Typowym przykładem tego rodzaju postawy jest lansowany przez media „głównego koryta” Stanisław Obirek, który w 2005 roku porzucił zakon i kapłaństwo. Od tamtego czasu nie przestaje naprawiać Kościoła. A czyni to ze zdecydowanie większą werwą niż wtedy, kiedy zakon wysyłał go na kolejne studia i pomagał w zdobywaniu stopni akademickich. Jego ostatnie wypowiedzi dla „Wyborczej” i Radia TOK FM to kwintesencja lewacko-postmodernistycznych banałów. O sobie ma jak najlepsze mniemanie i przekonuje, żeby nikogo nie etykietować, ale zaraz potem stwierdza autorytatywnie: „Kościół katolicki jest bezmyślny i uczy bezmyślności”. To taka próbka lewacko rozumianej tolerancji. Nieetykietujący Obirek opowiada, jak to Jan Paweł II i Benedykt XVI wykluczali pluralizm z Kościoła. Z Franciszkiem wiąże jeszcze nadzieję, że „wzbogaci naukę Kościoła o pozytywny nurt lewackości”. Na pytanie, w jakiego Boga wierzy, odpowiada: „W swojego. Czuję, że jest we mnie jakaś iskra, którą przyrównałbym do daimoniona Sokratesa. […] Wierność sobie, autentyzm – to moja religia”.
No cóż, bycie wiernym sobie jest ładne, ale nie zawsze, bo ważne jest, kim się jest, czyli co w praktyce znaczy owa „sobość”. By podać ekstremalny przykład, Stalin i Hitler też pewno byli wierni sobie – do końca.
Obirek, który chce reformować Kościół, peroruje: „Słuszny wydaje mi się powrót do politeizmu, czyli uznania wielu bóstw”. I śmiało mówi, kto i co powinien czynić: „To zadanie dla Franciszka, dla imamów i rabinów, żeby pozwolić ludziom utrzymywać w sobie iskrę bożą bez konieczności utożsamiania jej z określonym Kościołem”. Myśliciel rzuca też kilka złotych myśli na temat polityki, np. że „Jarosław Gowin w imię własnego sumienia katolickiego chciał nam urządzić teokrację”. W swym neoficko-lewackim zapale Obirek gani (co za odwaga!) samego Michnika, który uznał za oczywistość, że biskupi twierdzą, iż prawo Boże jest ważniejsze od prawa stanowionego. Obirek zaś jest czujny i widzi w takim nauczaniu hierarchów m.in. niedopuszczalne zastraszanie polityków.
Poglądy Obirka nie są oczywiście oryginalne. To taki zlepek „dogmatów” głoszonych od lat przez różnych lewaków. Katolicyzm byłby dla nich do zaakceptowania jedynie jako egzotyczny kącik w społeczeństwie… nie, nie, wcale nie pluralistycznym, ale zorganizowanym przez lewaków wedle ściśle określonych norm. To nie byłoby przecież tak, że np. ktoś mówi publicznie, iż aborcja jest prawem człowieka, a ktoś inny, że to zabicie istoty ludzkiej. Wszyscy musieliby akceptować aborcję, a jedynie ktoś prywatnie mógłby nie być do niej przekonany.
Taki „obirkowy” Kościół już po części mamy. To luterańska wspólnota w Finlandii. Kiedy fińska minister ds. wewnętrznych przytomnie zauważyła, iż „to skandal, że Finlandia to jedyny kraj obok Szwecji, w której personel medyczny nie może odmówić uczestnictwa w aborcji ze względu na przekonania”, to podniósł się wielki wrzask. A biskup (!) luterański oznajmił na Twitterze asekuracyjnie, że zdanie minister można podzielać lub nie, ale w żadnym wypadku nie może być ono utożsamiane ze stanowiskiem Kościoła ewangelicko-luterańskiego w Finlandii. To jest „grzeczny” biskup na miarę kościelnych reform Obirka!
![]() | Dariusz Kowalczyk SJ |