W katolickim wychowaniu za dużo uwagi zwraca się na sprawy społeczne, a za mało mówi się o losie człowieka po śmierci. Sekty przyciągają właśnie obietnicami szczęścia wiecznego – mówi specjalistka od religii Wschodu s. Michaela Pawlik
Z siostrą Michaelą Pawlik OP, znawczynią religii Wschodu, rozmawia Hanna Dębska
Czy wiele osób zwraca się do Siostry z prośbą o pomoc przy uwolnieniu dziecka z sekty?
Teraz mam mniej takich sytuacji niż kilkanaście lat temu. Dużo osób szukało tej pomocy, gdy sekty zaczynały intensywnie działać na przełomie lat 80. i 90. i rodzice nie wiedzieli, jak sobie z tym radzić. Dzisiaj jest już na ten temat więcej informacji. Ostatnio najwięcej osób zwraca się do mnie w związku z problemem uwolnienia się od demonicznych wpływów, a nawet od opętania.
Jakie sekty są obecnie najbardziej aktywne i w jaki sposób działają?
Jeśli chodzi o sekty bazujące na religiach Wschodu, to najpopularniejsze są związki buddyjskie, szczególnie te, które propagują egocentryczną medytację zen. Również bardzo popularny jest ruch Hare Kriszna, który ma dwa odłamy: Towarzystwo Świadomości Kriszny i Instytut Wiedzy o Tożsamości „Misja Czaitanii”. Jego członkowie organizują spotkania, niby na temat zdrowia i wegetarianizmu, ale połączone są one z propagandą kultu Kriszny i wiary w reinkarnację dusz. Wyznawcy Kriszny zostali też zaproszeni na Przystanek Woodstock, gdzie wesoło tańczą, śpiewają, częstują potrawami, a przy okazji rozdają swoje ulotki reklamujące sektę.
Jednak obecnie musimy trochę odejść od słowa „sekta”, dlatego że manipulowanie psychiką i fałsze religijne, które niosły sekty, upowszechniły się poza nimi. Teraz propaganda reinkarnacji pojawia się nawet w bajkach dla dzieci, w grach komputerowych, w prasie, telewizji, Internecie. Błędne nurty są obecne także w medycynie niekonwencjonalnej, sportach, filozofii. Szczególnie groźne jest upowszechnianie wróżbiarstwa, magii i czarnoksięstwa. A to sprzyja ekspansji satanizmu.
Manipulacja wiarą i psychiką dokonuje się też w czasie różnych kursów doskonalenia duchowości, umysłu czy pamięci. Może się zdarzyć, że prowadzący eksperymentuje na ćwiczących i podaje im środki narkotyczne albo stosuje hipnozę. Jeśli ktoś z uczestników doznaje wizji albo niesamowitego uczucia rozkoszy, oznacza to, że mógł być częstowany narkotykiem lub halucynogennym środkiem LSD. Środki te bywają też łączone z niektórymi technikami, po których łatwo ma się zdawać egzaminy, a nie mówi się o tym, że doprowadzają do uzależnienia.
Słyszy się także o szkodliwości jogi. Czy zawsze jest ona niebezpieczna, nawet w formie ćwiczeń gimnastycznych?
Jest faktem, że klasyczna joga, jak radża joga, jest związana z siłami okultystycznymi. Natomiast wśród katolików na początku rozpowszechniana jest joga w łagodnej wersji. Np. starsza pani, cierpiąca na bóle kręgosłupa, może pójść na gimnastykę, która czerpie z jogi, i będzie zachwycona, że jej pomaga. Powiedzmy, że zachęci potem do kursów jogi swoją córkę, która pójdzie i dostanie już zupełnie inne ćwiczenia, gdzie oprócz gimnastyki praktykuje się mantrę, dietę ubogą w białko, ogranicza się czas snu oraz wprowadza się patologiczny rytm oddechowy. Prowadzi to do zmiany fizjologii mózgu i całego systemu nerwowego, co wpływa na doznania psychiczne i duchowe.
Jak można się bronić przed błędami, które propagują sekty?
Powinniśmy mieć większą świadomość różnicy między wyznaniami. Do tej pory było u nas nastawienie, że wszystkie religie są dobre, dlatego katolicy nie są ostrożni. Jeśli ktoś głosi obce poglądy religijne, trzeba się zastanowić, na jakiej podstawie możemy mu wierzyć. Kiedy byłam w Indiach i ktoś mi mówił, że Kriszna jest bogiem, pytałam: jakie masz dowody jego boskości? Okazało się, że najbardziej podziwiali jego spryt, piękno fizyczne, moc witalną i uwodzicielską – miał 16 tysięcy żon i 180 tysięcy synów. My mamy mocniejsze dowody, że tylko Pan Jezus jest wcielonym Bogiem, więc uczy nieomylnie. Dlatego wszystko, co stoi w sprzeczności z Jego nauką, jest błędne.
W jaki sposób Kościół może uświadomić wiernym, że tylko chrześcijaństwo opiera się na prawdzie?
Trzeba dowartościować naszą wiarę. Przybliżyć w bardziej przystępnej formie treść Katechizmu Kościoła Katolickiego i bez jego znajomości nie zachęcać do czytania Biblii, bo wszystkie sekty po swojemu ją interpretują. Poza tym pisma katolickie powinny być dogmatyczne i apologetyczne, czyli udowadniające słuszność naszej wiary i wykazujące, na czym polegają błędy antychrześcijańskich poglądów. Jeżeli ktoś zapyta katolika, na jakiej podstawie Kościół coś mówi, powinien umieć to uzasadnić i odeprzeć zdania przeciwne.
W 2000 r. została wydana deklaracja Dominus Iesus – tam są dowody, że tylko Jezus jest Zbawicielem i tylko Kościół ma pełne Boże Objawienie. Niestety, nakład jest wyczerpany. Przydałoby się go wznowić i zachęcać ludzi do czytania.
Ludzie często szukają w sektach zaspokojenia potrzeby duchowości, wspólnoty, miłości. Dlaczego nie umieją znaleźć tego w Kościele?
Bo nie wiedzą, jak wiele Kościół może im dać. Po wojnie nałożona była cenzura na nauczanie Kościoła i treść pism katolickich. Nie było możliwości publikowania prawdziwej historii Kościoła, Pisma Świętego, dogmatyki i mistyki. Wspólnoty Kościoła: parafie, zakony zostały wyszydzone, dlatego ludzie szukają duchowości gdzie indziej. Wiele osób, nie zdając sobie sprawy, na czym polega mistyka katolicka, kojarzy np. medytację i miłość ze Wschodem. W sektach niby wszyscy się kochają, tylko to kochanie jest wyreżyserowane. Ludzie przeżywają tam sztuczną euforię i myślą, że to rzeczywiście coś wspaniałego, bo takiej euforii nie przeżyli w Kościele. Poza tym w katolickim wychowaniu za dużo uwagi zwraca się na sprawy społeczne, a mało mówi się na temat losu człowieka po śmierci. Tymczasem sekty przyciągają właśnie obietnicami szczęścia wiecznego.