28 lutego
piątek
Romana, Ludomira, Lecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Polska-Ukraina: skomplikowane sąsiedztwo

Ocena: 4.7
49282

Tymczasem wielu grekokatolików chciałoby uważać swoje wyznanie za „narodowe”, właściwie – za jedyne naprawdę ukraińskie. I w sumie tak właśnie traktują je na terenach, na których stanowią przytłaczającą większość – w trzech obwodach zachodnich. Tam katedra łacińska we Lwowie jest rzeczywiście „polska”, bo grekokatolicy uważają przyjmowanie Ukraińców do Kościoła rzymskokatolickiego za co najmniej niestosowne. Skoro ich Kościół jest „narodowy”, to jak można myśleć o Mszach po ukraińsku w rzymskokatolickich świątyniach?

Efekt jest taki, że trudno o wspólne stanowisko w sprawach wspólnej, tragicznej historii. Na przykład Wołynia. Bo grekokatolicy będą myśleć „ukrainocentrycznie”, choć katolicy rzymscy niekoniecznie prezentują myślenie „polonocentryczne”.

 

Niszcząca sowietyzacja

Polaków i Ukraińców dzieli jeszcze jedno. Otóż w odróżnieniu od Polski (za wyjątkiem regionu Białegostoku), Ukraina przez wiele lat pozostawała pod rządami Sowietów. Na wschód od Zbrucza – dłużej, bo od początku lat 20. ubiegłego stulecia; na zachód od tej rzeki – krócej, bo (z wojenną przerwą) od września 1939 roku.

Co to oznacza? Otóż – przede wszystkim sowietyzację miejscowej ludności. „Sowietyzacja” oznacza przystosowanie się do życia w warunkach całkowitego braku demokracji, w systemie nakazowym. Partia komunistyczna była wszechwładna: rządziła krajem, poszczególnymi regionami, miastami, wsiami, rządziła ludźmi. Nie było miejsca na dyskusję. Trzeba było jedynie wypełniać polecenia.

To prawda: gdzieś po śmierci Stalina zaczęła się odwilż. Mundurowi czy cywile przestali nocą pukać do drzwi i wyciągać ludzi z domów, pakować do „czarnych wron” (jak nazywano tu samochody NKWD) i wysyłać do łagrów. Ale też wszyscy doskonale pamiętali, jak to było wcześniej. Pamiętali „Wielki Głód”, kiedy to wymierały całe wsie, gdy spichrze były pełne zboża. Za kilka kłosów groziła kara śmierci!

Komuniści i Partia Regionów
sprzeciwiają się wychwalaniu UPA.
I stają po naszej stronie w sprawie Wołynia,
co niespecjalnie powinno nas cieszyć.
Poparcie komunistów w sporze o Wołyń
nie jest nam wcale potrzebne

Łagier, więzienie, głód, poniżenie. O tym trudno zapomnieć. Strach wyplenić jest niełatwo. Niestety, strach pozostał gdzieś na dnie dusz bardzo wielu Ukraińców. Może młode pokolenie jest już od niego wolne, ale starsze – na pewno nie.

Brak jakichkolwiek pozorów demokracji spowodował, że takie pojęcie jak samorządność stało się na Ukrainie czymś nieznanym. Ale nie tylko to. Z chwilą powstania niepodległego państwa ukraińskiego nikt nie miał tu doświadczenia parlamentarnego. Rada Najwyższa Ukraińskiej SRR służyła jedynie za „maszynkę do głosowania”, formalnie zatwierdzającą ustawy przygotowane w Komitecie Centralnym Komunistycznej Partii Ukrainy.

 

Bazylika archikatedralna Wniebowzięcia NMP we Lwowie (obrządku łacińskiego)

Co więcej: inaczej niż w Polsce, nie istniała tu prywatna własność ziemi czy też najmniejszych chociaż warsztatów rzemieślniczych. Ci z zachodu Ukrainy, pamiętający jeszcze polskie czasy, mogli cokolwiek wiedzieć o wolnorynkowej gospodarce; żyjący w centrum i na wschodzie kraju – już nie.

Niestety, bardzo wielu Ukraińców – chcąc nie chcąc, a przeważnie nie chcąc – przekształciło się w „ludzi sowieckich”, dla których funkcjonowanie w „normalnym”, demokratycznym państwie z gospodarką rynkową było czymś nieznanym; dla których Dziesięć Przykazań i Pismo Święte zastąpione zostały przez tomy pism Lenina i uchwały Komitetu Centralnego KPZR i KPU. Trudno więc się dziwić, że sytuacja Ukrainy nie zmieniała się tak jak w przypadku Polski. Mamy bardzo wiele zastrzeżeń do naszych polskich polityków, a także do naszych polskich biznesmenów. W porównaniu z ukraińskimi startowali jednak z łatwiejszych pozycji i łatwiej przyjęli „normalne”, europejskie zasady funkcjonowania.

I być może dlatego Ukraina jest wciąż krajem, w którym dominują oligarchowie. W którym kierujący państwem uważają, że jak już mają władzę, to stoją ponad prawem. W którym wybiórcze stosowanie wymiaru sprawiedliwości w walce z opozycją nie jest niczym szczególnym, a podkupywanie opozycyjnych posłów jest na porządku dziennym.

 

Na wschód czy na zachód?

Obiektywnie patrząc, Ukraina powinna robić dokładnie to, co Polska – czyli zmierzać ku Unii Europejskiej. Bo alternatywa jest bardzo mizerna. Albo zbliżenie do Rosji, która przez wieki chciała sobie Ukrainę podporządkować i zrusyfikować – i która wcale nie obiecuje bogactw, bo sama nie jest państwem na tyle bogatym, by mieć zamożnych obywateli. Albo pozostawanie w jakiejś „szarej strefie” między UE i Rosją, co nie oznacza niczego dobrego.

Paradoksalnie, bogaci biznesmeni i oligarchowie wschodniej, mówiącej po rosyjsku Ukrainy, niekoniecznie chcą „rosyjskiego parasola”. Bo biznesmeni i oligarchowie rosyjscy są od nich o wiele potężniejsi i w walce z nimi Ukraińcy mieliby bardzo skromne szanse.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 lutego

Piątek, VII Tydzień zwykły
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mk 10, 1-12
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do o. Dolindo - 20-28 II

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter