Do roli kozła ofiarnego Rostowski, przynajmniej na pierwszy rzut oka, nadaje się idealnie. Nikt lepiej niż on nie symbolizuje pychy i bufonady władzy, przekonania o własnej wyższości i pogardy dla krytyków. I jednocześnie właśnie w finansach publicznych widać dziś najlepiej skutki tej postawy: ogromny wzrost zadłużenia, przekroczenie progów ostrożnościowych, brak realnych działań antykryzysowych, konieczność bolesnych cięć. I poczucie, że starając się utrzymać możliwie długo wizerunek „zielonej wyspy”, drenując rezerwy i upychając po kątach długi, minister finansów zablokował sobie – i Polsce – możliwość jakiegoś szarpnięcia do przodu, zbudowania inwestycyjnego koła zamachowego, ogłoszenia pakietu stymulacyjnego. Bo na tym właśnie polega problem obecnej władzy – ona już nic innego nie może poza trwaniem i czekaniem na lepsze czasy.
Przeczucie mówi mi jednak, że Rostowski ostatecznie pozostanie. Jego odwołanie byłoby bowiem jawnym przyznaniem się Tuska do klęski polityki gospodarczej. Przecież premier nie mógłby powiedzieć, że z polityką „sztukmistrza z Londynu” się nie zgadzał albo że nie znał jej szczegółów. To byłoby śmieszne. A nowy start, potencjalny zysk z całek operacji, z nowym ministrem – o ile chętny by się znalazł – nie jest już możliwy w sytuacji, gdy zignorowano tak wiele przestróg i tak wiele postawiono na jedną szalę, w tym przeczekanie kryzysu na kroplówce z pożyczek.
No i oczywiście odwołanie Rostowskiego oznaczałoby jasny sygnał dla rynków finansowych: jest naprawdę źle. W takiej sytuacji oprocentowanie polskiego długu skoczyłoby natychmiast, powiększając dziurę budżetową.
Tusk może więc próbować wywołać wrażenie nowego otwarcia w inny sposób. I może nawet wywoła, np. wymieniając kilku ministrów czy zgłaszając nowe ustawy. Ale już na krótko. Na tym polega zużywanie się władzy – metody wcześniej stosowane nie tylko przestają działać, ale i zaczynają drażnić. Triki odsuwają problemy już nie o miesiące, nie o tygodnie, ale co najwyżej o dni. I grożą coraz bardziej, że wybuchną w rękach, tak jak wybuchło Pendolino.
O skali upadku władzy wiele mówi też niedawny sondaż TNS Polska dla „Wiadomości” TVP – 20 proc. Polaków uważa, że to partia Jarosława Kaczyńskiego ma najlepszy plan na walkę z kryzysem. Zaledwie 14 proc. badanych wierzy w gospodarcze referencje PO. To badanie mówi więcej niż sondaże preferencji partyjnych.
Platforma liczy teraz najbardziej na jakąś wpadkę Jarosława Kaczyńskiego. To prawda, lider PiS popełnia błędy. Najczęściej jednak wówczas, gdy nie czuje wiatru w żaglach. Teraz zaś wie, że stoi przed wielką szansą i raczej nie da rządowi prezentu.
Jacek Karnowski |