O swojej pierwszej wyprawie do Sierra Leone opowiada kanclerz kurii warszawsko-praskiej ks. Dariusz Szczepaniuk.
Myślałem, że zastanę kraj suchy i pustynny, a zobaczyłem dużo zieleni. Bliskość Oceanu Atlantyckiego sprawia, że panuje tam klimat wilgotny. Do tego wysokie temperatury sprawiają, że człowiek cały czas chodzi mokry. Jednak miło było przenieść się z zimowej Warszawy, w której przed wylotem trzeba było odladzać samolot, w takie ciepło.
Z relacji abp. Henryka Hosera SAC wiem, że od ostatniego jego tam pobytu sześć lat temu, kiedy zakładał misję, sporo się tam zmieniło. Polna droga z lotniska do parafii Kambia zamieniła się w asfaltową, co na afrykańskie warunki jest nie lada osiągnięciem. Drogą tą jechało się bardziej komfortowo niż w Polsce, bo prawie wcale nie ma na niej ruchu.
Ludzie mieszkają tam w bardzo skromnych warunkach – w domkach skleconych z gliny i tego, co kto miał pod ręką. Nie ma tam prądu, w bogatszych domach po zmroku od godz. 19 włącza się agregat na trzy godziny. Potem panują ciemności.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym |