Zaczęło się. To będą dni i tygodnie z wielkimi sportowymi emocjami. Bardzo lubię wielkie imprezy.
Zawsze dostarczają niesamowitych wrażeń. Takich, na które jako kibic i jako dziennikarz czekam zawsze. Patrzę na Pjongczang z nadziejami, ale w głowie, niestety, mam mętlik. I czuję niesmak. A wszystko przez decyzję Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu. CAS uznał bowiem apelację 28 rosyjskich zawodników i uchylił nałożone na nich przez MKOl kary dożywotniego wykluczenia z igrzysk za złamanie przepisów antydopingowych podczas olimpiady w Soczi. Dlaczego tak się stało?
Powodem decyzji trybunału był brak wystarczających dowodów winy tych sportowców, którzy podejrzani byli o skorzystanie z niedozwolonego wsparcia. Sprawa, oczywiście, nie jest czarno-biała. Trzeba pamiętać, że MKOl w swoich decyzjach był surowy. Kary dotknęły nie tylko sportowców, u których stwierdzono doping. Ukarano również tych, u których zachodziło podejrzenie stosowania niedozwolonych środków. I właśnie na tym aspekcie opierali się prawnicy reprezentujący przed Trybunałem stronę rosyjską.
To, co się stało, bardzo osłabia stanowisko ludzi od lat walczących z dopingiem. Byliśmy świadkami swoistego strzału w stopę. Bo świat sportu zamiast mówić twarde „nie” wszystkim oszustom, wysłał przy tej okazji sygnał, że jak się dobrze pokombinuje, a potem wykorzysta wsparcie dobrze opłaconych prawników, to i tak będzie się zwycięzcą. Tak zresztą odebrali to Rosjanie. Dostali wsparcie i znów poczuli się panami sytuacji. „Rosja po raz drugi wygrała igrzyska w Soczi – tym razem w sądzie” – napisała dzień po decyzji Trybunału Arbitrażowego „Komsomolskaja Prawda”. W Rosji zapanowała radość. I można ją zrozumieć.
Ja jednak decyzji CAS-u nie pojmuję. Nie uważam, oczywiście, by każdy rosyjski sportowiec był skłonny do oszustw. Jestem jednak przekonany, że raport przygotowywany tak długo przez Światową Agencję Antydopingową był rzetelny. Na jego podstawie wykluczono Rosjan. A teraz część tych wykluczonych triumfuje. Źle się stało, że doczekaliśmy takiej decyzji. To jakby wysłać sygnał do sportowców: szprycujcie się, bo jeśli tego nie robicie, to jesteście frajerami.