W wielu mediach – o czym w „Idziemy” można było przeczytać niejednokrotnie – sprawa księdza z Jasienicy była przedstawiana sensacyjnie, żeby nie powiedzieć – niewspółmiernie do rangi wydarzenia, a także jednostronnie. I stawiane w tym kontekście przez wielu publicystów apele o odnowę Kościoła były – wydaje mi się – mało autentyczne i niezrozumiałe. Tym bardziej jeśli formułowali je ludzie piszący np. takie słowa: „Proboszcz musiał przegrać i trudno sobie wyobrazić, by w przyszłości wygrał. Jeśli wygra i do parafii wróci, będzie to dowód faktycznych zmian”. Stwierdzenie, że taka teza świadczy o nieznajomości kościelnej natury, to banał.
Ostateczna deklaracja ks. Lemańskiego – jeśli ją konsekwentnie wypełni – o jego podporządkowaniu się i odejściu z parafii świadczyć będzie o mądrości samego kapłana i sile Kościoła. Racji w Kościele trzeba bronić we wspólnocie, a nie w pojedynkę, i nie pod sztandarami niektórych mediów.
Nie twierdzę, że Kościół nie ma problemów i że nie powinien się zmieniać. Kościół ma swoje kłopoty, często są one gigantyczne jak np. sprawa ks. Battisty Ricca i zaufania do Watykanu i papieża, które zostało mocno po raz kolejny nadwyrężone. Jeśli prawdą jest, że ryba psuje się od głowy, to tak samo Kościół może zepsuć się od środka. Tym, co dziś Kościołowi zagraża, jest właśnie to, co w środku. Albo to, czego w nim nie ma.
W jaką stronę powinien iść cały Kościół powszechny, głośno mówi dziś papież Franciszek. Papież, którego wszyscy tak uważnie słuchają. Ale czy do końca rozumieją? W swoim najdłuższym – uważanym za najważniejsze od objęcia pontyfikatu – wystąpieniu w czasie Światowych Dni Młodzieży papież wielokrotnie wzywał księży, by nie zamykali się w parafiach; podkreślił potrzebę wyjścia Kościoła poza zakrystie i do kontaktu z wiernymi. Inaczej grożą nam liczne odejścia albo – jak to dzieje się np. w Brazylii – zmiany wyznania. Czyli to pójście pod prąd nie jest sprzeciwianiem się kościelnym hierarchom, tylko odrzuceniem pragmatyzmu i pokus współczesnego świata, w ramach którego Kościół przecież działa.
Jest w Kościele sporo piękna, jest poświęcenie i świadectwo – tym piękniejsze, im bardziej autentyczne, jak np. młodych ludzi w Rio, dla których nieznajomość języka nie jest przeszkodą we wspólnym przeżywaniu wiary, czy młodzieży tu, w Polsce. Zostali, bo nie stać ich było na lot do Brazylii, ale w środku wakacji spotkali się choćby w Łagiewnikach czy Częstochowie, by podziękować Ojcu Świętemu, pokazać, że są i że warto ufać Chrystusowi. Młodzi i tam w Rio, i tu w Polsce podkreślali, że tak jak bardzo garną się do Boga, tak samo bardzo potrzebują siły do wytrwania w wierze.
Kościół i jego kapłani muszą tę siłę nie tyle dać, co własnym świadectwem pokazać, że silnym być można. Od tego zależy przyszłość Kościoła. Kościół staje się reliktem przeszłości nie wtedy, gdy – jak niektórzy piszą – miesza się do polityki, bo papież Franciszek wzywa polityków do odpowiedzialności i do dialogu. Nie wtedy, kiedy przywołuje któregoś z kapłanów do zachowania umiaru i pokory, ale wtedy, gdy zapomina o głoszeniu z Słowa Bożego, i to z pasją. A także wtedy, gdy my wszyscy przestaniemy sami świadczyć o sile Ewangelii i zaczniemy pokazywać, że znacznie bliższe stały nam się zupełnie inne wartości. Papież wzywa młodzież do odważnego i hojnego świadczenia o Jezusie i Ewangelii. Nie bez powodu. W nich nadzieja! Ale nauczyć ich i pokazać im to – muszą starsi.
![]() | Krzysztof Ziemiec |