Podobną metodę stosują przeciwnicy Kościoła. A ich hasła powtarzane są przez różnych naiwnych z wnętrza Kościoła. Raz po raz słyszymy fałszywie zatroskanych: „Jak Kościół dalej tak będzie postępował, to zupełni straci wiernych”, „To już koniec Kościoła”. Słyszymy też różne rady typu, że biskupi powinni w trybie natychmiastowym i bezpośrednim rozprawić się z o. Rydzykiem, bo to przecież z powodu o. Rydzyka młodzi odchodzą od Kościoła. Ha, ha! Już widzę tych młodych, którzy po usłyszeniu, że episkopat zamknął na cztery spusty media w Toruniu, porzucają swe grzeszne przyzwyczajenia, przestają słuchać różnych Wojewódzkich i ruszają na nabożeństwo czerwcowe. Tego rodzaju propaganda głosi też, że Kościół musi się stać bardziej nowoczesny, nie sprzeciwiać się takim zdobyczom postępu jak przerabianie baby na chłopa i odwrotnie, a wtedy odzyska autorytet. Oczywiście, prawda jest dokładnie odwrotna – Kościół przerobiony na modłę „Gazety Wyborczej” byłby nikomu niepotrzebny i podzieliłby los różnych zeświecczonych wspólnot protestanckich.
Wspomniany organ prasowy nie ustaje jednak w wysiłkach przeprowadzania katolickiej reformy. Ostatnio wykorzystuje w tym celu marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, który szokuje nie tyle tym, co ma do powiedzenia o Kościele, ale głównie swoim rozumieniem demokracji. Zdaniem tegoż przedstawiciela władzy naciski na KRRiT w sprawie koncesji dla TV Trwam absolutnie wykraczają poza dopuszczalny lobbing. Dwa miliony ludzi podpisują się pod jakąś, ważną dla nich, sprawą, setki tysięcy biorą spontanicznie udział w manifestacjach, biskupi wskazują, że głosów tych nie wolno lekceważyć i że jeśli publiczna przestrzeń medialna ma być prawdziwie pluralistyczna, to TV Trwam w sposób oczywisty należy się miejsce na platformie medialnej… Takie działania to sól demokracji. Ale dla Borusewicza to naruszanie konkordatu! Jeśli marszałek tak rozumie demokrację, to powinien czym prędzej zostawić politykę. Mógłby razem z Lechem Wałęsą jeździć na ryby, by wspólnie ustalić, który z nich był większym bohaterem strajków sierpniowych.
Borusewicz się martwi, że reprezentantem Kościoła jest Rydzyk, a to dla Kościoła fatalne. Znam mnóstwo środowisk kościelnych, spotykam się z wieloma duchownymi, siostrami zakonnymi, świeckimi zaangażowanymi w życie Kościoła, czytam prasę katolicką i nasuwa mi się myśl, że powyższa wypowiedź marszałka to albo znak ignorancji, albo celowe przyprawianie gęby polskiemu katolicyzmowi. Kościół w Polsce stara się w swej różnorodności głosić wiernie Ewangelię i katolicki Katechizm. Jest w nim miejsce dla różnych środowisk, w tym dla mediów toruńskich. W obecnym czasie jest bardzo ważne, by Kościół nie uległ różnym naciskom i by odważnie mówił w przestrzeni publicznej własnym, katolickim, głosem. Powinien się zmieniać (nawracać!), ale nie według wskazań „Wyborczej” i Borusewicza. Na szczęście, mamy innych, autentycznych nauczycieli.
![]() | Dariusz Kowalczyk SJ |