Z ks. prof. Jarosławem Różańskim OMI, specjalistą z zakresu misjologii i antropologii misyjnej, rozmawia Monika Florek-Mostowska
Nawet gwiazda pop, Madonna, nie przyciągnęła na warszawski stadion tak ogromnej widowni jak o. Bashobora. To wbrew powszechnemu trendowi laicyzacji. Czego ludzie tam szukali?
Myślę, że powodów przybycia na stadion było przynajmniej 60 tysięcy. Czy można to spotkanie traktować w kategoriach sukcesu? Nie ujmowałbym tak tego, gdyż sukces w potocznym, dzisiejszym ujęciu ma niewiele wspólnego z rozwojem wiary czy Kościoła. Istota wiary chrześcijańskiej to wciąż wewnętrzna, osobista więź każdego człowieka z Jezusem Chrystusem. Od początku Jezus przez swoje nauczanie i czyny wzbudził w sercach wielu słuchaczy wiarę. Chociaż na kartach Ewangelii widzimy, że uczniowie początkowo pojmowali posłannictwo Mesjasza w wymiarze tradycyjnym, politycznym, charakterystycznym dla części ówczesnych elit religijnych, to jednak wiara ta, choć w sensie przedmiotowym niedoskonała, miała bardzo silną podstawę w osobistej relacji z Jezusem jako Synem Bożym i była zasadzona na wielkim zaufaniu wobec Jezusa. Akt wiary w ujęciu chrześcijańskim nie jest jedynie przyjęciem przez rozum prawd objawionych przez Boga, ale jest ufnym poddaniem się działaniu Bożemu. Synteza tych obydwu elementów obejmuje zarówno sferę intelektualną, jak i uczuciową, a więc jawi się jako integralny akt ludzkiej osoby. A zatem i to, co się działo na stadionie, ujmowałbym raczej przez pryzmat tego, na ile zawierzenie Jezusowi i wiara w Jezusa jako Syna Bożego wzrosły w sercach uczestników. A że to wszystko na stadionie? Sprawa miejsca jest drugorzędna. Jezus nauczał najpierw w synagogach, później w innych miejscach. Podobnie jak św. Paweł i wielu innych. A na owoce przepowiadania trzeba z reguły czekać dość długo.
A może Polaków pociąga afrykańska, żywa religijność? Może nadszedł czas, kiedy to Afryka ewangelizuje stygnącą religijnie Europę?
Jan Paweł II z bólem przypominał Europie, że utraciła pamięć i dziedzictwo chrześcijańskie. Wielu Europejczyków sprawia wrażenie, że żyje bez duchowego zaplecza, niczym spadkobiercy, którzy roztrwonili dziedzictwo pozostawione im przez historię. Jedną z głównych przyczyn tego stanu kontynentu Papież upatrywał w narzuceniu antropologii bez Boga i bez Chrystusa. Czy do tych korzeni pozwolą nam powrócić misjonarze z Afryki czy innych kontynentów? Wykluczyć tego nie można. Ale jak zawsze trudno tutaj o prognozy. Tym, co chyba było bardzo istotne w rekolekcjach na stadionie, była potrzeba powrotu do tradycji uzdrawiania. Ma ona długie dzieje w historii misji i Kościoła. Wyraziła się w sakramencie namaszczenia chorych. Sakrament ten przeżywał swoją długą ewolucję, aż stał się w tradycji Zachodu sakramentem umierających, przyjmowanym w ostateczności i z lękiem. Soborowa odnowa zmieniła jego pojmowanie i sposób przyjmowania. Jest ono jednak osadzone w kręgu kultury Zachodu, gdzie pojmowanie choroby sprowadza się do jej wymiaru psychofizycznego. W Afryce Subsaharyjskiej już u podstaw rozumienia choroby, jej przyczyn i uzdrowienia występują zasadnicze różnice. A potrzeba uzdrowienia zawsze była ważna w tradycji afrykańskiej. Dlatego też posługa pastoralna wobec chorych w Afryce nie może ograniczać się do prostych zmian w rytuale sakramentu chorych, tak jakby choroba była przeżywana na sposób europejski. Chrześcijańska posługa wobec chorych powinna zawierać sakrament pojednania, a w szerszym sensie także i egzorcyzm. Ponadto powinna ona wyjść poza obrzęd i objąć także katechezę, która pozwoli zdać sobie sprawę z problemów i przywrócić zachwiane relacje międzyosobowe. Praktyka uzdrawiania chorych najbardziej obecna jest w ruchu charyzmatycznym, który jest coraz popularniejszy. Towarzyszą jej żarliwa modlitwa i z reguły duży stopień emocji, które w przeżywaniu wiary były i pozostają wciąż bardzo zauważalne. Nie one jednak decydują o jej kształcie czy istocie.
Myśli Ksiądz, że taka ewangelizacja na stadionie może okazać się silnym świadectwem wiary, które zmieni polskie społeczeństwo?
Na rozwój wiary i Kościoła nie można patrzeć tylko ilościowo, mierzyć tych rzeczywistości kategoriami rozwoju przedsiębiorstw, różnych organizacji czy potęgi państw. Według statystyk chrześcijaństwo w Polsce, a także w całej Europie, ma nadal silną pozycję, a nawet po widocznym kryzysie w drugiej połowie XX w. zdaje się powoli odradzać. Wezwanie do nawrócenia pozostaje w nim jednak wciąż aktualne. Do realizacji tego wezwania są powołani wszyscy członkowie Kościoła, ale wydaje się, że dzisiaj w sposób szczególny wielką rolę odgrywają w nim nowe ruchy i stowarzyszenia oraz wierni świeccy. I chociaż Polska i cała Europa są tradycyjnie chrześcijańskie, to jednak potrzebna jest nie tylko nowa ewangelizacja, ale w pewnych przypadkach również pierwsza ewangelizacja. W tej ewangelizacji ważne są wyraziste, osobiste i wspólnotowe świadectwa życia w Chrystusie. A jakie są drogi realizacji tych wyzwań? „Duch Święty wieje, kędy chce”.
![]() | rozmawiała Monika Florek-Mostowska |