowanym… wiedział, że to też jest świadectwem Ewangelii.“