Ta interesująca malarska interpretacja biblijnego wydarzenia uwzględnia wzorce wypracowane przez innych artystów, ale nie jest pozbawiona oryginalnych elementów.

Niespełna trzydziestoletni malarz Henryk Siemiradzki przybył jako stypendysta do Rzymu wiosną 1872 r. Wynajął niewielką pracownię na via Margutta, położonej między Piazza del Popolo i Piazza di Spagna, znanej od czasów średniowiecza jako miejsce pracy i spotkań twórców. Już w naszych czasach wsławili je nie tylko malarze i rzeźbiarze, ale także piosenkarze, reżyserzy i aktorzy.
POLSKA DELEGACJA
Polski artysta najpierw namalował „Jawnogrzesznicę”, a kilka lat później monumentalne „Pochodnie Nerona”, które już w czasie powstawania wzbudzały duże zainteresowanie. Kiedy zostały ukończone, malarz przeznaczył dochód z biletów za ich oglądanie na wsparcie budowy Palazzo delle Esposizioni. Sława artysty nieustannie rosła; w 1880 r. prestiżowa Akademia św. Łukasza nadała mu tytuł członka honorowego, a cztery lata później został jej członkiem rzeczywistym.
W 1882 r. poproszono go do komitetu wykonawczego międzynarodowej wystawy w Rzymie, w której brało udział także kilkunastu Polaków, m.in. Jan Matejko, Tomasz Oskar Sosnowski i Pius Weloński. Siemiradzki 16 grudnia 1883 r. był z polską delegacją na audiencji u Leona XIII, w czasie której Matejko przekazał papieżowi swój obraz „Sobieski pod Wiedniem”, zaznaczając, że jest to dar nie jego, ale narodu polskiego. Obraz jest dziś w Muzeach Watykańskich.
Z upływem lat poprawiała się, od początku zresztą niezła, sytuacja finansowa Siemiradzkiego, który zbudował sobie pałacyk-pracownię na via Gaeta. Odbywały się tam spotkania artystów, pielgrzymów i turystów, przedstawicieli różnych stanów. Jako szczególny dzień przyjęć gospodarz ustalił czwartek, ale drzwi były otwarte dla gości także w inne dni tygodnia. Chętnie podejmowała ich także żona artysty Maria z Pruszyńskich. Rozmawiano po polsku, francusku i włosku. Przybywali artyści polscy mieszkający na stałe w Rzymie: rzeźbiarze Wiktor Brodzki i Pius Weloński, malarze Aleksander Stankiewicz i Henryk Cieszkowski, a także adepci sztuki przyjeżdżający do Wiecznego Miasta na naukę. Ci ostatni mogli liczyć na pomoc zadomowionego w rzymskim świecie artystycznym Siemiradzkiego. Był on na tyle sławny, że odwiedzała go królowa Małgorzata, żona króla zjednoczonych niedawno Włoch Humberta I. Bywał u niego również Henryk Sienkiewicz, którego malarz oprowadzał po starożytnym Rzymie, a także Ignacy Jan Paderewski czy kard. Albin Dunajewski.
GEST BŁOGOSŁAWIEŃSTWA
Obraz „Wniebowstąpienie Pańskie” Siemiradzki namalował w 1891 r. dla rzymskiego kościoła Zgromadzenia Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa (o jego początkach pisałem w „Idziemy” nr 09 (955) 2024, s. 36). W 1886 r. zgromadzenie przeniosło się do nowej siedziby na via Sebastianello. Powstał tam kościół w stylu neoromańsko-bizantyńskim, zaprojektowany przez Pio Piacentiego, uchodzącego za jednego z najwybitniejszych architektów rzymskich przełomu XIX i XX w. On to był autorem wspomnianego Palazzo delle Esposizioni, w którego sfinansowaniu brał udział nasz malarz. Konsekracja świątyni miała miejsce w 1889 r., a dwa lata później znalazło się w niej „Wniebowstąpienie Pańskie”.
Kiedy je oglądałem po raz pierwszy, przypomniało mi się „Przemienienie Pańskie” Rafaela Santiego, którego oryginał znajduje się w Muzeach Watykańskich, a wierna kopia mozaikowa – w bazylice św. Piotra. Skojarzenie było wywołane przede wszystkim kolorystyką, dwoma wyraźnie od siebie oddzielonymi poziomami, wreszcie postacią Jezusa w charakterystycznym geście podniesionych rąk. W kilku opracowaniach znalazłem potwierdzenie mojego spostrzeżenia; obraz Siemiradzkiego jest w jakiejś mierze malarską interpretacją dzieła Rafaela.
Postać Jezusa Chrystusa dominuje w kompozycji. Została przedstawiona na obłoku, w towarzystwie dwóch aniołów (u Rafaela ich miejsce zajmują Mojżesz i Eliasz). Anioł po lewej stronie, ze złożonymi rękami, wpatruje się w Zbawiciela, kontemplując Jego oblicze, drugi zaś, po prawej, patrzy na zgromadzonych i lewą ręką wskazuje na Syna Bożego. Kolorem dominującym w górnej części obrazu jest złoty, a właściwie różne jego odcienie; wskazuje to na boską naturę Chrystusa, który objawił się światu. Podniesione ręce Zbawiciela były interpretowane jako charakterystyczny gest modlitwy (orans); osobiście widziałbym tu raczej gest błogosławieństwa, zgodnie z opisem biblijnym: „Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce, błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba” (Łk 24, 50).
DALEKA DROGA
Dolna część obrazu, ukazująca Maryję i apostołów, została namalowana w zupełnie odmiennej kolorystyce, z użyciem ciemnych barw, co dostrzega się szczególnie w szatach apostołów. Po prawej stronie widzimy Matkę Bożą „górującą” nad uczniami Chrystusa i wpatrzoną w oblicze swojego Syna. Każde z nich przyjmuje inną pozę, inaczej przeżywając ten szczególny moment. Apostołowie przedstawieni są w dwóch grupach, oddzielonych pionowo. Z prawej strony dostrzegamy św. Jana, młodzieńca z jasnymi włosami, i św. Piotra, starca z długą, siwą brodą, oraz, jak można przypuszczać, św. Jakuba, co byłoby jeszcze jednym nawiązaniem do biblijnego opisu przemienienia.
Po lewej stronie dolnej części obrazu artysta w sposób bardzo ekspresyjny przedstawił pozostałych apostołów, już to wpatrzonych w Chrystusa, już to patrzących w dół, już to klęczących w geście adoracji. Zostali przedstawieni na kamienisto-piaszczystej ziemi, w odróżnieniu od górnej sceny, ukazującej Jezusa i aniołów na obłokach, co może oznaczać, że przed uczniami jeszcze daleka droga, aby pójść śladami Mistrza do nieba.
APOSTOŁOWIE I ZMARTWYCHWSTAŃCY
Niektórzy badacze twórczości Henryka Siemiradzkiego, a zwłaszcza tego obrazu, sugerują, jakoby pod postaciami apostołów artysta przedstawił założycieli i głównych reprezentantów zgromadzenia zmartwychwstańców, m.in. Bogdana Jańskiego, Hieronima Kajsiewicza i Piotra Semenenkę. Chciałby w ten sposób pokazać, że duchowni ci mają w jakiejś mierze kontynuować dzieło powierzone swego czasu przez Jezusa apostołom. Profesor Jerzy Miziołek dostrzega wśród apostołów także podobiznę rosyjskiego pisarza Mikołaja Gogola, który przebywając w Rzymie, spotykał się z Semenenką i innymi zmartwychwstańcami. Artysta miał w ten sposób wskazać na misję powierzoną zakonowi, także w odniesieniu do krajów słowiańskich. Gogol był bliski malarzowi z racji miejsca pochodzenia (wschodnia Ukraina), a z jego twórczością zapoznawał się w Charkowie, Petersburgu i Rzymie. Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście Siemiradzki zamierzał uwzględnić w obrazie wszystkie te odniesienia. Wykluczyć tego nie można, ale pozostajemy ciągle na poziomie hipotezy.
Dzieło, swego czasu przez samego artystę przeznaczone do głównego ołtarza rzymskiego kościoła Zmartwychwstańców, znajduje się dzisiaj w jego prawej bocznej nawie i… czeka na pielgrzymów, turystów i wielbicieli malarstwa przybywających do Rzymu. Zwłaszcza z Polski, ale także z Białorusi, Ukrainy, Niemiec, Włoch – wszak pochodzenie Henryka Siemiradzkiego, klasycznego przedstawiciela akademizmu, a także jego studia i działalność artystyczna połączyły różne regiony ówczesnej i dzisiejszej Europy.