Bardzo wiele słów wdzięczności padło 14 sierpnia ze strony polityków, działaczy społecznych i wiernych podczas pożegnania wieloletniego proboszcza parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Warszawie. Po 40 latach pracy – z czego 29 na Służewie – znany duszpasterz i społecznik ks. Józef Maj przeszedł na zasłużoną emeryturę. Nie planuje jednak odpoczynku – ma nowe projekty, bo przecież słynie z energii i inwencji.
POTRZEBA PILNEGO REMONTU
Do parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej został skierowany pod naciskiem władz, którym naraził się z powodu pomocy udzielanej więźniom politycznym po ogłoszeniu stanu wojennego w 1981 r.Znany duszpasterz akademicki na warszawskim Grochowie i wicerektor kościoła św. Anny, inicjator akademickiej pielgrzymki na Jasną Górę, zdaniem władz komunistycznych nadmiernie angażował się w prace Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności.
Służew, jeszcze bez ważnych arterii komunikacyjnych i blokowisk, leżał na peryferiach i składał się głównie z terenów rolniczych. – To parafia, którą polubiłem – wyznaje ks. Maj. Może wpływ na przywiązanie do miejsca miała długa historia – Służew szczyci się, że od XIII wieku istnieje tu najstarsza na Mazowszu parafia. Najdawniejsze przekazy wspominają, że to villa militaris Sluzevo. Ks. Maj przypuszcza, że była to osada służebna zamku obronnego na Jazdowie. A że było to miejsce ważne, potwierdziły prace archeologiczne, przeprowadzone przy okazji remontu świątyni. Znaleziono wówczas średniowieczny miecz katowski, monety z czasów Konrada Mazowieckiego oraz biżuterię.
W 1985 r. proboszczem św. Katarzyny był ks. Antoni Czarnecki, który przez pierwsze miesiące musiał „odcierpieć swoje” – bo tyle pytań o najmniejsze szczegóły zadawał jego następca. Była to postać legendarna, bo wraz z ks. prałatem Marcelim Godlewskim uratował w czasie okupacji tysiące Żydów i wspaniale posługiwał w parafii. Nie był jednak w stanie pokonać barier biurokratycznych, stawianych przez władze – kościół i zabytkowa XVII-wieczna plebania pilnie wymagały remontu, bo dach już mocno przeciekał, a pozwolenia na renowację nie było. – Nikogo nie pytałem o zgodę – wyznaje ks. Maj. Tak zaczął się trwający 26 lat remont, zakończony zaledwie dwa lata temu.
Ks. prałat z wdzięcznością wspomina konserwatora zabytków Feliksa Ptaszyńskiego, który doskonale orientował się, że prace remontowe zostały rozpoczęte bez zgody władz. – Najpierw zabezpieczyłem dach, od wojska zdobyłem farbę kauczukową, którą go pokryłem i to wystarczyło na dziesięć lat – wspomina ks. Maj. – Gdy finalizowaliśmy prace, konserwator strasznie się oburzył (oficjalnie), a nieoficjalnie był szczęśliwy, że uratowano zabytki wysokiej klasy.
W owym czasie troska o budynki była najważniejsza. Ludzie byli uformowani, bardzo przywiązani do parafii, ich więzi z Kościołem były żywe, dla nich nie była to instytucja, do której się przychodzi i żąda świadczeń na wysokim poziomie, jak zdarza się dziś w niektórych parafiach. Ludzie integrowali się według osobistej pobożności – ci maryjni uczestniczyli w majówkach i w październikowym różańcu, a bardziej „chrystocentryczni” – w nabożeństwach do Najświętszego Serca Pana Jezusa. A wiejska ludność, obecna tu od pokoleń, znała się ze sobą i czuła się wspólnotą.
OPOWIEŚCI O NOCNYCH POCHÓWKACH
Był rok 1986. Chodząc po kolędzie, ks. Maj dowiedział się od Władysława Skoneckiego, brata mistrza Polski w tenisie, że w latach 40. i 50. chowano tu nocą ofiary komunistycznej rozprawy z niepodległą Polską, mordowanych w ubeckich kazamatach. Przywożono ich nocą lub nad ranem furmankami lub ciężarówkami. Stosy ciał wrzucano do zbiorowych mogił.– Pojechałem na Solec do Wiesława Chrzanowskiego, który w czasach stalinowskich siedział w więzieniu na Rakowieckiej. I on przypomniał sobie, że więźniowie straszyli się: Uważaj, bo pójdziesz na Służew – opowiada ks. Maj o genezie Komitetu Uczczenia Ofiar Terroru. Komitet zajął się organizacją godnego pochówku i już po upadku PRL – wybudowaniem pomnika Męczenników Terroru Komunistycznego w Polsce w latach 1944-1956. Spiżowy krzyż, głazy i rozerwana krata – dzieło prof. Macieja Szańkowskiego – przypominają o „tych, którzy zostali zdradzeni o świcie”.