– Tak jak po wojnie przestał istnieć Hitlerplatz w Warszawie, tak samo nie może być zgody na upamiętnianie sowieckiego okupanta – mówi prof. Jan Żaryn
Z senatorem prof. Janem Żarynem (PiS) rozmawia Piotr Kościński
Rosję zbulwersowała ustawa dekomunizacyjna i zaplanowana likwidacja „pomników wdzięczności” dla Armii Czerwonej. Ale przecież nie jest to działanie antyrosyjskie?
Rosja oczywiście nie jest tożsama ze Związkiem Sowieckim, ale przejęła znaczącą część tradycji sowieckiej. Mamy dziś do czynienia z aktywną propagandą okresu stalinowskiego i podkreślaniem, że to Związek Sowiecki pokonał III Rzeszę i wyzwolił Europę. W roku 1944 i 1945 Wielka Brytania i Stany Zjednoczone były relatywnie słabsze niż ZSRS i w jakimś sensie ofiary na froncie sowiecko-niemieckim przyczyniły się do ocalenia pewnej części sił alianckich na froncie zachodnim. Stalin, świadomy tego bilansu strat i zysków, mógł więc przedstawiać Armię Czerwoną jako wyzwoliciela, a tego, że za oddziałami frontowymi podążało NKWD i Smiersz [„smiert szpionam” – sowiecki kontrwywiad – red.], nikt już nie zauważał. Rosja nadal uważa, że na tym kłamstwie może budować mit o wyzwoleniu Europy spod władzy faszyzmu i rządów Hitlera. To daje Moskwie dodatkowy argument w dialogu z państwami Zachodu – argument, że Zachód wciąż jest Rosjanom coś winien.
Jest Pan jednym ze współautorów ustawy, tymczasem władze rosyjskie zapowiadają „sankcje personalne” wobec polityków, którzy brali udział w jej powstawaniu. Czy Pan się obawia tych sankcji?
Faktycznie, miałem swój udział w tworzeniu nowych przepisów i nie tylko się tego nie wypieram, ale i mam satysfakcję, że udało się sprawę doprowadzić do końca.
Wolny i niepodległy naród posiadający suwerenne państwo nie może akceptować na swym terytorium pomników dla okupantów, przewrotnie nazywanych wyzwolicielami. Sowieci najechali nas dwa razy, w 1939 i 1944 roku. Za pierwszym razem doprowadzili do likwidacji państwa polskiego, mordując tysiące Polaków. Za drugim co prawda wyrzucili z naszego terytorium Niemców, ale zniszczyli struktury legalnej władzy – polskiego państwa podziemnego, podległego rządowi na uchodźstwie, uznawanego w świecie. Tak jak po wojnie przestał istnieć Hitlerplatz w Warszawie, tak samo nie może być zgody na upamiętnianie sowieckiego okupanta. Należało to uczynić wcześniej, a teraz jedynie nadrabiamy straty.
Rosjanie zarzucają nam naruszenie umowy z 1994 roku o cmentarzach wojennych, w której jest mowa o tym, że takie cmentarze podlegają szczególnej ochronie. Nie mają racji?
W odróżnieniu od wschodniego totalitaryzmu jesteśmy cywilizowanym narodem i dlatego będziemy dbać o sowieckie groby. Ta umowa zablokowała pomysły przenoszenia pomników znajdujących się na cmentarzach, na których pochowani zostali żołnierze Armii Czerwonej. Nad tym się zastanawialiśmy, podobnie jak nad godnym przeniesieniem szczątków pochowanych żołnierzy do wspólnych mogił, tak by zamiast „pomników wdzięczności” były jedynie nagrobki. Ostatecznie jednak z tego zrezygnowaliśmy. Nowe przepisy dotyczą więc jedynie tych pomników, pod którymi lub koło których nie ma mogił żołnierzy Armii Czerwonej. Chciałbym podkreślić, że cała ustawa nie jest wymierzona wyłącznie w „pomniki wdzięczności”; chodzi o wszystkie monumenty i upamiętnienia, które poświęcone są komunistom, oczywiście także polskim. I nie chodzi o ich zniszczenie, ale o rozebranie i przeniesienie do muzeum, na przykład w Kozłówce. Chodzi o to, by pozostały, ale nie jako dowody wdzięczności, tylko świadectwo minionych czasów.
Rosjanie zapowiadają działania na forum międzynarodowym, można też spodziewać się nasilenia ich propagandy, dowodzącej nie tylko, że działamy w sposób antyrosyjski, ale też że jesteśmy niewdzięcznikami, bo burzymy pomniki wyzwolicieli. Jak możemy temu przeciwdziałać?
Rosja od dawna – nawet od XVIII i XIX wieku – prowadzi propagandę, że Polska i Polacy to nudni, antyrosyjscy, a potem i antysowieccy nieudacznicy. Udało im się stworzyć taką narrację o nieznośnych i chorobliwie wrogo nastawionych do Rosji Polakach. My wiemy doskonale, skąd się bierze nasza antyrosyjskość – od dwustu lat nasi wschodni sąsiedzi nas najeżdżali i mordowali. Naprawdę, są powody, by mieć antyrosyjskie i antysowieckie fobie. I to musimy światu wyjaśniać i tłumaczyć.
Trzeba też wskazywać, że II wojna światowa nie miała jednego wymiaru. Holocaust i pamięć Europy Zachodniej to nie są jedyne pamięci o tej wojnie. Europie i światu należy się wiedza o tym, co przeżyły narody Europy Środkowej, w tym również nasz. Musimy więc tłumaczyć Zachodowi, że jego wiedza jest za mała, że jest jedynie cząstkowa i że koniecznie trzeba ją uzupełnić o to, co mało znane.