Justyna Kowalczyk czasu miała mało, za to pracy dużo. I sama przyznała, że z trudem udało jej się wyłączyć myślenie o nowym sezonie. Nie dziwię się, bo przecież – a wszystko na to wskazuje – będzie on dla naszej mistrzyni wyjątkowy. Igrzyska w Soczi mają być najważniejszym momentem w jej całej karierze. Czy będą też najszczęśliwszym? Tego nie wie nikt. A odpowiedź jest oczywista. Do szczęścia, nie, do pełni szczęścia, potrzeba olimpijskiego złota. I z całego serca życzę naszej biegaczce, by ten medal rywalkom wyszarpała. Bo to nie będzie zwykła rywalizacja. To będzie wchodzenie na wyżyny – umiejętności, wytrzymałości, cierpliwości i oby na koniec: radości.
W tym samym czasie w Soczi będą też walczyli skoczkowie narciarscy. Mają za sobą pierwsze starty w letnich konkursach Grand Prix. I chociaż zawsze mnie to wakacyjne skakanie na nartach nieco śmieszyło, w tym roku zwróciłem uwagę na jedną sprawę. Po bardzo udanych zawodach drużynowych w Wiśle po raz kolejny klasę pokazał Kamil Stoch. Chodzi mi o jego zachowanie po konkursie, o jego wypowiedzi. Stonowane, ale też emanujące pewnością siebie. To człowiek, który w ostatnich miesiącach przeszedł niesamowitą drogę. Zajął w reprezentacji miejsce Adama Małysza.
I nawet przez chwilę nie próbował naśladować wielkiego mistrza. Ale za to tak jak on – od początku tej nowej dla siebie sytuacji – jest sobą. A to okazuje się być najlepszym sposobem na wypełnianie roli lidera kadry. Na skoczni i poza nią. Kamil Stoch już w poprzednim sezonie był chwilami znakomity. W kolejnym będzie chciał znów zamieszać w światowej czołówce i na pewno zechce pozostać sobą. A odpowiednią formę, taką na olimpijski czas, przygotowuje już teraz.
![]() | Mariusz Jankowski |