Z dr. hab. Robertem Gwiazdowskim, ekonomistą, prezydentem Centrum im. Adama Smitha, rozmawia Michał Ziółkowski
Rząd zapowiedział przeniesienie obligacji skarbowych z OFE do ZUS. Co ten ruch będzie oznaczał dla płatników składek emerytalnych?
Nic. Jan Statystyczny będzie musiał płacić tyle samo składek, co do tej pory. Jednak problem z emeryturami pozostaje, bo ważne jest nie to, jak ZUS z OFE podzielą się pieniędzmi, które pod przymusem odbierane są Janowi Statystycznemu, ale wysokość opodatkowania pracy.
Czemu więc służą plany rządu?
Poprawieniu statystyki, żeby budżet ministra Rostowskiego ładniej wyglądał w dokumentacji. Odprowadzanie części składek emerytalnych do OFE rodziło konieczność zwrócenia ZUS-owi tej różnicy. Inaczej nie wystarczałoby pieniędzy na wypłatę dzisiejszych emerytur. W związku z powyższym te pieniądze, które rząd oddał OFE, musiał od OFE pożyczyć po to, żeby dać je ZUS-owi, który pokrywał nimi koszty wypłaty emerytur. Dotąd system działał w ten sposób: my, przedsiębiorcy i pracownicy, płaciliśmy składki. Część z nich wędrowała do OFE, które kupowały za te pieniądze obligacje Skarbu Państwa, oczywiście wcześniej potrąciwszy dla siebie prowizję, kiedyś 10 proc., potem 7 proc., teraz 3,5 proc. Minister finansów te pieniądze, które dostał z OFE za obligacje, z powrotem przekazywał do ZUS, żeby miał on z czego wypłacać emerytury. Tak absurdalny system nie powinien w ogóle działać. Próby jego obrony są po prostu zadziwiające. Problemem jest to, że rząd, próbując ów system rozwiązać, zrobił to moim zdaniem dość nieumiejętnie.
Jakie konsekwencje gospodarcze przyniosą proponowane przez rząd zmiany?
Dojdzie do korekty na giełdzie. Mówimy o niej wtedy, gdy kursy spółek maleją. Pamiętajmy, że dotychczas kursy na giełdzie warszawskiej z jakiegoś powodu rosły bardziej niż na innych giełdach. Działo się tak dlatego, że OFE dostawały od podatników pieniądze zabierane pod przymusem i groźbą pozbawienia wolności. Mieliśmy więc na giełdzie sytuację dość nienormalną. Była ona „na sterydach”. Kiedy odstawi się sterydy, to oczywiście mięśnie przestaną być już tak napompowane. Ale organizm będzie zdrowszy.
Jeżeli chodzi o obecny system emerytalny – czy powinniśmy wierzyć w ZUS?
Oczywiście, że nie. Mówiłem to jako przewodniczący Rady Nadzorczej ZUS. „Umiesz liczyć, licz na siebie”. Nadzieja na to, że państwo zapewni nam wysokie emerytury, bez względu na to, czy będą one pochodziły z ZUS czy z OFE, czy też po trosze z ZUS i z OFE, jest nadzieją płonną. Wysokość naszych emerytur będzie zależała od tego, jaki będzie produkt narodowy brutto czy dochód narodowy wtedy, kiedy będziemy na emeryturze, i jak on zostanie wówczas podzielony między pokolenie czynne zawodowo i pokolenie emerytów. A to będzie zależało od tego, jak wielu ludzi będzie pracowało i jak wielu będzie na emeryturze. To z kolei zależy od tego, jak dużo dzieci się urodzi i jaki będzie wiek emerytalny.
Pieniądze przeniesione z OFE do ZUS-u trafią na konta indywidualne. Tyle że na tym koncie nic nie ma. Jest tylko wirtualny zapis. Obietnica. Jednak w OFE tych pieniędzy też nie ma. Są obligacje. Czyli obietnica ministra finansów, że nam jako podatnikom zabierze pieniądze, żeby oddać je OFE. Pieniądze, które od nich pożyczył, a pożyczył to, co wcześniej dał.
A co na to prawo?
Proszę zwrócić uwagę, jak z dnia na dzień zmieniła się argumentacja OFE. Przez 14 lat słyszeliśmy, że w OFE są nasze pieniądze. Nie są nasze w sensie prawnym, bo Sąd Najwyższy orzekł, że są pieniędzmi publicznymi; nie są nasze także w sensie ekonomicznym, bo nie możemy z nimi nic zrobić, nie mamy do nich dostępu. OFE upierały się jednak, że są to nasze pieniądze. Ale od wczoraj mówią, że są to ich pieniądze, że zostali znacjonalizowani, bez odszkodowania. Jeżeli tak jest i te pieniądze należą jednak do OFE, znaczy to, że wcześniej my zostaliśmy znacjonalizowani, bo odebrano nam nasze pieniądze i przekazano nie na cel publiczny, ale do prywatnych funduszy emerytalnych. Jeżeli więc OFE mają roszczenie do państwa, czyli tak naprawdę do obywateli, to obywatele mają roszczenie do OFE. Fundusze nie mogą się zasłonić, że działały w dobrej wierze, bo przecież doskonale wiedziały, jak funkcjonuje ten system. Pretensje powinniśmy mieć do polityków. Ustawa nie wzięła się z powietrza, Donald Tusk [w 1998 r., jako wicemarszałek Senatu z ramienia Unii Wolności – przyp. red.] też za nią głosował.
![]() | rozmawiał Michał Ziółkowski |