Dziś te same ręce wyciągają się w kierunku Włocha w zupełnie innym celu. A najbardziej zasmuciło mnie to, że część siatkarskiego środowiska ochoczo dołączyła do chóru krytyków. Mało tego, prezes PZPS zapowiedział spotkanie i rozmowę z Anastasim. Dobrze, że nikt nie zaproponował jeszcze, żeby trenerowi kadry dać kilka klapsów. No bo jak doradzanie czy rozmawianie nie pomoże, pewnie trzeba będzie znaleźć inny środek naprawczo-wychowawczy. Ja wiem, że biało-czerwoni nie przypominają pod siatką drużyny, która w poprzednim sezonie wygrała Ligę Światową. Patrzę jednak na to chłodnym okiem. Dlaczego? Bo to nie są najważniejsze rozgrywki. Co z tego, że LŚ wygraliśmy, skoro na igrzyskach w Londynie zamiast medalu był niesmak? Trener już wcześniej przyznał, że drużyna ma braki, głównie w sferze fizycznej. I trzeba nad tym pracować, a nie martwić się porażkami w turnieju, który jest imprezą dość prestiżową, ale jednak TYLKO towarzyską!
We wrześniu razem z Danią organizujemy mistrzostwa Europy i po tej imprezie ocenię pracę Anastasiego. A na razie chętnie zaśpiewam siatkarzom coś, co często mnie drażni. Często, ale nie tym razem – „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało!”.
Mariusz Jankowski |