UNIA W KŁOPOCIE
EBC, instytucja najbardziej dotknięta decyzją niemieckiego TK, przyjął do wiadomości to orzeczenie, ale nie zanosi się na to, żeby bank ten chciał się do niej zastosować. Swą decyzję BVerfG oparł na przeświadczeniu, że „luzowanie ilościowe” jest polityką pieniężną „nieproporcjonalną” w stosunku do istniejącej sytuacji, i dał EBC trzy miesiące na wykazanie, że sprawy mają się odwrotnie. Jest wątpliwe, żeby EBC bezpośrednio odpowiedział niemieckiemu TK na jego zastrzeżenia, ponieważ tym samym EBC – instytucja działająca na szczeblu strefy euro – uznałby jurysdykcję najwyższego sądu jakiegoś kraju członkowskiego i pośrednio uznał wyższość orzeczeń krajowego TK nad wyrokiem TSUE. Przypuszczalnie zostanie to zrobione za pośrednictwem Bundesbanku, ale tak czy owak mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu.
Obecna sytuacja w pełni obrazuje, mówiąc delikatnie, sprzeczności istniejące w prawodawstwie UE. Jest wspólna waluta, ale nie ma wspólnego rządu i wspólnej konstytucji. W którymś momencie nastąpi przesilenie: albo EU stanie się państwem federalnym, albo się rozpadnie.
Nie tylko brexit wskazuje na większe prawdopodobieństwo tej drugiej możliwości. Popularność Unii na Zachodzie, wbrew głębokiemu przekonaniu panującemu wśród polskich elit, nigdy nie była wysoka. Klęska procesu ratyfikacyjnego traktatu konstytucyjnego nie była tego pierwszym sygnałem. I znów nie opozycja „moherów” czy innego „ciemnogrodu” znad Wisły stanowi tu przeszkodę. Przypomnijmy, że w 1992 r. Francuzi wzięli udział w referendum na temat przyjęcia traktatu z Maastricht, na mocy którego przekształcono Europejską Wspólnotę Gospodarczą w ściślejszy związek, Wspólnotę Europejską. Traktat ten został przegłosowany większością zaledwie 50,8 do 49,2 proc. Natomiast Duńczycy traktat ten wręcz odrzucili i przyjęli dopiero w drugim referendum, po uzyskaniu istotnych koncesji. Jeszcze wcześniej, bo w latach 50. XX w. Francja odrzuciła pomysł utworzenia Europejskiej Wspólnoty Obronnej, co pogrzebało ideę stworzenie Europejskiej Wspólnoty Politycznej.
NIEZAMIERZONE SKUTKI
Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen wydała oświadczenie kategorycznie broniące prymatu prawa unijnego nad niemiecką konstytucją i zależności EBC tylko od prawa i władz UE. Nie wykluczyła nawet wszczęcia procedury o naruszeniu prawa UE wobec swojego kraju. Ten ostatni pomysł należy włożyć pomiędzy bajki, ponieważ podjęcie takiego kroku zapewne w oka mgnieniu uczyniłoby z Alternatywy dla Niemiec (AfD) największe stronnictwo polityczne w Bundesrepublice. Albowiem także w Niemczech nastroje prounijne gasną, mimo że ekonomiści są zgodni co do tego, iż kraj ten jest głównym wygranym integracji europejskiej. W 2005 r. Bundestag przyjął traktat konstytucyjny UE miażdżącą większością głosów 569 do 23, dziś taki obrót spraw jest nie do pomyślenia.
Spadek popularności UE w Niemczech jest w wielkim stopniu wynikiem działania prawa niezamierzonych skutków. Gdy w 2010 r. Grecja stała się de facto bankrutem i członkowie strefy euro zaoferowali jej pakiety pomocowe (zamiast pozwolić jej na ogłoszenie niewypłacalności), elity unijne nie chciały przyznać, że winę za ten katastrofalny rozwój sytuacji ponosi wspólny pieniądz, i całą odpowiedzialność zrzuciły na greckie społeczeństwo. Z Greków zrobiono leni i darmozjadów żerujących na bardziej zasobnych członkach strefy euro. Ta propaganda zrodziła falę resentymentów w stosunku do integracji europejskiej i dała asumpt do powstania AfD. Takie jest również źródło pozwu, który zaowocował omawianym wyrokiem BVerfG.
„Luzowanie ilościowe” polega na tym, że bank centralny nabywa ogromne ilości obligacji; w przypadku EBC są to papiery wartościowe państw – członków strefy euro, włącznie z obligacjami tak bardzo zadłużonego państwa, jakim są Włochy (na koniec 2019 r. 135 proc. PKB). Stąd rodzą się obawy, że kraj ten może w którymś momencie przestać obsługiwać swoje zadłużenie, co z kolei albo spowodowałoby bankructwo EBC i Bundesbanku, albo konieczność pokrycia ich strat przez podatnika niemieckiego. Obawy te nie są całkiem bezpodstawne i pozew jest w pełni uzasadniony, a wyrok niemieckiego TK sensowny. Kłopot jedynie w tym, że godzi on w samą istotę procesu integracji europejskiej rozumianej jako niczym niekontrolowane rządy eurokratów.