Poprzedni film o żołnierzach powojennego podziemia antykomunistycznego, „Historię Roja”, przed kilku laty nakręcił z pamiętnymi trudnościami produkcyjnymi Jerzy Zalewski. TVP zakończyła właśnie nadawanie miniserialu na podstawie tamtego filmu.
Autorem filmu „Wyklęty” jest debiutant Konrad Łęcki, co w pewnym sensie tłumaczy pewne nieporadności scenariusza i realizacji.
Inspiracją do zbudowania postaci Franka, głównego bohatera, były życiorysy kilku żołnierzy niezłomnych, głownie słynnego „Lalka”, Józefa Franczaka z Lubelszczyzny. Bohater „Wyklętego” ma być typowym przedstawicielem zbrojnego podziemia. Po początkowym ujawnieniu się, torturach w UB i ucieczce z więzienia bohater wraca do oddziału, który stopniowo topnieje. Po pewnym czasie staje się jasne, że walka jest beznadziejna, a pozostali przy życiu żołnierze nie mogą liczyć na ocalenie. Reżyser i grający główną rolę aktor dobrze oddają rozdarcie bohatera i jego narastające osamotnienie, zwłaszcza gdy ten rozpaczliwie szuka ratunku dla żony i dziecka.
Autor nie pokazał przedwojennych losów Franka, który, jak wynika z retrospekcji, w 1920 r., żegnając idącego na front ojca, miał kilka lat. Przed wojną musiał więc uczyć się i zacząć pracować. Niewiele się więc o nim dowiadujemy. Bardzo dobrze dobrane zostały plenery oraz wykonawcy ról drugoplanowych, wśród których znaleźli się wybitni aktorzy, jak Ignacy Gogolewski, Olgierd Łukaszewicz i Janusz Chabior. Rażą jednak niedoróbki scenariusza i zbyt deklaratywne dialogi. Wydaje się też, że utwór zbyt przypomina niektóre filmy z okresu Polski Ludowej o walkach z tzw. bandami, tylko z odwróconymi znakami. Tam „dobrzy” byli żołnierze KBW i UB, a „źli” – bojownicy podziemia. W „Wyklętym” jest odwrotnie. Wszyscy ubecy są tu wyjątkowo odrażający, łącznie z uratowanym w czasie okupacji przez Franka Żydem, który później wstąpił do UB. I to jest chyba podstawowy problem filmu.
„Wyklęty”, Polska, 2017. Reżyseria: Konrad Łęcki. Wykonawcy: Wojciech Niemczyk, Marcin Kwaśny, Janusz Chabior i inni. Dystrybucja: Kondrat Media