Kościół ma tu sporo do zrobienia, bo rzuca hasło i zostawia człowieka z dylematem. Problem w tym, że nie słyszymy wytycznych. Słowa, że każdy jest powołany do świętości, to za mało. Zresztą, kiedy przyjrzymy się żywotom świętych, to i tu można nabrać wątpliwości. Bo oni wszyscy byli jakoś wyjątkowi i od dzieciństwa jednak inni. Każdy, kto oglądał Muzeum Świętego Jana Pawła II, wychodzi z niego w przeświadczeniu, że jednak mały Karol Wojtyła aureolę świętości miał od urodzenia. No i nie każdy mieszka w kamienicy z widokiem na kościelny zegar z napisem „Czas ucieka wieczność czeka”.
Może dlatego w odpowiedzi na pytanie o przyszłość naszych dzieci rzadko mówimy: marzę, żeby był dobrym człowiekiem. W sumie to takie naiwne. Dobry, czyli naiwny. Dobry, czyli nieuczestniczący w wyścigu po pieniądze, karierę i sławę. Dobry, czyli przegrany dla życia, tak jak w opinii wielu przegrany dla życia jest ksiądz czy zakonnica, w dzisiejszym świecie nawet napiętnowany. Zatem, co robić? Bo jednak pytanie o świętość człowieka czasem męczy, zwłaszcza gdy uświadomimy sobie kruchość tego świata. Mówił o tym ostatnio jeden z lekarzy hospicyjnych. Jego zdaniem, śmierć uczy ludzi, jak żyć. I warto o tej lekcji pamiętać.
Człowiek ma jednak skłonność do zapominania. Po listopadzie przychodzi grudzień i czasu na refleksję mniej, bo zakupy trzeba zrobić na święta. Żeby nie popaść w pesymizm warto uświadomić sobie, że co innego dążenie – a co innego osiągnięcie celu. Warto wystartować w maratonie bez względu na to, czy się go ukończy. Już sam start człowieka zmienia, bo musi się przygotować. Maratończykiem może nie będzie, ale sprawniejszy stanie się na pewno.
Błogosławiony mnich ze Świętej Góry Athos, Paisjusz Hagioryta, dał ciekawą wskazówkę może nie na świętość, ale na bycie lepszym człowiekiem. W końcu od czegoś zacząć trzeba. Otóż twierdzi on, że świat byłby lepszy, gdyby ludzie przestali usprawiedliwiać siebie, a zaczęli usprawiedliwiać innych. Skończyłoby się narzekanie na mężów, żony, Kościół, księży, polityków, sąsiadów, szefów. Na innych. Proste, a jednak piekielnie trudne.
Dorota Gawryluk |