Różni racjonaliści-ateiści – tyle że jakoś mało racjonalni – domagali się dowodów na to, że ksiądz może czynić cuda. Internauta o ksywce „Uczniak” napisał: „Panowie w sukienkach, ja jako ateista oczekuję twardych dowodów na to, że ten wasz pajac ugandowski rzeczywiście posiada moc”. Głupio i po chamsku! Ech! Gdzie są inteligentni ateiści, z którymi można by było sensownie podyskutować… A przecież tłumaczono, robił to na różne sposoby sam Bashobora, że to nie człowiek uzdrawia, ale Bóg i wiara w Boga. A to, że Bóg zaprasza do udziału w Jego dziełach ludzi, wiadomo od tysiącleci. Warto pod tym kątem przeczytać Dzieje Apostolskie. W 3. rozdziale widzimy Piotra, który wraz z Janem mówi do chromego od urodzenia: „Co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź”. A chory wstał i zaczął chodzić. A kiedy apostołowie są z powodu tego cudu przesłuchiwani przez władze żydowskie, podkreślają, że chromy został uzdrowiony mocą Jezusa, którego oni, władcy Jerozolimy, ukrzyżowali. Czy naprawdę ateiście tak trudno zrozumieć, że jeśli jest Bóg, to może działać cuda, posługując się ludźmi? Ateista w to nie wierzy, ale przynajmniej powinien przestać opowiadać głupoty na temat wiary.
Wśród oskarżeń nie mogła nie pojawić się kwestia pieniędzy. Wyliczano, ile to pieniędzy księża zarobili na imprezie. Stadion był pełny, każdy zapłacił bilet. Ho, ho, ale kasa. No i pytano, czy Jezus kazał płacić za uzdrowienia. W odpowiedzi trzeba zauważyć, że gdyby sam Jezus chciał urządzić spotkanie na Stadionie Narodowym, musiałby uiścić opłaty za wynajęcie obiektu, służby porządkowe itd. A poza tym nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby się domyślić, że Jezus podczas swej publicznej działalności musiał mieć jakieś środki do życia, a zatem miał też pieniądze. Apostołowie mieli trzos – wpływy i wydatki. W Ewangelii św. Łukasza czytamy: „Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia” (8, 2-3). W działalności Kościoła, również w ewangelizacji, potrzebne są pieniądze, niekiedy dużo pieniędzy. I nie ma nic dziwnego w tym, że Kościół przyjmuje pieniądze, ma pieniądze. Właściwe pytanie brzmi, czy dobrze tymi pieniędzmi gospodaruje. W przypadku modlitwy na stadionie nie mam wątpliwości, że tak. Warto wspomnieć, że ks. Bashobora założył w Ugandzie szkoły i sierocińce, a utworzona przez niego fundacja opiekuje się 6 tys. dzieci, których rodzice zginęli na wojnie lub zmarli wskutek AIDS. Takiemu człowiekowi warto dać pieniądze za jego posługę.
Wśród oskarżycieli byli nie tylko ateiści, wrogowie Kościoła, ale także ludzie przedstawiający się jako katolicy. „Jestem starszą wierzącą i praktykującą katoliczką i ta sprawa napawa mnie obrzydzeniem i obawą o skutki” – to jeden z komentarzy modlitwy na stadionie. Ta sama osoba dodała potem „na żarty”, że może by Bashobora wskrzesił tych z katastrofy smoleńskiej. Cóż powiedzieć?! Droga „starsza katoliczko”, radzę z całego serca: mniej „Gazety Wyborczej”, a więcej lektury Nowego Testamentu i prasy katolickiej. Spowiedź z wpisów w internecie też by się przydała.
![]() | Dariusz Kowalczyk SJ |