Spotkanie papieża z patriarchą moskiewskim w czasie trwającej inwazji rosyjskiej na Ukrainę „mogłoby gorzko rozczarować katolików i prawosławnych Ukraińców, którzy nie bez racji widzieliby w tym zdradę”. Taką opinię przedstawia amerykański politolog George Weigel w swym komentarzu na łamach tygodnika archidiecezji Denver „Denver Catholic”. Autor nie wspomina, że spotkanie Franciszka z Cyrylem, planowane na czerwiec w Jerozolimie, zostało odwołane.
Za fałszywe Weigel uznaje przekonanie, że spotkanie dwóch przywódców religijnych w czasie trwającej wojny, by modlić się o pokój, ukazałoby zdolność chrześcijan do wzniesienia się ponad nienawiść etniczną w imię wiary wielkanocnej i uniwersalnych norm moralnych. Patriarcha Cyryl zaczął bowiem swą kościelną karierę w Światowej Radzie Kościołów, dokąd mógł zostać wysłany jedynie jako zaufany człowiek KGB. Jako zwierzchnik Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego jest promotorem „ekspansywnej wizji ruskiego świata”, która „fałszuje historię chrześcijaństwa wschodnich Słowian” i „ubezpiecza odradzanie się carskiego i stalinowskiego imperializmu”. Jest on również „ustami rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej, ogłaszającej tyrana Władimira Putina zbawcą cywilizacji przeciwko zachodniej dekadencji”. To kłamstwo – zdaniem Weigla – „oszukało zbyt wielu katolików”. Ponadto daje on religijne usprawiedliwienie dla „barbarzyńskiego napadu na Ukrainę”.
Spotkanie między obecnym biskupem Rzymu i obecnym patriarchą moskiewskim nie byłoby spotkaniem dwóch zwierzchników religijnych. Byłoby spotkaniem zwierzchnika religijnego z narzędziem rosyjskiej władzy państwowej
– stwierdza.
Fantazją nazywa również Weigel przekonanie, że kontynuując osobisty dialog z Cyrylem, rozpoczęty w Hawanie w 2016 roku, Franciszek mógłby umożliwić patriarsze hamowanie poczynań Putina, „stawiając Watykan na pozycji uczciwego pośrednika w organizowaniu negocjowanego pokoju na Ukrainie”. Tłumaczy, że Putin nie szuka u Cyryla strategicznych rad ani moralnego upomnienia, lecz oczekuje od niego „wsparcia i osłony, które otrzymuje”. Poza tym – według amerykańskiego politologa – idea Watykanu jako „uczciwego pośrednika” oparta jest na nieporozumieniu w kwestii sposobu, w jaki Stolica Apostolska może wywierać wpływ w świecie w XXI wieku, gdy nie istnieje już Państwo Kościelne.
Jak pokazał Jan Paweł II, Stolica Apostolska ma władzę w dzisiejszym świecie: władzę moralnego świadectwa, które zaczyna się od nazywania rzeczy po ich właściwym imieniu
– pisze Weigel.
Przyznaje, że w drugim miesiącu wojny watykańskie komentarze używały „bardziej uczciwego słownictwa” niż w jej pierwszych tygodniach. Jednak w Wielkanoc „głos papieża i Watykanu nadal był raczej głosem ubolewania niż proroczym głosem demaskującym agresję i wskazującym agresora”.
Ten brak został spotęgowany przez nierozważne słowa sugerujące, że żadna wojna nie jest nigdy moralnie uzasadniona, co nie jest prawdą w przypadku ukraińskiej obrony swego terytorium oraz kulturowej i politycznej transformacji kraju, rozpoczętej wraz z rewolucją godności na Majdanie w Kijowie w 2013-2014 roku
– krytykuje Franciszka politolog.
Dokonując „bezsensownej rzezi niewiniątek w Buczy, w Mariupolu i w całej Ukrainie, Władimir Putin naznaczył siebie znamieniem Kaina”, zaś „Cyryl próbował to znamię zamaskować”. Dlatego...
spotkanie biskupa Rzymu z Cyrylem, tak jakby Rosjanin był prawdziwym przywódcą religijnym, mogłoby gorzko rozczarować katolików i prawosławnych Ukraińców, którzy nie bez racji widzieliby w tym zdradę [...] zubożyłoby moralny kapitał Stolicy Apostolskiej w sprawach światowych i w żaden sposób nie przyczyniłoby się do pokoju.