„Teraz pewnie czas,
abym nawymyślał rozgłośniom,
które walczą z Bogiem, Kościołem
i ze wszystkim co polskie, co święte.
O, nie!
Jeszcze nie.
Nawrócą się!
Cóżeś uczynił najgłupszy z siepaczy?
Nawrócisz się i Bóg Ci przebaczy
(A. Mickiewicz)
Wymyślili rewolucję gender
– rewolucję kulturalną.
Nie będzie słów: matka czy ojciec,
będzie – rodzic.
Nie będzie słów: chłopiec czy dziewczynka,
będzie dziecko,
a płeć wybierze sobie wtedy,
gdy dorośnie.
I powie święta Kunegunda:
Jak pan teraz wyglunda?
(K. I. Gałczyński)
(…) Dziwię się tym,
którzy kiedyś mówili kazania,
Gender jesteś! Mutantem jesteś!
Współczuję zakonowi,
który wychował takie monstrum,
co ujada na arcybiskupa.
Synuś wyświęcony,
gdzieś ty chodził do szkoły,
kto cię uczył czytania i grzeczności?
Idę ulicą i czuję czyjś oddech:
Pedofil!
A ja cię przez chrzest
zrodziłem dla Chrystusa.
Dlaczego na mnie szczekasz, podrasowany? A ogary poszły w las
(S. Żeromski)
Owo jest demokracyja wasza!
(ks. P. Skarga)
Zrobiliście wielką krzywdę
tysiącom księży pracujących uczciwie.
Lustracja Wam nie wyszła,
może to się uda?”
Biskup Józef nie umie milczeć czy omijać tematów niewygodnych i trudnych. Dlatego nie tylko do obecnych zwraca się w swoich mowach. W Toruniu apelował:
„Obudźcie się ludzie nauki, kultury,
prawnicy, profesorowie!
Obudźcie się księża, biskupi, nauczyciele!
Obudź się, Polsko!
Niech ktoś stanie na areopagu
i powie jeszcze raz:
Non possumus!
Dalej tak żyć nie możemy!
Nie wystarczy rekonstrukcja rządu
trzeba nam zmienić myślenie
i poszerzyć serca.
I niech się stanie cisza!
I stanie się.
I Bogiem będzie Słowo!”
SYN TEJ ZIEMI
Miłość do ojczyzny ukształtował w nim rodzinny dom. Kiedy w ubiegłym roku, przed złotym jubileuszem kapłaństwa, rozmawialiśmy o atmosferze dzieciństwa, powiedział: „Mój dom był najpiękniejszy!”. Dom, kryty strzechą, stał we wsi Wał w powiecie Rawa Mazowiecka. Z czterema izbami i kaflowym piecem chlebowym. Mieściła się w nim też jednoklasowa szkoła dla dzieci.– W tym domu był z nami dziadek. Mój autorytet. Przeżył trzy wojny, przeszedł wiele doświadczeń wiary. W czasie II wojny światowej w naszym domu mieszkało 17 osób. Przyszły z Warszawy. Nie wiem, skąd mama miała tyle siły, żeby wszystkich utrzymać. Chociaż o mąkę było trudno, chleba zawsze starczało. Koło Bożego Narodzenia był też miód od dziadka pszczelarza. Mogę powiedzieć, że dom był chlebem i miodem płynący – opowiadał z uśmiechem.
Dzieciństwo miało też bardzo bolesne momenty. Mama, Marianna Zawitkowska, zmarła, kiedy miał 12 lat, przy porodzie siostrzyczki Zosi. – My najstarsi, ja i Anka, rozumieliśmy, co się stało. Młodsi Janek i Stasio mniej. Stasio wychodził poza zabudowania i płakał. Takie były te nasze sieroce blizny, choć mamę próbowała zastąpić babcia – mówił bp Zawitkowski.