Często UKGK wypowiada się krytycznie wobec sytuacji społeczno-politycznej na Ukrainie. Czy z tego powodu nie macie problemów z obecną władzą?
Czasem mamy problemy, ale i też nie mamy żadnych korzyści, jakie na ogół przynoszą dobre kontakty z władzą. Taka sytuacja pomaga nam w uniknięciu konkubinatu z władzą, jakakolwiek by ona była.
Jak Ksiądz Arcybiskup postrzega rolę Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie?
Na Ukrainie żyje bardzo dużo katolików obrządku łacińskiego. Są naszymi braćmi, z którymi – w trudnych sowieckich czasach – razem chodziliśmy do jednego kościoła. Zmartwychwstanie Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie było wolą Bożą. Nie był to żaden projekt polityczny. Przede wszystkim jest to obecnie Kościół ukraiński, zwłaszcza w centrum i na wschodzie kraju. Na zachodzie, w dawnej Galicji, dominują Polacy. Kościół rzymskokatolicki na Ukrainie jest zatem wieloetniczny i używa języka ukraińskiego, polskiego i rosyjskiego.
Z Kościołem rzymskokatolickim zawsze szukamy sposobów na wzajemne wspieranie się. Jest to potrzebne zwłaszcza na Ukrainie, bo żyjemy w kraju z większością prawosławnych mieszkańców.
Ale są i problemy. Często słyszymy zarzuty, że grekokatolicy są przeciwni zwrotowi świątyń katolikom, zwłaszcza we Lwowie czy na Ukrainie zachodniej. We Lwowie chodzi o kościół Matki Bożej Gromnicznej bądź o dawną kaplicę seminaryjną. Czy nie da się tego rozwiązać?
Potrzeby Kościoła rzymskokatolickiego są uzasadnione i my je popieramy. Nie są to problemy pomiędzy Kościołem greckokatolickim a rzymskokatolickim. Na Ukrainie zachodniej faktycznie niektóre dawne kościoły rzymskokatolickie w latach 90. rząd ukraiński oddał do dyspozycji grekokatolikom. Tak się stało, gdyż w tym czasie mieliśmy trudności z prawosławnymi, którzy nie chcieli oddać naszych dawnych świątyń.
Na skutek tych procesów w niektórych miejscach na Ukrainie zachodniej istnieją świątynie rzymskokatolickie, które obecnie są w posiadaniu grekokatolików, a wspólnoty rzymskokatolickie ich potrzebują. Zgadzam się, że te kościoły powinny być oddane i popieram to. Ale nie zawsze jest to łatwe. Trudno jest dyskutować z miejscową parafią greckokatolicką, która użytkuje taką świątynię.
Nie może Ksiądz Arcybiskup powiedzieć: oddajcie ten kościół, bo rzymskokatolicy go potrzebują, a my mamy już wiele świątyń i sobie poradzimy?
Robimy to, ale nie zawsze nas słuchają. Coś podobnego w 1991 r. wydarzyło się w Polsce, w Przemyślu. Papież prosił, aby oddać grekokatolikom dawną katedrę, a niektórzy katolicy to uniemożliwili.
Ale grekokatolicy w Przemyślu otrzymali w zamian za to inną świątynię...
Jako Kościół greckokatolicki na Ukrainie jesteśmy świadomi potrzeb rzymskich katolików, popieramy ich prośby i tam, gdzie można, szukamy i szukać będziemy rozwiązania. Potrzeby Kościoła rzymskokatolickiego popieramy także w sferze relacji z państwem. Teraz na Ukrainie dyskutowana jest sprawa restytucji Kościołom ich dawnych dóbr zabranych przez władze komunistyczne.
Czy jest szansa, by państwo ukraińskie oddało to, co zrabowano Kościołom?
Jest. Obecnie w rozmowach z władzami dyskutujemy o mechanizmach, jakie miałyby to umożliwić. Istnieją duże problemy natury prawnej, ale dyskutujemy o tym. Problem polega na tym, że żaden z Kościołów na Ukrainie jako Kościół nie ma osobowości prawnej. Osobowość prawną mają poszczególne parafie, ale Kościoły jako takie jej nie mają. To inaczej niż w Polsce, gdzie sprawy te rozwiązano w konkordacie ze Stolicą Apostolską, a w przypadku innych Kościołów w odrębnych ustawach. Odczuwamy pewne otwarcie wobec tego tematu ze strony państwa ukraińskiego, ale nie ma jeszcze wypracowanego rozwiązania.
Jak Ksiądz Arcybiskup widzi dalszą współpracę naszych Kościołów: rzymskokatolickiego z Polski z greckokatolickiego z Ukrainy?
Jest bardzo dużo do zrobienia. Najpierw chciałbym zadeklarować, że pragnę kontynuować to, co zrobił mój poprzednik kard. Lubomir Huzar. Jestem spadkobiercą tego wszystkiego, a poza tym w jakiś sposób już w tym procesie uczestniczyłem. Przez lata byłem jego sekretarzem. Jestem przekonany, że to jedyna droga ku przyszłości. Trzeba nią podążać, tym bardziej że widzę, iż z obu stron jest dobra wola.