1 marca
sobota
Antoniny, Radoslawa, Dawida
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Budżet się sypie

Ocena: 0
2628
Ograniczenia w wydatkach powinny być tak przygotowane, aby nie zaszkodziły wzrostowi gospodarczemu. Politycy jednak tną wydatki w taki sposób, żeby jak najmniej spadła popularność ich partii – ocenia ekonomista prof. Krzysztof Rybiński
Z prof. Krzysztofem Rybińskim, ekonomistą, rozmawia Irena Świerdzewska


Co się stało, że w połowie roku rząd musi dokonać głębokiej nowelizacji budżetu? Czy minister finansów się pomylił, skoro podawane są różne kwoty deficytu?


Deficyt budżetowy w tym roku zaplanowano na 35 mld zł, a okazuje się, że wyniesie on prawie dwukrotnie więcej – 60 mld zł. Tylko dzięki temu, że rząd poszuka 8 mld oszczędności, deficyt wynieść ma 51 mld zł. Niemożliwe jest, żeby w ciągu paru miesięcy rząd pomylił się na tak dużą skalę. Jest wręcz pewne, że było to działanie celowe. Minister oszukiwał parlament, opinię publiczną i inwestorów, mówiąc, że budżet jest bezpieczny, prorozwojowy, oparty na realistycznych założeniach. Ekonomiści wiedzieli i przestrzegali ministra nie tylko pod koniec zeszłego roku, lecz jeszcze wcześniej – we wrześniu ubiegłego roku, kiedy budżet był przygotowywany. Mówili, że są to fikcyjne założenia. Przypuszczam, że takie świadome działanie ma cel polityczny. To znaczy, że widząc spadającą popularność, PO chciała odsunąć w czasie te niekorzystne informacje, żeby nie nasilił się trend spadku popularności. Tak długo utrzymywano „tajemnicę”, aż w końcu budżet się rozsypał.

Czy można było uniknąć tak wysokiego deficytu?

Tak wysoki deficyt nie wynika z nieudolności rządzących, ale jest skutkiem pewnych przyjętych priorytetów rządu w ciągu minionych 6 lat. Podejmowane są działania w myśl hasła: robimy wszystko, co jest dobre dla popularności naszej partii, czyli nie przeprowadzamy żadnych trudnych reform, które może i są konieczne dla bezpieczeństwa finansów publicznych, ale mogą nas narazić na utratę popularności. Nie przeprowadzono żadnych reform, które by racjonalizowały wydatki publiczne. Wręcz przeciwnie, mieliśmy festiwal rozrzutności fiskalnej. Przypomnę największy w historii Polski deficyt strukturalny w finansach publicznych w 2009 r., który przekroczył 8 proc. PKB. Przypomnę dramatyczny wzrost zatrudnienia urzędników o około 70 tys. osób za kadencji tego rządu. Są to przykłady nieodpowiedzialności i braku umiejętności dobrego rządzenia.

Mówi się o cięciach wydatków rzędu 8,5 mld zł. Jak odczuje je przeciętny Polak?


Zawsze w którymś momencie cięcia budżetowe przełożą się sytuację przeciętnego obywatela. Jeśli natomiast tnie się pieniądze, które są marnotrawione, to jest to dobre posunięcie. Ograniczenia w wydatkach powinny być tak przygotowane, żeby jak najmniej zaszkodziły wzrostowi gospodarczemu. Politycy jednak tną wydatki w inny sposób – żeby jak najmniej spadła popularność partii. Tnie się więc na przykład w sektorze nauki, gdzie już zapowiedziano cięcia w badaniach. A to są bardzo niekorzystne cięcia, ponieważ Polska na badania wydaje i tak bardzo mało. Rodzi się pytanie, czy cięcia w wojsku, które sięgną ponad 3 mld zł, nie osłabią bezpieczeństwa Polski. A na przykład nie będzie cięcia środków o charakterze socjalnym, mimo że według raportów rządowych ponad połowa tych środków nie trafia do ludzi biednych.

Kiedy Polacy te cięcia odczują?

Niektórzy odczują cięcia bardzo szybko, ale są one tak przygotowywane tak, by większość Polaków nie odczuła ich wprost. Czyli nie będą obniżone emerytury, nie będą zwalniani urzędnicy, nie będą obniżane pensje w sektorze publicznym. Nie wykonuje się dużych oszczędności jak w innych krajach, które znalazły się w kryzysie. Wynagrodzenia w sektorze publicznym np. w Grecji obcinano o 20 i więcej procent. U nas cięcia będą na razie kosmetyczne, ale nasz problem budżetowy nie jest jednorazowy, tylko długotrwały i będzie narastał, bo znamy oficjalne szacunki odnośnie do dziury w ZUS-ie, która z roku na rok będzie dramatycznie przyrastała aż do roku 2025 r. Wchodzimy w dekadę narastających deficytów wynikających z tego, że pokolenie seniorów z powojennego wyżu demograficznego zaczyna przechodzić na emerytury. Działania typu oszczędność kilku miliardów jednorazowo albo zabieranie pieniędzy z II filara systemu emerytalnego, żeby zasypać dziurę w ZUS-ie, to działania na krótką metę, na rok lub dwa lata. Potrzebne są działania systemowe, które trwale obniżają wydatki publiczne. U nas takie działania są bardzo niepopularne, bo np. w przyszłości na pewno obejmą obniżenie emerytur. Mówię to z całą odpowiedzialnością, że za kilka lat kolejne rządy staną przed taką koniecznością.

Będą też inne dramatyczne decyzje, jak zamykanie szpitali, bo nie będzie funduszy na ich utrzymanie. Im bardziej w czasie odwleka się reformy, tym bardziej będą bolały. Obecny rząd przez ostatnie 6 lat „karmił się” pieniędzmi unijnymi. Paradoks polega na tym, że wchodzimy w tak trudną sytuację finansową państwa, że w przyszłości może nie być pieniędzy na wkład własny do programów unijnych.

rozmawiała Irena Świerdzewska
fot. arch. prywatne
Idziemy nr 30 (411), 28 lipca 2013 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 lutego

Piątek, VII Tydzień zwykły
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mk 10, 1-12
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do o. Dolindo - 20-28 II

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter