1 marca
sobota
Antoniny, Radoslawa, Dawida
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Komandos Pana Boga

Ocena: 0
17880
Kapłan jest jak żołnierz na posterunku. W każdej chwili ma być gotowy do służby – mówi ks. Claudio Bonavita.
Do seminarium trafił prosto z… Włoskich Sił Zbrojnych. Jako instruktor spadochroniarzy zgłosił się na misję pokojową do Somalii. Wycofał się tuż przed wyjazdem. Udał się do Międzynarodowego Centrum Drogi Neokatechumenalnej w Porto San Giorgio, gdzie w wyniku losowania został skierowany do Seminarium Redemptoris Mater w Warszawie.

– Chciałem swój zapał do pokojowej misji realizować w inny sposób, w służbie Panu Bogu i ludziom – mówi. To mi daje prawdziwe szczęście, którego nigdzie nie mogłem odnaleźć – dodaje.

Ksiądz Claudio pochodzi z Kalabrii z rodziny „odświętnych” katolików. Do kościoła prawie nie zachodził. Przyprowadziła go tam dopiero… dziewczyna. I to wtedy, w wieku 16 lat, usłyszał Ewangelię o powołaniu Mateusza, która szczególnie zapadła mu w serce i przez lata doń powracała. „Może ty masz powołanie?” – spytała go jego dziewczyna, obecnie siostra zakonna w klasztorze kontemplacyjnym. Jednak młody Claudio miał inne plany. – Chciałem odnieść sukces, zdobyć wykształcenie, zarabiać dużo pieniędzy – wspomina. Także dla rodziny to było najważniejsze.

 Skończył technikum geodezyjne. Zaczął zarabiać pieniądze. Jednak nadal szukał swego miejsca. Proboszcz zasugerował mu studia na wydziale nauk o religiach. Ale i tam się nie odnalazł. Postanowił zgłosić się na ochotnika do wojska, bo jako trzeci syn w rodzinie zwolniony był z obowiązkowej wówczas służby wojskowej. Trafił do jednostki spadochroniarzy we Florencji. Rodzina odetchnęła. Wreszcie zdobędzie dobry, praktyczny zawód. Jednak gdy zdecydował się na misję do Somalii – podpisał dwuletni kontrakt na 12 tys. dolarów miesięcznie – rodzice zaniepokoili się o życie syna. Zaczęli nawet chodzić do kościoła. Claudio w ostatniej chwili się wycofał i wyjechał na wakacje do Stanów Zjednoczonych. Wtedy dowiedział się, że jego proboszcz zapisał go na wyjazd na Światowe Dni Młodzieży do Paryża. Był 1997 rok. Pojechał i po raz kolejny usłyszał Ewangelię o powołaniu Mateusza. „Jak długo będziesz uciekał?” – spytał go proboszcz. Wtedy 21-letni Claudio postanowił dać Panu Bogu szansę. – Zobaczyłem, że jedyną osobą, która mnie naprawdę kocha i rozumie, jest sam Bóg. W wojsku byłem bardzo zasadniczy i surowy wobec moich podwładnych – mówi. – Miałem trudny charakter, który pewnie mi został do dziś – uśmiecha się. – A tu przekonałem się, z jaką delikatnością Pan Bóg postępuje wobec mnie. To było niesamowite odkrycie.

 Jego wyjazd do Warszawy spotkał się jednak z protestami rodziny. Tylko brat dziadka aż popłakał się ze wzruszenia: oto podczas wojny jako spadochroniarz trafił do niemieckiego obozu jenieckiego w okolicach Wrocławia. „Polacy nam, Włochom, bardzo wtedy pomagali” – opowiadał wuj. Jednak rodzice nie mogli pogodzić się z decyzją syna. – Mama przez tydzień nie opuszczała łóżka z rozpaczy – wspomina ks. Claudio. Przychodzili sąsiedzi i przyjaciele, by ją pocieszać. Rodzice zaakceptowali jego wybór, dopiero gdy przyjechali do Polski na święcenia diakonatu. Zobaczyli, że syn jest naprawdę szczęśliwy.

To dlatego Claudio na kazaniu zwraca się do wiernych z pytaniem, czy dopuszczali kiedykolwiek myśl, że ich syn może zostać księdzem. Następnie pyta, czy ktoś z obecnych nie czuje powołania. Podnosi rękę jeden chłopiec. „Brawo, będziesz dobrym księdzem!” – mówi ksiądz Claudio i zaprasza młodego człowieka po Mszy do zakrystii. Na odprawianych przez niego Mszach Świętych Słowo Boże czytają parafianie. – We Włoszech – mówi – świeccy bardziej angażują się w liturgię.

Stara się to zaszczepić w Polsce. Przed Mszą pyta, kto przeczyta tym razem. Ludzie sami się zgłaszają.

 Ksiądz Claudio nadal marzy o misjach. W czasach kleryckich przebywał przez cztery lata w Czechach i na Słowacji. Teraz trafił do Polski, gdzie księży przecież nie brakuje. – Ale i tu jest wiele do zrobienia – mówi i wspomina, jak w parafii Wszystkich Świętych przygotował do chrztu 18-letnią dziewczynę, która mieszkała w bloku przy kościele i wcześniej nie zajrzała nawet do świątyni.

 Teraz przełożeni rzucili go na głęboką wodę. Pracuje w parafii Wniebowstąpienia Pańskiego na warszawskim Ursynowie, jednej z największych w Polsce. Niewykluczone, że kiedyś wróci do Włoch. Tam księży jest coraz mniej. W jego rodzimej, kalabryjskiej diecezji z powodu braku nowych powołań posługują księża z… Indii i Afryki.

 Poranny dyżur księdza skończył się już przed godziną, ale do kancelarii zagląda młoda kobieta. Prosi o rozmowę. Ksiądz Claudio odpowiada, że za moment ma kolejne spotkanie, które już przesuwał. Kobieta nalega. Widać, że jest pod wpływem silnych przeżyć. Kapłan zgadza się porozmawiać. Jego najpiękniejsza misja – misja komandosa samego Pana Boga, niosącego pokój i pociechę ludzkim sercom – trwa.

Anna Jadwiga Kosiarska
fot.
Anna Jadwiga Kosiarska
Idziemy nr 32 (413), 11 sierpnia 2013 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 lutego

Piątek, VII Tydzień zwykły
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mk 10, 1-12
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do o. Dolindo - 20-28 II

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter