Aby dojść do mojego biura, muszę przejść przez zatłoczone, duszne i dość obskurne pomieszczenia dla imigrantów z Azji, Afryki, Rosji. Niemożebnie długie kolejki stojących przed pokojami obywateli poszczególnych regionów świata, którzy w Polsce szukają lepszego życia. A na ostatnim piętrze miękki dywan, fotele i zazwyczaj jedna lub dwie osoby oczekujące przy kawie na zaproszenie do swojego pokoju. Zawsze odczuwam po tej wizycie zażenowanie, bo niby wszyscy imigranci powinni być równi, a jednak… Tym, kto wie, że takie różnice w traktowaniu imigrantów istnieją, jest papież Franciszek, który odbył pierwszą wizytę apostolską na włoską wyspę Lampedusa, przez którą przez ostatnie 25 lat przewinęło się około 20 000 imigrantów uciekających z Afryki do Europy. Tę podróż do „raju” wielu przepłaciło życiem.
Okazuje się jednak, że aby usłyszeć słowa papieża, trzeba mieć otwarte nie tylko uszy, ale i serce. Bo jak inaczej wytłumaczyć zmasowane i nieustające ataki na włoską minister ds. integracji Cécile Kyenge w rządzie Enrica Letty. Z jakiego powodu? Otóż pani minister urodziła się w Kongo i jest czarnoskóra. I chociaż z wykształcenia jest lekarką po studiach na Katolickim Uniwersytecie w Mediolanie, ma obywatelstwo włoskie i długie doświadczenie w pracy na rzecz imigrantów, za które uzyskała wiele wyróżnień, dla włoskich polityków problemem najwyższej rangi jest kolor jej skóry. Co ciekawe, ataki na panią minister nasiliły się właśnie w czasie pielgrzymki papieża na Lampedusę i jeszcze po niej. Senator Roberto Calderoli z Ligi Północnej przyrównał minister do orangutana i kazał jej się wynosić do Konga. Wcześniej jego partyjni koledzy sugerowali na Facebooku, aby ktoś wreszcie panią minister zgwałcił. Nie ustają pogróżki kierowane pod jej adresem, na które Kyenge po prostu nie odpowiada w imię „poszanowania zasady o niestosowaniu przemocy”, jak sama mówi. Nie ukrywa również swojej wiary, która jest motorem jej działań i zaangażowania na rzecz integracji imigrantów z Afryki we Włoszech, ale również promowania programów zdrowotnych i edukacyjnych w Kongo. Mimo wszystko Kyenge wierzy, że „Włosi nie są rasistami”. Interesujące jest również to, iż tym, który broni otwarcie pani minister, jest premier Włoch Enrico Letta. Po ostatnich atakach wyraził z nią pełną solidarność. Domagał się jednocześnie dymisji senatora Calderoliego z funkcji wiceprzewodniczącego Senatu. Letta, który od kwietnia 2013 roku jest premierem Włoch, również nie ukrywa tego, że jest katolikiem, i otwarcie opowiada się za tym, aby wiara miała wpływ na politykę i życie społeczne. Związany z Ruchem Comunione e Liberazione zyskał w prasie opinię tego, który „podoba się w Watykanie”. Po tym, jak wbrew masowej niechęci wobec minister Kyenge wyraził publicznie swoją z nią solidarność, przypieczętował niejako głoszone przez siebie poglądy czynem. Wielu się to nie podoba. Ale w końcu, jako katolicy, nie możemy głosić tylko tego, co się innym podoba, a nam przynosi poklask.
Bardzo lubię Włochy i ich mieszkańców, są otwarci, spontaniczni, przyjaźni. Trudno więc zrozumieć wypadki w polityce z ostatnich tygodni, zwłaszcza że z Montecitorio – siedziby włoskiego parlamentu – do Watykanu jest przecież tak blisko.
![]() | Stefan Meetschen |