Równolegle władze uderzyły w polskie instytucje, w tym zwłaszcza w szkolnictwo. Celem była likwidacja szkół z polskim językiem nauczania w Grodnie i Wołkowysku oraz polskich szkół społecznych, które działały m.in. w Grodnie i Brześciu. Zlikwidowano też media w języku polskim – te wydawane przez nielegalny Związek Polaków nie mogły już być ani dostarczane na terytorium Białorusi, ani tam kolportowane, a „łukaszenkowskie” przestały funkcjonować. Tak naprawdę jedynym, który pozostał, jest internetowy „Głos znad Niemna” (glosznadniemna.pl). Niszczeniu polskiej pamięci historycznej służyć miała dewastacja cmentarzy żołnierzy Armii Krajowej na Grodzieńszczyźnie i akcja propagandowa dowodząca, że AK była ugrupowaniem „nazistowskim”. W myśl obowiązującej obecnie łukaszenkowskiej propagandy historycznej Polska na przestrzeni dziejów była wrogiem Białorusinów, a 17 września 1939 r., którego rocznicę uznano za święto państwowe, był aktem dziejowej sprawiedliwości i prowadził do zjednoczenia Białorusi.
DUCHOWNI ZA KRATAMI
Wśród represjonowanych są również księża. Największe problemy ma Kościół katolicki (przypomnijmy niespodziewane odebranie tzw. Czerwonego Kościoła w centrum Mińska), ale do aresztu trafiają też duchowni protestanccy, a nawet prawosławni.
Jednym z tych, którzy w 2022 r. trafili za kraty, był polski ksiądz katolicki Andrzej Waszczuk, pracujący w Witebsku. Jak mówił pismu „Trzebnica. Nasze Miasto” – „pewnie chodziło o moje kazania, chociaż nie mówiłem w nich nic tak naprawdę złego. Wiadomo, że u nas na Białorusi za prawdę i za wiarę w Boga idzie się siedzieć. Przyjechało po mnie trzech gości i po prostu zwinęli mnie z kościoła. W więzieniu spędziłem dokładnie 30 dni”.
O co go oskarżono? Po pierwsze o to, że na Facebooku posługiwał się awatarem z małą biało-czerwono-białą flagą, zakazaną przez reżim Łukaszenki. Po drugie zaś o to, że na YouTubie i Instagramie był zapisany na „kanały zabronione”, uznawane przez władze białoruskie za ekstremistyczne lub nawet terrorystyczne. Po trzecie – o opublikowanie w mediach społecznościowych obrazka humorystycznego, który zaczerpnął z rosyjskiego pisma satyrycznego. Na obrazku przedstawiona była sytuacja sprzed II wojny światowej, kiedy niemieckie wojska stały przed czechosłowacką granicą, oraz dialog: „Po co tu tyle wojska? W wypadku prowokacji. A jak prowokacji nie będzie? No jak nie będzie, jak tu tyle wojska?”.
Księdzu udało się opuścić Białoruś, bo na trzeciej rozprawie administracyjnej sędzia niespodziewanie oznajmił milicjantom, że muszą uzupełnić akt oskarżenia. „Musieli mnie wypuścić. Chociaż na krótki czas. Wróciłem na parafię, szybko się spakowałem i uciekłem. Musiałem bardzo szybko się organizować, bo każda chwila zwłoki zmniejszała szansę na opuszczenie kraju” – opowiadał.
Ksiądz Waszczuk zdołał wyjechać do Polski, ale prawosławny duchowny i wykładowca Mińskiej Akademii Teologicznej Uładzisłau Bagamolnikau – niestety nie. Pod koniec 2022 r. został aresztowany po raz siódmy. Tym razem sąd rejonu lenińskiego w Mińsku skazał go na 13 dni aresztu administracyjnego. Jak podał portal białoruskiej organizacji praw człowieka „Wiasna”, razem z poprzednimi karami było to łącznie 101 dni. Jego główne przestępstwo polega na tym, że odprawił nabożeństwo żałobne za demonstranta Ramana Bandarenkę, zabitego przez siły bezpieczeństwa. Prowadził też strajk głodowy na rzecz więźnia politycznego Ihara Łosika. Obrońcy praw człowieka twierdzą, że Bagamolnikau był przetrzymywany w bardzo złych warunkach.
Z kolei niektóre Kościoły protestanckie, które tradycyjnie chrzciły wiernych (z reguły dorosłych) w rzece (np. baptyści czy adwentyści), nie mogą tego robić, gdyż duchownym grozi za to kara aresztu. Chrzty odbywają się więc potajemnie, z dala od miast. Nieoficjalnie wierni tych Kościołów mówią, że sytuacja zaczyna przypominać czasy ZSRR…
MUSI BYĆ WOLNA BIAŁORUŚ
Niedawno w Sejmie otwarta została wystawa poświęcona Andrzejowi Poczobutowi (będzie też prezentowana w innych miejscach w całej Polsce). Jak mówili wicemarszałek sejmu Małgorzata Gosiewska i inni występujący, Polacy na Białorusi są prześladowani i represjonowani, ale podobne represje spadają na Białorusinów – a sytuacja naszych rodaków zmieni się tylko wówczas, gdy Białoruś stanie się wolna i demokratyczna. W podobnym tonie wypowiadała się obecna na uroczystości przywódczyni białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska, która w swoim kraju sądzona jest zaocznie za „zdradę stanu”. Jak wskazano, Poczobut trafił pod sąd, bo jest Polakiem i lojalnym obywatelem Białorusi. Tymczasem za kraty powinni trafić ci, którzy go sądzą.