– Wiarę zawdzięczam mojej mamie – oświadcza Tadeusz Różycki. – Skończyła tylko szkołę podstawową, ale jakże była mądra! Wszczepiła we mnie i rodzeństwo radość życia. Nigdy nas nie straszyła piekłem, ale mówiła o nadziei, którą daje Bóg, i o miłosierdziu Bożym. Zawsze pomagała ludziom biednym. Piekła specjalnie dla nich chleb, ciastka, gotowała kapuśniaczki itp. Byliśmy zamożni, mogła sobie na to pozwolić. Przykładała do tego dużo staranności. Wokół naszego rodzinnego domu w Jeżowym pod Sandomierzem, gdzie się wychowałem, było zawsze wielu potrzebujących, niepełnosprawnych. Mama była dla nich aniołem. Bardzo ją szanowali. A we mnie wpoiła, że największym skarbem człowieka jest poznać Chrystusa, czyli miłość, która służy drugiemu człowiekowi, a sposobem, by płomień miłości nie gasnął, jest uczestnictwo w Eucharystii. To jest też źródło mojej wiary – podkreśla dziś już 66-letni Tadeusz. Jego historia mogłaby posłużyć jako scenariusz do niejednego filmu.
Urodził się w rodzinie szlacheckiej. W liceum zakładał Stowarzyszenia Grup Modlitewnych, by móc się modlić z kolegami. – Szukałem ludzi będących jakby w połowie drogi do Chrystusa, aby mówić im o Bogu – wspomina. – Po maturze podjąłem studia na Wydziale Teologiczno-Filozoficznym KUL. Chciałem głębiej wejść w tajniki Boże, znaleźć usprawiedliwienie dla wiary. Zostałem teologiem, ale ważniejszy okazał się kontakt z Leszkiem Mądzikiem i jego teatrem. Martwiłem się, że nie wszyscy, którzy powinni spotkać Chrystusa, przychodzą do kościoła. I właśnie „terminując” u Mądzika, odkryłem, że amboną, z której mówi się na ulicach o Bogu, może być teatr – tłumaczy. – W tym celu postanowiłem go stworzyć.
Równocześnie ze studiami w KUL skończył sztukę sakralną na katowickiej ASP. A że dobrze się wykształcił, jeździł po Polsce, odnajdywał po domach wiejskich i tanio odkupywał dzieła sztuki – świątki, obrazy, ikony itd. Z części zbiorów stworzył w rodzinnym Jeżowym Muzeum Sztuki Sakralnej, a część odsprzedawał na tyle korzystnie, że mógł w Zabrzu, gdzie zamieszkał, realizować spektakle teatralne. Jeździł z nimi wszędzie, gdzie go zaprosili. Na początku były to dwie sztuki: „Faustyna” według Dzienniczka św. Faustyny oraz „Misterium Męki Pańskiej”. – Nasze „Pasje” w Polsce widziało ok. 2,5 mln osób – ocenia.
Mówiono o nim „Boży wariat”, ponieważ do swojej trupy brał nie aktorów zawodowych, lecz ludzi poszukujących Boga.
– Nie szukam aktorów, którzy jedynie profesjonalnie zagrają Piłata czy Marię Magdalenę, ale ludzi, którzy te postaci przeżyją, przecierpią i spotkają się z Bogiem – tłumaczy. – Gdy władze PRL-owskie utrudniały mi życie, karały za działalność teatralną dla Kościoła, zapakowałem cały samochód rekwizytów i wyjechałem do Paryża. W Polsce akurat rozpoczął się stan wojenny, więc już tam zostałem.
Niemal od razu, na miarę swoich możliwości, nad Sekwaną zaczął tworzyć swój teatr. Najwidoczniej Bogu spodobało się to, co robił, ponieważ początkowo zatrudniony jako sprzątacz chińskich restauracji, szybko znalazł pracę jako główny opiekun Biblioteki Polskiej przy Quai d’Orléans, na wyspie św. Ludwika – tam, gdzie przebywał Mickiewicz i zawiązał się obozem Hôtel Lambert.
Znajomość sztuki sakralnej we Francji przydała mu się jeszcze bardziej niż w Polsce. Szybko stał się znanym i zamożnym na tle paryskiej Polonii marszandem. Na wyspie św. Ludwika pracował, mieszkał i urządzał wystawy przez 11 lat. Wzorem swojej matki robi wigilie mieszkającym pod mostami, organizował im miejsca modlitwy, zapraszał do codziennej Eucharystii. Przede wszystkim zaś rozwijał swój teatr, z którym – podobnie jak w Polsce – wystawiał głównie „Mękę Pańską”, najchętniej obsadzając w niej kloszardów. Najpierw ich katechizował, a potem uczył ról. Sam grał rolę Chrystusa – od 1971 roku w Polsce, potem w Paryżu, a od 1985 roku po całym świecie.
– Zaproszeń wciąż jest wiele, ale każda „Pasja” to kosztowne i niełatwe logistycznie przedsięwzięcie. Dlatego wystawiamy średnio raz na kilkanaście miesięcy – tłumaczy. – Dlaczego to wszystko robię? Bo otrzymałem od Boga wspaniałe życie. Jestem w czepku Chrystusa urodzony – zapewnia.
„Pasję” Tadeusza Różyckiego w najbliższym czasie obejrzą uczestnicy Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro.
O Tadeuszu Różyckim i jego teatrze szerzej pisaliśmy już w „Idziemy” z 23 czerwca 2006 r.
![]() | Radek Molenda |