Sytuacja lokalnych chrześcijan w Ziemi Świętej ostatnio pogorszyła się – uważa wikariusz patriarchalny łacińskiego patriarchatu Jerozolimy dla Izraela.
2016-02-20 23:12RV / Nazaret, mz
fot. Pixabay.com
Bp Giacinto Boulos Marcuzzo zwrócił uwagę, że w niektórych miastach izraelskich, takich jak Jafa, Hajfa czy Nazaret, władze miejskie zablokowały konta bankowe kościołów, klasztorów i osób duchownych.
Domagają się dodatkowych podatków, od których już za rządów tureckich na Bliskim Wschodzie zakony były zwolnione – podkreśla włoski duchowny, od pół wieku pracujący w Ziemi Świętej. – Nawet moje osobiste konto zablokowano – mówi rezydujący w Nazarecie jerozolimski wikariusz patriarchalny. – Decyzję podjęły wprawdzie władze lokalne, ale rząd nic nie robi, żeby je powstrzymać. Oficjalnie mówi, że jest przeciwny, ale nie widać woli rozwiązania sprawy. Nuncjusz poinformował izraelski MSZ, ale bez skutku.
Bp Marcuzzo skarży się też na „zupełny kryzys” ruchu pielgrzymkowego. W 2015 r. odnotowano spadek liczby odwiedzających Ziemię Świętą o 30 proc. Jedyny wyjątek to Polska, z której pielgrzymi przybywają tam równie licznie jak wcześniej. Ze wszystkich innych krajów europejskich jest ich mniej. Dość liczni są też Koreańczycy, Japończycy, Indonezyjczycy i Filipińczycy, ale ogólnie nie jest dobrze, co odbija się na sytuacji miejscowych chrześcijan. A w Izraelu, Palestynie i Jordanii prawie 30 proc. z nich pracuje przy obsłudze turystów i pielgrzymów, więc nie mogą zarobić na swe utrzymanie.
– Trzeba tym ludziom pomóc – mówi wikariusz patriarchalny. – Należy zdawać sobie sprawę, że pokazywana w telewizji przemoc na Bliskim Wschodzie nie ma nic wspólnego z Ziemią Świętą. Pielgrzymów nikt tutaj nie dotknął, bo Żydzi i muzułmanie uważają ich za ludzi szukających Boga i szanują ich. Dlatego nie trzeba się bać – zapewnia biskup z Nazaretu.