12 stycznia
niedziela
Grety, Arkadiusza, Rajmunda
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Morze popołudniowe

Ocena: 0
1540
Płynie sama, ale unosi ją słona fala. Pozostaje sobą, chociaż tak bardzo morską wodą wypełniona. Chciałabym być jak meduza. A dokładniej, żeby Pan Bóg był dla mnie tym, czym dla meduzy jest morze.
Ludwika Molak, 7 lat

Przewidywalność wakacji nad morzem wydaje się nieunikniona. Wyjście na plażę, rozkładanie koca i rozstawianie parawanu, smarowanie kremem, leżenie plackiem albo, jeśli ma się potomstwo pod opieką, trwanie w stałej czujności, próby kąpieli w lodowatej wodzie, skakanie przez fale, budowanie zamków z piasku, zbieranie muszelek i kamyków, szukanie porozrzucanych plastikowych wiaderek, łopatek, koparek, płukanie zapiaszczonych kąpielówek, pomidorowa i naleśniki z dżemem w barze, oganianie się od dziecięcych zachcianek: lodów, gofrów, cymbergaja, dmuchańców, kiwańców i innych hitów sezonu made in China, wdrapywanie się na latarnię morską, rejs kutrem „Wanda”, ognisko, pogawędki ze spotykanymi tu co roku znajomymi z drugiego końca Polski... Czy jeszcze coś może nas zaskoczyć? Jedni to lubią – to się właśnie nazywa odpoczynek! Inni nie za bardzo. Ale przecież jod, łapanie odporności i gigantyczna piaskownica, jakże więc nie zabrać dzieci nad morze? O własnych potrzebach urlopowych pomyślę... może w przyszłym roku?

Koniec lata na w Jarosławcu to miła odmiana dla kogoś, kto od lat bywał tu na początku wakacji. Znacznie wcześniejsze zachody słońca, a do tego jeżyn zatrzęsienie! Morze po południu robi się gładkie jak jezioro. Wiatr cichnie. Upał już tak nie męczy. Woda, piasek, a nawet powietrze mają specyficzną złotawą barwę, jak na obrazach weneckich mistrzów. Wyczuwa się jakąś schyłkową atmosferę. Nagle wśród pławiących się w wodzie dzieci ożywienie. Meduzy! Nigdy ich tu wcześniej nie widywaliśmy! Idą w ruch wiaderka i po chwili dorodna sztuka zostaje złowiona, zaprezentowana rodzicom i długo podziwiana, zanim zostanie znów wypuszczona na wolność. Najstarszy brat robi na jej temat krótki wykład i mamie przypominają się dawne lekcje zoologii. Jakież to żyjątko osobliwe! Dlaczego nazywa się chełbia modra, skoro jest różowa? Niby galaretowata, a koronkowa, niby nie ma nic, czym można by poruszać, a z gracją faluje. Niby prymitywny bezkręgowiec składający się w dziewięćdziesięciu pięciu procentach z wody, a misterne z niej cudeńko rzadkiej urody.

– Chciałabyś być meduzą, mamo? – słyszę podobne pytanie po raz kolejny tych wakacji, jak za każdym razem, kiedy spotykaliśmy jakieś nowe, ciekawe stworzenie. Jak zwykle szykuję się do odpowiedzi, że cieszę się z bycia człowiekiem. Ale jeszcze przez chwilę obserwuję chełbię w jej żywiole, w którym żyje, porusza się i jest. Płynie sama, ale unosi ją słona fala. Pozostaje sobą, chociaż tak bardzo morską wodą wypełniona. Widzi się ją wyraźnie, choć jest przezroczysta i jednocześnie doskonale widać przez nią morze. I nagle, wbrew całej plażowej rutynie, zaskakuje mnie myśl na koniec wakacji: owszem, chciałabym być jak meduza. A dokładniej, żeby Pan Bóg był dla mnie tym, czym dla meduzy jest morze.

Lidia Molak
Idziemy nr 34 (415), 25 sierpnia 2013 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

NIEDZIELNY NIEZBĘDNIK DUCHOWY - 12 stycznia

Święto Chrztu Pańskiego
Jan powiedział: «Idzie mocniejszy ode mnie;
On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem».

+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Łk 3, 15-16.21-22
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego) 
+ Komentarz „Idziemy” - Powiązani z Chrystusem?

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter