Ks. Mądel na jednym wydechu opowiada, że trzeba umieć rozmawiać, że nie należy potępiać, ale budować komunię, wspólnotę, w miłości…, a jednocześnie wydaje zdecydowane osądy, łaja, siecze. Ks. Longchamps de Bériera, który fachowo wypowiadał się o zapłodnieniu in vitro, nazywa „habilitowanym nieukiem”. Drwi z ks. Oko, który kompetentnie zabiera głos w kwestii homoseksualizmu, że kompromituje się, choć ma dwa doktoraty. No cóż! W ten sposób buduje wspólnotę, ale nie w Kościele, z biskupami, lecz wspólnotę medialną z ludźmi atakującymi na różne sposoby katolickie nauczanie.
Nowy autorytet „Wyborczej” wychwala ks. Lemańskiego, bo – jak stwierdza – „zawsze trzeba wspierać ludzi poniewieranych i kopanych”. No ale skoro tak, to dlaczego Mądel nijak nie zauważa, że to ks. Lemański „skopał” abp. Hosera, insynuując oszczerczo, że ten molestował go seksualnie, a potem zainicjował medialny atak, którego celem było przyczepienie arcybiskupowi łatki antysemity. Mądel nie staje w obronie arcybiskupa, którego tygodnik „Newsweek” oczernia, sugerując, że wspierał ludobójstwo w Rwandzie. Nie! Mądel dołącza się do „salonowego” plucia na arcybiskupa i stwierdza, że ten „funkcjonuje, jakby trwał komunizm”. A Lemańskiego nazywa człowiekiem, który „naprawdę żyje Ewangelią”. Chyba „ewangelią” salonu, bo raczej nie tą Jezusową.
Mądel popisuje się zdaniem, że „nie było większego genderowca niż Jezus”. Z całej wypowiedzi na ten temat wynika jednak, że nie ma on pojęcia, na czym polega gender. Oznajmia, że Jezus wiele spodziewał się po mężczyznach, ale ci w decydującym momencie uciekli. No tak, ale co to ma wspólnego z tyleż groźną, co absurdalną ideologią, której istota polega na oderwaniu płci od uwarunkowań naturalnych, danych i zadanych przez Stwórcę? Ksiądz komentator „Wyborczej” nie dostrzega w gender zła i snuje dziwne opowieści, jak ci, co z Jezusa robią „pierwszego homoseksualistę”.
Mądel chce zło dobrem zwyciężać. Słusznie! Tylko w praktyce wychodzi mu tak, że „wszyscy Hartmanowie i Palikotowie to […] niepowtarzalna łaska Boża”, a abp. Hosera obdarza tyleż zajadłą, co bezsensowną krytyką. Jeśli chodzi o znikanie młodych ludzi z kościołów, to – według Mądela – winni są oczywiście księża. Pewno kapłani mają za co bić się w piersi, ale zupełnie nieewangeliczną naiwnością jest niedostrzeganie, jak wiele złego zamieszania w młodych (i nie tylko) umysłach czynią „Hartmanowie i Palikotowie”.
Wywiad wpisuje się w chór fałszujący postawę i nauczanie papieża Franciszka. Mądela umiejętnie podpuszcza prowadząca rozmowę, Aleksandra Klich. Że niby „polska prawica” boi się Franciszka, bo ten nie chce osądzać homoseksualistów i takie tam. Ojciec Święty ma swój styl i jest to świetny styl, ale niejedyny w Kościele. Benedykt XVI miał inny styl, a Jan Paweł II jeszcze inny. Ale wszyscy trzej głosili i rozwijali naukę katolicką, wyrażoną np. w Katechizmie Kościoła Katolickiego. „Nie nawrócimy świata potępieniami” – peroruje Mądel. Jasne, tylko że cały wywiad nadaje temu zdaniu opaczne znaczenie. Mądel oznajmia, że „Franciszka nie interesuje, ile odmian ma New Age ani czy joga jest szatańska, ale wyłącznie to, jak się modli chrześcijanin i jak służy innym”. W tym zdaniu kryje się fałsz. Bo w Kościele powinni być specjaliści, którzy studiują New Age i wiele innych współczesnych ideologii, groźnych dla człowieka. Nie ma żadnej opozycji między modlitwą, dziełami miłosierdzia a przestrzeganiem przed tym, co szkodliwe. Ewangelia ma dwie strony: kerygmat pozytywny (o zbawieniu w Jezusie), ale także kerygmat negatywny (o grzechu i złu). O czym ks. Mądel powinien wiedzieć.
![]() | Dariusz Kowalczyk SJ |