Oficjalnie debiutuje dopiero po politycznej odwilży, w 1956 roku. Kiedy ukazuje się „Struna światła”, ma już 32 lata.
Rok później wychodzą wspaniałe prozy poetyckie zebrane w tomie „Hermes, pies i gwiazda”, następnie „Studium przedmiotu” z legendarnym „Kamykiem”, a w latach siedemdziesiątych rodzi się postać Pana Cogito. Powstają przenikliwe eseje o sztuce, efekt godzin spędzonych w europejskich muzeach. Poeta jest Vermeerem słowa. Jego poezja nadaje rzeczywistości ten sam dziwny blask, który bije z płócien holenderskiego malarza.
Herbert opowiada. Jest mistrzem mikronarracji. Jego wiersze są jak przypowieści. Zawsze odsyłają poza siebie. Nie przyciągają wzroku językowymi błyskotkami, ale wabią błyskotliwą głębią spostrzeżeń. Są przezroczyste. Wolne od rozedrganych przeżyć artysty.
Bo „chociaż Polak, Herbert nie jest romantykiem” – słusznie zauważa Josif Brodski. Ale poetą z siłą romantyków zakochanym w pani, której na imię Polska – należałoby dodać. Dlatego pisze „Raport z oblężonego miasta”, „Wiki” czy „Guziki”. Jak ten młody bohater „Nike, która się waha” – z „cierpkim obolem ojczyzny/pod drętwym językiem”.
Jednocześnie jednak Herbert jest też zaskakująco uniwersalny. Przede wszystkim dlatego, że to piewca konkretu. Jego wiersze to nieustanne zmaganie z rzeczywistością, która stawia opór, ale którą Herbert autentycznie wielbi „śmiertelnie skupiony na ciągłym poszukiwaniu drobiazgów”. W swoich strofach mocuje się z codziennym doświadczeniem, które uwiera go jak ziarno piasku bohatera wiersza „Pan Cogito i perła”. Przyczynkowość jego twórczości jest jednak pozorna. Bo jedno ziarno może przecież wyrażać dramat całej ziemskiej egzystencji.
Dzięki tym zabiegom twórczość Herberta nie jest hermetyczna. To „poeta otwartego znaczenia” – zaznacza Adam Zagajewski. Pamiętający o czytelniku. Tylko czy my pamiętamy jeszcze o autorze? Bezkompromisowym, jak jego przesłanie włożone w usta Pana Cogito. Może za trudne dla naszych małych dusz.
***
W Bibliotece Narodowej do końca grudnia trwa wystawa „Inna perspektywa. Notatki Zbigniewa Herberta z muzeów”. Wstęp wolny.
Sylwia Gawrysiak |