Kiedy dopytywałam moją córeczkę przedszkolaczkę, dlaczego nie może doczekać się świąt Bożego Narodzenia, spodziewałam się odpowiedzi o św. Mikołaju i prezentach. Tymczasem usłyszałam o długim wspólnie spędzanym czasie.
To pokazuje, czego dzieci potrzebują najbardziej. Nie do przecenienia pod tym względem jest wspólna lektura.
Od grudnia zeszłego roku ukazuje się „Mały Promyczek” wydawnictwa Promyczek z Nowego Sącza, skierowany do dzieci od trzeciego roku życia – czyli do rodzeństwa czytelników znanego „Promyczka Dobra”. I treść, i zadania są dostosowane do możliwości percepcyjnych i sprawnościowych dziecka w tym wieku – co nie jest tak oczywiste w innych wydawnictwach, często traktujących maluchy na wyrost. Tutaj jest kolorowo, ale nie pstro. Grafika nie przytłacza, treść też nie. Mamy propozycje wspólnego śpiewania i prostych układów choreograficznych, wspólnego czytania, rysowania po śladzie, są łamigłówki. A wszystko podane w lekkim sosie ewangelizacyjnym, ale bez nachalnej dydaktyki.
Do numeru grudniowego dołączona była tekturowa szopka do samodzielnego złożenia. Autorzy obiecują, że w kolejnych numerach takich atrakcji nie zabraknie. Podkreślają także, że w wychowywaniu dzieci obowiązuje zasada walizki. To, co w nią spakujemy przez pierwszych sześć lat, dziecko będzie miało do dyspozycji przez całe życie. Co dobrze jest spakować? Na pewno rodzinne chwile przy zabawach, grach, spacerach i czytaniu. I tu zdecydowanie polecam pismo „Mały Promyczek”!