Właśnie pod tym tytułowym hasłem odbył się tegoroczny Festiwal Chopin i jego Europa. W roku 200. urodzin Moniuszki, kompozytorowi poświęcono w programie kilka istotnych wydarzeń.
Po ubiegłorocznym sukcesie „Halki” orkiestra Europa Galante, grająca na instrumentach z epoki, wykonała teraz pod dyrekcją swego szefa Fabia Biondiego operę „Flisa” – dzieło mocno niedoceniane. Dzięki solistom – m.in. Ewa Tracz i Matheus Pompeu, po polsku! – opera przedstawiła się w najkorzystniejszym świetle. Fabio Biondi zaprezentował też – w wersji koncertowej – jeszcze jedno dzieło: wczesną operę Giuseppe Verdiego „Korsarz”.
„Krakowiaków i górali” Jana Stefaniego zaprezentował doskonały czeski zespól Collegium 1704 (też dawne instrumenty) pod batutą Vaclava Luksa. Ta arcypolska śpiewogra została wykonana bez tekstów mówionych, co pozwoliło skupić się na muzycznych walorach dzieła – a są one, o czym dobitnie przekonali nas goście z Pragi, niemałe. Ci sami artyści utrwalili „Krakowiaków i Górali” na płycie, ale już z tekstem, czytanym przez znakomitych polskich aktorów. Tak więc można w zaciszu domowym cieszyć się tym dziełem do woli. Tym bardziej, że świetne teksty przez ponad 200 lat nie straciły na aktualności.
Ten sam czeski zespół został zaproszony do wykonania koncertu „pod sercem Chopina”, w bazylice św. Krzyża. Program wypełniły dwa dzieła – „Requiem c-moll” Luigiego Cherubiniego oraz „Te Deum” Karola Kurpińskiego. Rewelacyjne wykonanie pozwoliło w pełni docenić zwłaszcza świetny utwór naszego kompozytora.
Wróćmy do Moniuszki. Tenor Christoph Prégardien znany jest od lat warszawskiej publiczności jako doskonały wykonawca kantat i pasji Bacha, a także pieśni romantycznych. W tym roku zaśpiewał pieśni Duparca, Schumanna i – co dla nas szczególnie ważne – Moniuszki. I to w wersji francuskojęzycznej, która w XIX wieku cieszyła się we Francji ogromnym powodzeniem! Utwory Moniuszki w interpretacji niemieckiego artysty okazały się niemal objawieniem i mogły przekonać, że w niczym nie ustępują najlepszym pieśniom romantycznym. Kolejny dowód, że wyrażane po wielekroć obawy, jakoby były zbyt prowincjonalne czy zaściankowe, nie mają podstaw. Sam Robert Schumann, wskazując najlepszą jego zdaniem pieśń romantyczną, wskazał na Moniuszkę.
Nowością było również pierwsze wykonanie „Strasznego dworu” na instrumentach historycznych, z udziałem Orkiestry XVIII Wieku, która regularnie odwiedza Polskę od 30 lat i dobrze się już z muzyką polską oswoiła, głównie z Chopinem, ale grała też i Kurpińskiego, i Moniuszkę. Było to wykonanie koncertowe, ale może w przyszłości na festiwalu pojawią się także sceniczne prezentacje oper?
Kolejny akcent polski to recital znakomitego Cypriena Katsarisa poświęcony w pierwszej części kompozycjom uczniów Chopina, a w drugiej utworom Moniuszki, również transkrypcjom. Mało kto pamięta, że i Moniuszko pozostawił ponad sto utworów fortepianowych!
Słowo o pianistach. Trudno nie wymienić na pierwszym miejscu Marthy Argerich, która zachwyciła porywającą interpretacją „I Koncertu Es-dur” Franciszka Liszta. Wielkie wrażenie wywarły występy Benjamina Grosvenora, Nelsona Goernera i Juho Pohjonena.
Nie sposób tu wymienić choćby najważniejszych wydarzeń, ale nie mogę pominąć koncertów kameralnych. Polski kwartet Apollon Musagète przedstawił, wspólnie z pianistą Vadymem Kholodenko, wspaniały program złożony z utworów Dworzaka. Niezapomnianych wrażeń dostarczył inny stały gość festiwalu – Kwartet Belcea, przedstawiając na dwóch koncertach wybrane kwartety Beethovena.
A na zakończenie zadebiutował Andrzej Boreyko w roli dyrektora artystycznego Filharmonii Narodowej. Życzymy powodzenia!