– Wygląda mi to na to, że oczyszczasz sobie forum z ludzi mówiących prawdę, zostawiając ślepo wierzących – odpisał internauta.
– Podpisałeś regulamin tego forum, a w jednym z jego punktów jest napisane: „Zabronione jest krytykanctwo, plotkowanie, obmawianie i oczernianie kogokolwiek w czasie dyskusji na żywo. Szczególnie dotyczy to Kościoła, biskupów i księży” – wyjaśnił stanowczo Hiob.
KIM JEST HIOB?
Oficjalnie jest truckerem, czyli kierowcą ciężarówek. Chyba kocha tę pracę, bo opowiada o niej z pasją. W 1981 roku wyjechał z Polski do Stanów i wraz z żoną zamieszkał w Północnej Karolinie.
– Polska jest jak mama, a Ameryka jak teściowa – mówi pół żartem. – Amerykę kocham, kraj ten bardzo mi pomógł w trudnych latach po wyjeździe z PRL-u. Mam tu spokojne życie, ale moje serce nigdy nie opuściło ukochanego Krakowa i mam nadzieję, że na emeryturze, przynajmniej częściowo, na kilka miesięcy w roku będę tam wracał.
Wszyscy nowi uczestnicy jego internetowego forum pytają go wciąż, skąd nick Hiob, a on odpowiada. – Być może nie lubimy Hioba, bo kojarzy się nam z cierpieniem, ale ono i tak do nas przyjdzie. Każdy z nas doświadczył cierpienia, doświadcza go teraz albo doświadczy w przyszłości.
Hiob doświadczył, kiedy w szpitalu w Charlotte urodziła się jego córka Wiktoria. Ważyła 610 gramów i miała mniej niż 5 proc. szans na przeżycie. Umierała kilka razy dziennie. Na swojej stronie napisał: „Wtedy właśnie chyba po raz pierwszy naprawdę się modliłem. Nic mnie nie rozpraszało, nic nie było ważniejsze od rozmowy z Bogiem i jego Matką. [...] zmieniałem się szybko wewnętrznie. [...] wykształcił się we mnie głód Boga”.
Hiob ma w ciężarówce komputer podłączony do internetu i stronę www.truck27.com, gdzie ludzie w czasie rzeczywistym piszą do niego. W komputerze jest specjalny program, który czyta Hiobowi to, co ludzie piszą. Jedzie więc i słyszy osoby, które z nim rozmawiają, a on ma mikrofon i może im odpowiadać. W ten sposób podróżuje z nim zwykle kilkadziesiąt osób każdego dnia. Każdy, kto wejdzie na stronę, widzi Hioba jadącego w ciężarówce, kamera pokazuje jednocześnie drogę.
– Moi wirtualni pasażerowie mogą podziwiać widoki, rozmawiamy sobie, a ja nie czuję się osamotniony.
Dlaczego kierowca ciężarówki prowadzi wideoczat? Najpierw były nocne rodaków rozmowy na katolickich czatach, potem ktoś mu zrobił pierwszą stronę w sieci. Przyszedł czas na blog na alleluja.pl, ale tam nie można było dyskutować na temat wpisów, więc powstało forum, które miało być miejscem dyskusji o wpisach na blogu. Kamera na ciężarówce była wcześniej – jako forma reklamy blogu. Najpierw przez kilka miesięcy bez fonii, potem odważył się rozmawiać z „podglądaczami”.
Wcześniej Hiob jeździł po całych Stanach, od niedawna ma nieco spokojniejszą pracę, bliżej domu. Freightlinerem Cascadią z silnikiem Detroit Diesel 455 KM i dziesięciobiegową manualną skrzynią biegów jeździ głównie po Północnej Karolinie. Czasem ma tylko dalsze kursy, jak ten na Florydę.
Jest piękny dzień, w Stanach trwają właśnie rekordowe upały. W Polsce minęła 15, w Północnej Karolinie 9. Hiob zaczyna pracę. Na wideoczacie obecnych jest kilkadziesiąt osób. Wszyscy ruszają w drogę.
– Od małego wiedziałem wszystko na temat aut, nigdy jednak nie myślałem, że zostanę truckerem. Mimo to już w Polsce zacząłem jeździć zawodowo, bo wyleciałem bardzo wcześnie ze studiów, a po przyjeździe do Stanów taka praca była oczywistym wyborem. Nic innego nie umiałem robić i zarobki były stosunkowo niezłe. Lubię wolność, którą daje mi ta praca, nie mam bossa stojącego nad moim biurkiem, ale konkretną pracę do wykonania i ode mnie zależy, jak i kiedy ją wykonam. Poza tym jest coś romantycznego w tym pokonywaniu kilometrów, wiecznej tułaczce, w tych wschodach i zachodach słońca. Na czacie co chwilę ktoś pyta Hioba o ciężarówki, rozmawiają żargonem, który jest zrozumiały tylko dla wtajemniczonych w tematykę samochodową.Mam luz i na wszystko czas
Drogowskazy prowadzą mnie
Gdy chcę, przyciskam gaz
Nucę sobie i nie jest mi źle
Ja lubię mieć luz, humor i sprawny wóz
Ja zawsze lubię mieć luz
FATIMSKI ŚLAD
Hiob ma jeszcze jedną pasję – całkowicie nietypową jak na kierowcę ciężarówki. Nową ewangelizację.
„Od lat szukam nowych form dotarcia z Dobrą Nowiną do tych, do których być może trudno dotrzeć osobom duchownym czy katolickim mediom. Stąd pomysł, by założyć blog, forum, kanał na youtube, strony na Facebooku i zabierać wirtualnych pasażerów podróżujących ze mną w mojej ciężarówce” – pisze na stronie Wspólnoty Marto, którą założył, a która skupia około 40 osób. Celem wspólnoty jest naśladowanie błogosławionych dzieci z Fatimy: Hiacynty i Franciszka Marto, podejmowanie postów, modlitwy różańcowej, ofiarowywanie jałmużny. „Nawet największa wiedza, najlepsza apologetyka nic nie znaczy bez modlitwy, bez dążenia do świętości, bez ofiar i poświęceń za tych, o których walczymy” – tak tłumaczy sens powstania ruchu.