– Sam byłem lekarzem i wiem, że takich decyzji nie podejmuje się w pojedynkę. Irlandia to nie Indie czy Algieria. Konsultacje z kilkoma lekarzami są tam czymś łatwo dostępnym. A współczesna medycyna coraz częściej pozwala na uratowanie życia zarówno matki, jak i dziecka, na przykład przez wywołanie wczesnego porodu – zauważa watykański naukowiec. W jego przekonaniu prawdziwym motywem nowego prawa jest wola zaszczepienia w Irlandii proaborcyjnej mentalności. Stoją za tym wielkie interesy przemysłu aborcyjnego.
Irlandzki parlament przyjął 11 lipca wieczorem ustawę zezwalającą na aborcję, gdy ciąża zagraża życiu matki. Z praktycznego punku widzenia ustawa ta była zbyteczna, bo i przy dotychczasowym, jednoznacznie antyaborcyjnym ustawodawstwie kobieta mogła liczyć na wszelką niezbędną terapię, nawet gdyby zagrażało to życiu dziecka. Jego śmierć nigdy nie była jednak czymś zamierzonym, a jedynie niechcianym skutkiem ubocznym. Natomiast obecna decyzja parlamentu po raz pierwszy w historii Irlandii dopuszcza możliwość aborcji, czyli świadomego zabicia nienarodzonego dziecka.
Irlandzki Kościół przyjął tę decyzję z nieukrywanym rozgoryczeniem, tym bardziej, że parlamentarzystom odebrano prawo do głosowania zgodnie z własnym sumieniem. Premier Enda Kenny zarządził bowiem partyjną dyscyplinę.
– Naszą największą troską jest obrona życia i pod tym względem nic się nie zmieni – powiedział bp Brendan Leahy. – Wielu polityków wskazuje na niezgodność tego prawa z irlandzką konstytucją. Wszyscy są ciekawi, co z tego wyniknie – wskazał ordynariusz Limerick.
![]() |