Od blisko pół wieku spotkać możemy ich w parkach, lasach, skwerach, plażach i innych miejscach, do których trudno dojechać radiowozem. Funkcjonariusze Ogniwa Konnego Komendy Stołecznej Policji pełnią szczególny rodzaj służby, który jest wizytówką Policji w Garnizonie Stołecznym.
W tym roku ze względu na pandemię nie ma wielu sytuacji, w których uczestniczyli policjanci z Ogniwa Konnego. – W zeszłym roku co tydzień było jakieś wydarzenie związane ze świętem Policji, w którym braliśmy udział – mówi st. asp. Krzysztof Utnik, kierownik Ogniwa. Chociaż Policja Konna nawiązuje do tradycji formacji konnych Policji Państwowej z okresu międzywojennego, funkcjonariusze na koniach wciąż spotykają się z zaskoczeniem ludzi, których mijają. – Zimą, kiedy temperatura jest dość niska, konie odpoczywają. Wtedy mamy patrole zmotoryzowane. Kiedy ponownie ruszamy patrolować tereny zielone, zdarzają się sytuacje, że ludzie nas zaczepiają, np. w Parku Skaryszewskim. Mówią, że miło nas widzieć, że bez nas to nie ten sam park. Niektórzy są zaskoczeni, bo widzą nas pierwszy raz, a ci, którzy widzą po raz kolejny są przyzwyczajeni. Pozytywnie odbierają wykonywaną przez nas pracę – mówi st. sierż. Mateusz Lis.
Służba w Policji Konnej jest wyjątkowa pod wieloma względami. Trzeba odbyć dwa osobne szkolenia. Najpierw należy przejść ścieżkę rekrutacyjną, żeby zostać policjantem. – Po adaptacji zawodowej, którą przechodzimy w oddziałach Prewencji Policji, możemy zacząć starać się o przyjęcie do Ogniwa Konnego Policji – tłumaczy sierż. Olga Wrześniewska. – Kiedy już dostajemy się do Ogniwa Konnego, przechodzimy dalsze szkolenia, składające się z dwóch etapów. Poziom pierwszy umożliwia patrolowanie terenów zielonych: lasów, lasków, parków. Szkolenie drugiego stopnia zezwala na wyjazd do służby przy zabezpieczeniach meczów, koncertów, strajków i wszystkich imprez o podwyższonym stopniu ryzyka – wyjaśnia st. sierż. Błażej Szczeciński.
– Konie bardzo dobrze sprawdzają się przy zabezpieczaniu imprez masowych. To wizytówka Policji. Nie wszystkie jednostki w Polsce mają konie – mówi st. asp. Krzysztof Utnik. – Najtrudniejsze są zabezpieczenia imprez dynamicznych, bo wtedy wszystko dzieje się szybko. Na przykład podczas meczów. Wszystkie w Warszawie mają status podwyższonego ryzyka. Ludzie, gdy widzą konie, uspokajają się, czują respekt – dodaje sierż. sztab. Przemysław Lal.
ZIMA W RADIOWOZACH?
Poza chłodnymi miesiącami, kiedy konie zostają w stajni, policjanci wyjeżdżają na patrole, a bez względu na porę roku co poniedziałek konie mają dzień szkoleniowy. – Koniom należy przypominać sytuacje, które mogą się wydarzyć podczas patrolowania w mieście, gdzie są wystawione na różne bodźce. Przypominamy, że są huki, hałasy, baloniki, chorągiewki, otwierane parasole. Przede wszystkim trzeba poprawiać koniom kondycję, bo jak jeździmy w rejonie, to z tempem. Dniem, w którym pracujemy nad ich kondycją jest właśnie poniedziałek – tłumaczy sierż. sztab. Katarzyna Wieczorek.
– Konie przyjeżdżają do nas na stajnię i wtedy instruktorzy z nimi pracują. Najpierw są przyuczane do pracy z jeźdźcem, pod siodłem, a następnie – do dymu, ognia, petard. Wszystko jest stopniowane. Kilka miesięcy codziennej, systematycznej pracy ze zwierzętami. Nie jest tak, że koń bez szkolenia idzie w ogień, a my mamy nadzieję, że się przyzwyczai – wyjaśnia sierż. Wrześniewska. – Konie nie są przymuszane. Raczej staramy się je przekonać na zasadzie zaufania, że mogą podejść do ognia. Czasami potrzeba miesięcy, by zwierzę się do tego przekonało. Chodzi o to, żeby doświadczone konie swoją pewność dawały młodszym. Pokazywały, że to nic strasznego – dodaje st. sierż. Szczeciński.