28 lutego
piątek
Romana, Ludomira, Lecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Przebaczamy i prosimy o wybaczenie

Ocena: 0
14423
I tu zaistniał problem. Z naszej strony została zaproponowana formuła: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Jednak abp Mokrzycki nie zgodził się na to i zaproponował sformułowanie: „Przepraszamy i prosimy o wybaczenie”. Skutkiem tego byłoby jednostronne przeproszenie ze strony Ukraińców, pomijając to, że Polacy też mają pewne winy wobec nas. Na takie ujęcie strona ukraińska nigdy się nie zgodzi. Poza tym zaproponowana przez nas formuła bynajmniej nie była naszego autorstwa, tylko cytatem z listu biskupów polskich do niemieckich z 1965 roku. Ponadto została powtórzona we wspólnym liście Kościoła greckokatolickiego z Ukrainy i rzymskokatolickiego z Polski z 2005 roku. Proponowana przez abp. Mokrzyckiego zmiana przekraczała moje kompetencje. W lutym mieliśmy spotkanie synodu, gdzie przedstawiłem jego prośbę, ale nie uzyskała ona akceptacji.

Jestem przekonany, że jako przedstawiciele Kościołów tylko w ten sposób możemy mówić o tragicznych wydarzeniach, a historycy powinni dokładnie zająć się szczegółami, w tym liczeniem ofiar po każdej stronie. Nie jest to zadanie biskupów, lecz historyków.

Mam świadomość, że w Polsce badania historyczne na temat zbrodni wołyńskiej są bardzo zaawansowane. Po stronie ukraińskiej niestety nie. Prezydent Juszczenko powołał co prawda nasz Instytut Pamięci Narodowej, ale w ostatnich latach instytucja ta została zamieniona – jak mówimy – na „Instytut Amnezji Narodowej”. Obiektywnych badań ze strony ukraińskiej na ten temat nie ma. Jest olbrzymia dysproporcja pomiędzy stopniem zaawansowania badań polskich i ukraińskich. W tej sytuacji nam biskupom trudno jest zajmować jakieś konkretne stanowisko nadające interpretację faktów historycznych, których tutejsi historycy jeszcze nie przebadali. Możemy historyków do tego zachęcać, ale wykonanie szczegółowych badań źródłowych musimy im pozostawić. Na obecnym etapie możemy dokonać oceny tych wydarzeń tylko z punktu widzenia chrześcijańskiego, a nie historycznego.


Ale w ocenie chrześcijańskiej, jeśli jakieś zło zostało dokonane, to można powiedzieć przepraszam?

Naturalnie. Dlatego napisaliśmy w liście Kościoła greckokatolickiego, że jeśli ktokolwiek uczynił zbrodnię, jest zbrodniarzem. Trzeba to wyraźnie powiedzieć, gdyż jest to łamanie przykazania: „Nie zabijaj”. Jedynym sposobem uzdrowienia pamięci jest przebaczenie. Dlatego w liście przytoczyliśmy słynną, historyczną formułę: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. A jeśli kierujemy do braci z Polski prośbę o wybaczenie, oznacza to, że czujemy się winni.


Zgadza się Ksiądz Arcybiskup, że na Wołyniu w 1943 roku nastąpiła czystka etniczna wobec Polaków?


Tak. I zostało to powiedziane w naszym liście. Rzecz nazywamy po imieniu. Bardzo mi jest przykro, że nie doszło do ogłoszenia wspólnego listu.


Ksiądz Arcybiskup jest zwierzchnikiem dynamicznego Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, który na Ukrainie 20 lat temu wyszedł z podziemia, skazany wcześniej za zagładę. Jak ta zmiana była możliwa w tak krótkim czasie?


Tertulian powiedział, że „krew męczenników jest nasieniem Kościoła”. W kontekście tych słów widziałbym nowożytną historię naszego Kościoła, który dawał świadectwo Chrystusa w najstraszniejszych czasach komunizmu. Dawali świadectwo biskupi, księża, zakonnicy, zakonnice i świeccy. Stali się oni błogosławionymi męczennikami XX stulecia, byli tym „chrześcijańskim nasieniem”. Ja jako kapłan i biskup jestem owocem ich krwi. Miałem zaszczyt spotkać tych ludzi w Kościele podziemnym. Ponadto w Związku Sowieckim – olbrzymiej maszynie niszczenia ludzkiej godności – nasz Kościół był największą grupą społecznego oporu. Nie zdołali go zniszczyć ani Stalin, ani jego następcy. Siłę tym ludziom dawał na pewno Duch Święty.


A jak to wyglądało w rodzinie Księdza Arcybiskupa?


Mój dziadek od 1938 roku służył w Wojsku Polskim, był u Niemców jeńcem wojennym jako polski żołnierz. Po wojnie spotkał swoją przyszłą żonę, a moją babcię we Wrocławiu i razem udali się w swoje rodzinne strony, na zachodnią Ukrainę. W 1991 roku dziadek za swoje zasługi otrzymał od wolnej Polski medal za obronę Ojczyzny. Tak wygląda tożsamość wielu grekokatolików pochodzących z byłej Galicji. Rodzina zaszczepiła mi wiarę, gdyż to ona trzymała ich przy życiu.


Jak w czasach komunistycznych praktykowaliście wiarę?


W ukryciu. Moja rodzina była bardzo wierząca, ale nie mogła swojej wiary manifestować. Gdy było można, to liturgię greckokatolicką odprawiano w domach prywatnych. Z kolei w niedzielę chodziliśmy do kościoła rzymskokatolickiego w Stryju. Gdy mnie pytają, gdzie uczyłem się języka polskiego, to odpowiadam, że w kościele, uczestnicząc we Mszy Świętej.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 lutego

Piątek, VII Tydzień zwykły
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mk 10, 1-12
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do o. Dolindo - 20-28 II

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter