Jerozolimie Ezechiel zapowiadał karę i ocalenie
W Roku Wiary przyglądamy się ich dokonaniom. Celem nie jest tylko pragnienie dowiedzenia się, co pisarz biblijny chciał przekazać. Zbyt wiele pytań stawia rzeczywistość, w jakiej żyjemy, zbyt ważne są to sprawy, żeby przejść obok nich ze wzruszeniem ramion.
Zastanawia na przykład tłumaczenie swojego postępowania stwierdzeniem: „Bóg nie dał mi wiary”. Te osoby nie kierują się wskazaniami Bożego Prawa, nie zgadzają się na takie czy inne decyzje Kościoła albo po prostu się nie modlą. Ciekawe jest jednak to, że deklarują się jako osoby „głęboko wierzące”. Czy i w takim przypadku postacie Starego Testamentu, ich przykład i nauczanie mogą w jakikolwiek sposób pomóc im rozjaśnić rzeczywistość?
Zatrzymajmy się na fragmencie z księgi proroka Ezechiela. W dziewiątym rozdziale tej księgi czytamy o wymierzeniu kary Jerozolimie. Do wykonania tego zadania wezwani zostają czterej mężowie z niszczycielską bronią. Pośród nich staje jednak pisarz. „Pan rzekł do niego: Przejdź przez środek miasta, przez środek Jerozolimy i nakreśl ten znak TAW na czołach mężów, którzy wzdychają i biadają nad wszystkimi obrzydliwościami w niej popełnianymi” (Ez 9,4). Jak dowiadujemy się z tekstu, naznaczeni przez pisarza zostają ocaleni od kary, niszczyciele nie mają nad nimi władzy. Wszyscy inni bez miłosierdzia zostają ukarani za swoje grzechy.
Tym, co powinno skupić naszą uwagę w zacytowanym fragmencie, jest rola, jaką odgrywa tajemniczy znak TAW. Jest on bowiem znakiem wyróżniającym tych, którzy będą nietknięci. Wspomniany znak jest dla nich gwarancją zachowania życia. Możemy zatem nazwać go znakiem ocalenia. Ale nie tylko taką rolę odgrywa. Oznaczeni nim zostali ci wszyscy, którzy „biadali nad obrzydliwościami” Jerozolimy. Można się domyślać, że zwrot ten oznacza albo ludzi dobrych, którzy nie popełniali „obrzydliwości”, czyli złych czynów, albo tych, którzy rozumieli zło popełniane przez innych, ale nie potrafili się przeciwstawić jego potędze. Pozostało im zatem jedynie wzdychanie i biadanie, czyli pełne zaangażowania uczucie braku zgody na zło, przy jednoczesnym braku środków przeciwstawienia się mu. Jedni i drudzy szukają dobra, zrozumiałe więc wydaje się, dlaczego Bóg chce ich ocalić. Są jakimś zarzewiem dobra pośród zła, można powiedzieć: „wyspą” normalności pośród morza przekraczania Bożych praw.
Znak TAW jest jakby legitymacją potwierdzającą, że oznaczeni znajdują się po stronie dobra. O takich ludziach Bóg nie zapomina. W Starym Testamencie znajdujemy nawet specjalne słowo oznaczające tę grupę osób – chodzi o wyraz „reszta”. Określa ono właśnie tych, którzy w dniu bezwzględnego sądu nad grzechem i złem zostają uratowani. Znak TAW wspomniany przez Ezechiela jest znakiem tzw. „reszty”.
Czy jednak nie jest to jedynie idealny obraz? Przecież wszyscy grzeszą, każdy w mniejszym lub większym stopniu ociera się o zło, o grzech. Wiedzieli już o tym pisarze Starego Testamentu, gdy rozważali znaczenie terminu „reszta”. Tak, słowo to w ich nauczaniu może oznaczać dobrych, sprawiedliwych, których na sądzie uznano za bezgrzesznych. Może jednak także określać tych, którzy nie byli zawsze dobrzy, ale na sądzie zostali przez Boga usprawiedliwieni. Zostali uniewinnieni, czyli przeprowadzeni na stronę dobra. Ludzie wspomniani przez Ezechiela w świetle znaczenia słowa „reszta” niekoniecznie muszą być dobrzy, mogą nawet popełniać zło, ale ponieważ badają i wzdychają nad grzechem (także własnym), zostają przez Jahwe usprawiedliwieni. Do takiego wniosku doszli pisarze Starego Testamentu.
Co takie rozważania mają wspólnego z wiarą? Dlaczego warto było przeczytać ten krótki ezechielowy tekst? Wydaje mi się, że bardzo dobrze pokazuje on rzeczywistość wiary. Jeżeli mówimy o tej cnocie, to wypada stwierdzić, że powinna być ona rozumiana w dwojaki sposób. Przede wszystkim jest ona darem pochodzącym od Boga, tym, co pomaga otworzyć oczy i serca na Jego obecność i działanie w świecie. Ale wiara to także działanie człowieka. To zasób wiadomości o Bogu, doświadczenia Jego interwencji, także uczucie, jakie ku Niemu kierujemy, czy wreszcie zdecydowana wola, podejmowana w każdych okolicznościach decyzja, aby postępować w zgodzie z Jego prawem. Innymi słowy, wiara ujawnia się na dwóch przestrzeniach – tej, na której działa Jahwe, i tej, na której działa człowiek. Wiara jest jakimś współdziałaniem z Bogiem, dialogiem, w którym On mówi, pokazuje się, działa, a człowiek odpowiada – słowem, czynem, myślami, decyzjami.
Prawdopodobnie biadanie nad grzechem Jerozolimy było inspirowane przez Boga. Jednak biadający musieli wykorzystać swój rozum, wolę, uczucia, aby za tą inspiracją pójść, czyli musieli uwierzyć, że zło jest złem i warto (przynajmniej) wzdychać za dobrem. W efekcie takiej współpracy zaczęli biadać i wzdychać, co z kolei spotkało się z reakcją Boga na sądzie – zostali oznaczeni znakiem TAW, znakiem ocalenia.
Przywołane na początku zdanie – „Bóg nie dał mi wiary” – w tym kontekście jest zdaniem stwierdzającym zupełne niezrozumienie tej rzeczywistości. Wiara bowiem nie jest rzeczą, swoistym wkładem w moje życie, inwestycją Boga. Gdy ją będę miał, wtedy podejmę działania. Gdy dostanę „to coś”, to Jahwe będzie mógł ode mnie wymagać odpowiedniego postępowania. Nie! O Bogu i Jego wymaganiach wiadomo już od dawna. Tak jak u Ezechiela – wszyscy wiedzieli, co jest dobre, a co złe. Wielu zabrakło jedynie własnego zaangażowania, przemyślenia, owego biadania i wzdychania. Zabrakło współpracy. Przegrali na sądzie, bo nie wybrali dobra, świadomie nie poszli za nim.
Wiara jest dialogiem, współpracą ze Stwórcą. Nawet wtedy, gdy Boga nie nazywamy Bogiem, ale dobro nazywamy Dobrem i konsekwentnie zmierzamy do Niego.
Warto w tym miejscu poruszyć jeszcze jeden aspekt omawianego tekstu. Język hebrajski, jak wiele innych, miał za sobą kilka etapów rozwoju. Współcześnie używa się tzw. pisma kwadratowego – wszystkie litery alfabetu (z nielicznymi wyjątkami) można wpisać w kwadrat. Takim pismem zapisano Stary Testament. Książki i gazety w Izraelu także zapisane są przy pomocy takich czcionek. Archeolodzy znaleźli jednak wiele zabytków poprzedniego pisma tzw. starohebrajskiego. Pośród nich znajdujemy oczywiście literę TAW. To prosty znak, dwie skrzyżowane linie. Przypomina zatem naszą literę „X” lub krzyż. Jeżeli przyjąć, że Ezechiel używał zapisu w piśmie starohebrajskim, to stwierdzamy, że wspomniany w omawianym na wstępie fragmencie Ez 9,4 pisarz kreślił na czołach ocalonych krzyżyk. Nic w tym nie byłoby dziwnego, przecież jakże często w naszych podręcznych notatkach czynimy to samo (ciekawe, że to tak stara tradycja, sięgająca tysiącleci), gdyby nie to, że dokładnie takiego samego gestu używa się w naszej chrześcijańskiej liturgii Chrztu św. Każdy chrześcijanin został naznaczony znakiem krzyża.
W jednym z kościołów chrześcijaństwa wschodniego taki znak jest nawet tatuowany na czole. Jeżeli połączyć liturgiczny gest z Ez 9,4, wówczas okaże się, że każdy chrześcijanin należy do grupy ocalonych, owej „reszty”, wybranej i zachowanej przed sądem.
Oczywiście, pamiętamy z katechizacji, że zawdzięczamy ten dar Jezusowi, który nasze grzechy odkupił podczas śmierci krzyżowej. Teraz, niezależnie od tego, czy jesteśmy bezgrzeszni, czy może popełniliśmy jakiś grzech, jesteśmy zaproszeni do zaangażowania się w sprawę budowania dobra, chociażby do „biadania i wzdychania nad obrzydliwościami” obecnymi w świecie. Jeszcze raz wypada więc wspomnieć, że chrześcijanin stwierdzający, że „Bóg nie dał wiary”, po prostu dotąd nie zaangażował się, nie przemyślał swojego miejsca w budowaniu Dobra (bo i takiego imienia używa Jahwe).
Przeanalizowany (z konieczności pobieżnie) fragment Ezechiela zachęca do zastanowienia się nad swoją wiarą rozumianą również jako współpracę z Bogiem. Stanowi także dobry przykład na to, że warto nie tylko przypatrywać się postaciom biblijnym – bohaterom wiary – ale także że wiele można osiągnąć, zatrzymując się nad nauczaniem zawartym w Piśmie świętym.
![]() | ks. Piotr Klimek |