Marta Miklaszewska-Marczak najbardziej potrzebowała pomocy po urodzeniu swojego trzeciego dziecka – miała problemy z karmieniem, była zmęczona i zrezygnowana. Nie słyszała jeszcze wtedy, że istnieje ktoś taki jak doula, ale zaczęła się zastanawiać, jak można wesprzeć kobiety w takiej sytuacji jak ona. Kiedy już poradziła sobie z własnymi trudnościami, zaczęła pomagać koleżankom, które też miały malutkie dzieci. – Po pewnym czasie wpadł mi w ręce artykuł o doulach działających w innych krajach. Przeczytałam i pomyślałam: „Przecież to jest o mnie, ja właśnie to robię!” – śmieje się. Zwróciła się wtedy do Fundacji „Rodzić po ludzku”, która rok później zorganizowała pierwsze szkolenie. W 2011 r. powstało stowarzyszenie „Doula w Polsce”, które zrzesza i kształci wysoko wykwalifikowane doule.
Przyjaciółka i służąca
Słowo doula (czyt. dula) w języku greckim oznacza służącą. W latach 70. XX w. w USA tym określeniem zaczęto nazywać kobiety doświadczone w macierzyństwie, które zapewniają fizyczne, emocjonalne i informacyjne (niemedyczne) wsparcie dla matki i rodziny na czas ciąży, porodu i po porodzie. Z badań amerykańskich lekarzy wynika, że kobiety, które w czasie porodu doświadczają ciągłego wsparcia drugiej osoby, rodzą szybciej, są bardziej zadowolone i rzadziej potrzebują interwencji medycznych oraz znieczulenia farmakologicznego.
Czytaj dalej w e-wydaniu |
Hanna Dębska
fot. arch. Julianny Jaworskiej
Idziemy nr 35 (569), 28 sierpnia 2016 r.