Tokio (2020), Rio de Janeiro (2016) i Londyn (2012). Tam odbyły się poprzednie letnie igrzyska olimpijskie, z których Polacy przywieźli odpowiednio 14, 11 i 11 krążków, a w klasyfikacji medalowej dawało to nam kolejno 17., 33. i 23. pozycję. Warto dodać, że na każde z tych wydarzeń zostało wytypowanych ponad dwustu sportowców z naszego kraju. Nie jest to zbyt dobry wynik i chociaż olimpiada w Paryżu przyniosła jeszcze więcej rozczarowań, to emocje trochę już opadły, a echa i skandale zostały zastąpione innymi wydarzeniami.
Tymczasem dwa i pół tygodnia po tym, jak Tom Cruise odleciał do Los Angeles z flagą olimpijską, rozpoczęły się znacznie skromniejsze letnie igrzyska paraolimpijskie. Nie przyciągają one już takiej widowni, jak kilka tygodni wcześniej olimpiada dla pełnosprawnych, i poświęca się im znacznie mniej czasu antenowego. Szkoda, bo porównując klasyfikację medalową z igrzysk w Tokio, Rio de Janeiro czy Londynu, było czym się pochwalić. Nasi paraolimpijczycy zdobyli odpowiednio 24, 39 i 36 medali (co i tak nigdy nie przyćmi liczby zwycięstw w Arnhem w 1980 r., kiedy to przywieźli ich 177), co z kolei w klasyfikacji generalnej dawało nam pozycje 17., 10. i 9. Tu też warto podać liczbę osób reprezentujących biało-czerwone barwy: od dziewięćdziesięciu do stu. Z pewnością duże znaczenie ma w tym przypadku większa liczba konkurencji, w których paraolimpijczycy mogą się zmierzyć, ale nie bez znaczenia jest tu też motywacja, która pozwala im nie tylko zdobywać medale, ale też poprawiać stan zdrowia i jakość życia. Czy za kilka lat nasi sportowcy znajdą godnych następców?
Sportowcami nie stajemy się z dnia na dzień. Ci, którzy dostali w tym roku bilet do Paryża, a wcześniej do Tokio czy Londynu, nie byli szczęściarzami, nie urodzili się sportowcami, ale kosztowało ich to wiele lat pracy i wysiłku. Do tego, aby stanąć lub wjechać na wózku na podium, wiedzie długa i kręta droga, pełna kontuzji, upadków i wylanego potu. A zaczyna się już we wczesnym dzieciństwie.
Rozpoczął się nowy rok szkolny, który dla wielu uczniów będzie oznaczał trochę większy wysiłek
fizyczny: droga do szkoły, uczestnictwo w lekcjach WF-u lub zajęciach dodatkowych z piłki nożnej czy pływania. Niestety, wielu nie dotrwa do mety, jaką będą kolejne wakacje, bo zapał do sportu kończy się często już w październiku. I oczywiście nie każdy z nich musi zawodowo uprawiać jakąś dyscyplinę, ale warto motywować do odnajdywania pasji w sporcie. A nawet samemu wziąć piłkę i porzucać z dziećmi do kosza, nałożyć łyżwy albo postrzelać z łuku. Dużo mamy już naśladowców Roberta Lewandowskiego, ale jest jeszcze kilka innych ciekawych dyscyplin, w których być może za kilka lat objawią się nowe talenty. Kariera sportowca nie trwa długo, ale siła woli, ambicje, zamiłowanie do aktywnego trybu życia oraz umiejętności radzenia sobie z porażką, zarządzania czasem czy współpracy w grupie zostają na zawsze.