Spostrzeżenie pierwsze – okoliczna młodzież, bo to ona głównie wypoczywała nad wodą, absolutnie w niczym nie ustępuje swoim rówieśnikom z zachodniej części kontynentu. I nie chodzi tu tylko o strój, ale niestety także o sposób zachowania. Tym, co mnie zaskoczyło, nie były nowoczesne telefony czy MP3, bo dziś to norma, ale… rowery. Takiego „wypasu” nie widzi się na co dzień w Warszawie. Nie dość, że nikt na umownej „prowincji” nie jeździ już dziś na sprzęcie używanym, to jeszcze tak „na oko” przeciętna wartość takiego markowego roweru – a innych nie widziałem – przekracza co najmniej 2 tys. zł. Jak widać, społeczeństwo wbrew odczuciu wielu Polaków, jednak się bogaci.
Kiedy zyskują portfele, ubożeje kultura osobista i obyczaje. Zaledwie kilka spędzonych tam godzin może utwierdzić w przekonaniu, że po pierwsze w Żyrardowie niemal każdy musi mieć tatuaż i niemal każdy też klnie tam jak szewc! Mężczyźni i eleganckie kobiety, a nawet kilkuletnie dzieci, które bezbłędnie biorą wzór od starszych. Także własnych rodziców. Ale tak jak przestać władać podwórkową łaciną można zawsze i nie jest na to nigdy za późno, tak za kilka lat może być już za późno na wyciąganie z nałogu alkoholowego tysięcy młodych ludzi. Jeśli plaża nad Zalewem Żyrardowskim nie różni się zbytnio od reszty kraju, to wnioski mogą być bardzo smutne. Niemal każdy coś sączył. Puszki z piwem leżały wszędzie, a niektórzy raczyli się także czymś mocniejszym, i to z gwinta. Zarówno chłopcy, jak i – co jest „symbolem” ostatnich lat – dziewczęta. Wiem, że młodość i wakacje mają swoje prawa, ale kiedy jest się już ojcem, widzi się takie sprawy z innej perspektywy.
Ponowny wzrost konsumpcji alkoholu w Polsce jest faktem. Według danych Ministerstwa Zdrowia za 2011 rok, każdy statystyczny Polak wypijał rocznie średnio 9,25 litra czystego spirytusu. To oznacza, że wielu pije znacznie więcej! I to czystego spirytusu, bo piwa wychodzą już całe hektolitry! Powody są pewnie różne. Często jest to jakaś frustracja w wyniku pogarszającej się sytuacji społecznej, ale najczęściej jest to zmiana stylu życia. Uleganie trendom i reklamie. Nie tyle niebezpieczna ucieczka od codzienności, ale już właśnie ta zwykła codzienność. Już widzę uśmieszki niektórych czytelników, że zmieniła się na szczęście struktura spożycia. Że w porównaniu z PRL-em dziś pijemy więcej niskoprocentowego alkoholu i że kiedyś pijaństwo to była społeczna plaga. Tak, ale dzisiaj picie jest w dobrym tonie, także w dobrym towarzystwie i to z dziewczynami z dobrych domów. Z wyrazami na k. i h. na okrasę, bo dyskutować już mało kto potrafi. I to jest niebezpieczne!
A skutki mogą być tragiczne. Jedno pokolenie, które wyjechało z kraju za pracą, już straciliśmy. Jeśli nie zaczniemy wszyscy – agendy państwowe, a rodzice w szczególności – dbać o rozmowę z młodymi i ich edukację, jeśli nie ograniczymy dostępności i reklamy takiego stylu życia albo lepiej – jeśli nie zaproponujemy im innego, to za jakiś czas możemy stracić znacznie więcej.
![]() | Krzysztof Ziemiec |