23 czerwca
niedziela
Wandy, Zenona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Potrzeba solidarności

Ocena: 0
392

Z okazji okrągłej rocznicy podpisania porozumień sierpniowych TVP Historia przypomniała „Robotników’80” – dokument Andrzeja Chodakowskiego i Andrzeja Zajączkowskiego, pokazujący obrady delegacji rządowej z przedstawicielami Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Dzieło niezwykle cenne, unikalny zapis historycznego momentu. Widzimy nie tylko spory i negocjacje, Wałęsę, Walentynowicz, Pieńkowską, Gwiazdę, Lisa, ale także i tytułowych robotników, mówiących o marzeniach, obawach, pragnieniach. Prosto, „po robociarsku”, czasem nieskładnie. Widzimy też fragmenty Mszy Świętej i robotników czekających w kolejce do spowiedzi, przyjmujących Komunię św. Na końcu tryumf, Wałęsa z ukwieconej bramy stoczni im. Lenina ogłasza: „Mamy niezależne samorządne związki zawodowe”.

To ważny dokument, głęboko prawdziwy. Z jednej strony faktyczne powstanie antykomunistyczne, z drugiej zaklęcia o braku chęci do podważania ustroju, pełne szacunku zwracania się per „panie premierze” do Mieczysława Jagielskiego. Postulaty polityczne – wolne związki, prawo do strajku, ograniczenie cenzury, zwolnienie więzionych – są oczywiście na pierwszym planie, ale robotnicy nie ukrywają, że bardzo chcieliby nieco lepiej żyć. Bo w tle widać – poprzez zmęczone twarze, zniszczone kombinezony, spracowane ręce – ciężki los obywateli PRL-u, nędznie zarabiających, udręczonych kolejkami, chamstwem, drobnymi uciążliwościami na każdym kroku. Ale jednocześnie to ludzie z dobrze poukładaną hierarchią wartości, głęboko wierzący, mówiący razem „Zdrowaś Maryjo” i domagający się Mszy Świętej w radiu.

Tyle sobie opowiadamy o „Solidarności”, ale wciąż sobie tego nie opowiedzieliśmy. Gdy niedawno mój kilkuletni syn po obejrzeniu „Wiadomości” zapytał mnie: „Tato, co to była ta Solidarność”, potrzebowałem ładnych paru sekund, by się zastanowić i odpowiedzieć: „To było takie pokojowe powstanie robotników, Polaków, przeciwko komunistom”. Coś powiedziałem, ale przecież niewiele. W sumie nie powiedziałem najważniejszego: to był również zryw przeciwko własnej słabości, przeciwko grzechowi, przeciwko lenistwu i egoizmowi. Bo przecież solidarność to przeciwieństwo egocentryzmu, myślenia tylko o sobie. Być solidarnym to znaczy widzieć więcej niż tylko własny interes. To znaczy wymagać od siebie i dostrzegać innych.

Czy tego właśnie dziś nie potrzebujemy najbardziej? Czy na naszych oczach nie rosną pokolenia tak mocno skupione na własnym „ja” jak nigdy wcześniej? Widać to wszędzie: i w Kościele, i w szkołach, i w rodzinach, w sferze demografii. Wszędzie roszczenia, pretensje, postawa klienta, który domaga się, grozi, zasługuje na więcej, musi dostać to, co najlepsze, reklamuje, zazdrości innym, nigdy nie jest zadowolony, nigdy nie ustąpi. A na drodze zawsze musi wyprzedzić, bo przecież będzie obrazą jechać wolniej niż się da, choćby zysk z szaleńczego pędu, liczonych w minutach, był tylko iluzoryczny, a niebezpieczeństwo ogromne, również w odniesieniu do innych. Zresztą, w tym jest chyba nie tylko egoizm, ale i jakiś wewnętrzny niepokój, który znajduje ujście w tego typu agresji.

Symbolicznie, na szczyt góry egoizmu wszedł człowiek znany na całym świecie jako symbol „Solidarności” – Lech Wałęsa. Po różnego rodzaju ekscesach słownych w tym roku wybrał temat nowy: walkę z pamięcią o św. Janie Pawle II: „I żeby było jasne, nie papież przewrócił komunizm. Nie przesadzajmy!” – mówił w Gdańsku, ku uciesze lewicy. Nikt i nic nie może przesłaniać rzekomej wielkości Wałęsy – człowieka, który miał swoje świetne momenty, ale który zawsze też niszczył to, co zbudował. Możliwe, że Wałęsę po prostu zainspirowano w tym kierunku („zadaniowano”?). Skoro walka z Kościołem i z Janem Pawłem II jest dziś w modzie, to co szkodzi, by i pokojowy noblista do niej się włączył? W końcu pamięć o polskim papieżu wciąż jeszcze, gdzieniegdzie, jest żywa, i utrudnia realizację pewnych planów.

Potrzebujemy solidarności jak nigdy. Tej prawdziwej, chrześcijańskiej, polskiej, przede wszystkim oddolnej, niepolitycznej. Wielu ludzi szuka, rozgląda się, wypatruje. Bo już się duszą w tym klimacie, już nie mogą wytrzymać, i czują, że jeśli czegoś nie zrobimy, to stracimy wszystko. Wszystko, co ważne, stając się masą samotnych jednostek. Można powiedzieć: przestrzeń jest. Niestety, pomysłów na razie nie widać. A tu trzeba przede wszystkim pomysłów – i liderów – bo przecież diagnozy już mamy, i ich powtarzanie staje się zajęciem jałowym.

Idziemy nr 36 (776), 06 września 2020 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Redaktor naczelny tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 22 czerwca

Sobota, XI Tydzień zwykły
Dzień powszedni
Jezus Chrystus, będąc bogatym, dla was stał się ubogim,
aby was ubóstwem swoim ubogacić.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mt 6, 24-34
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter