Polskę ks. Andrzejewski kochał tym szczególnym, kresowym patriotyzmem, który (jeśli nie pochodzimy „stamtąd”) znamy z Mickiewicza, Orzeszkowej, Mackiewiczów, Konwickiego. Był to patriotyzm, w którym obrona Ojczyzny była jednocześnie obroną własnej ziemi, bo tam – o czym Kresowiacy w odróżnieniu od innych Polaków dobrze wiedzieli – utrata niepodległości mogła zawsze oznaczać utratę gruntu pod nogami. Stąd Polską stawało się wszystko: przyroda, muzyka, strój, obyczaj. Ksiądz Witold był piłsudczykiem z urodzenia, więc jego stosunek do Marszałka był bardzo sienkiewiczowski. To nie była brzozowszczyzna Organizacji Bojowej ani żeromszczyzna niechęci do zacofanego dworu. Dla tego oficerskiego pogrobowca (ojca Księdza Witolda zamordowali Sowieci podczas pierwszej okupacji) Piłsudski był po prostu wodzem – jak książę Jeremi, Stefan Czarniecki czy król Jan III. A antysanacyjna prawica, do której zaczęła się przyznawać spora garść jego wychowanków? To nie była żadna reakcja, ale po prostu ludzie, którzy nie szanowali ukochanego wodza, do którego miłość była tym większa, że to był właśnie swój, ktoś „stamtąd”, ucieleśnienie Polski kresowej. Przed nadmiarem endeckich fascynacji Ksiądz Witold przestrzegał wychowanków bez niechęci, jak przed czymś, co też jest polskie, choć dalekie od domu, w którym się wychował.
Należał do formacji duszpasterzy akademickich, z których największym był ks. Karol Wojtyła. Ta formacja była w pewnym sensie pokoleniem, mimo że Ksiądz Witold był od świętego papieża dwadzieścia jeden lat młodszy. Pokolenie jednak konstytuuje wspólnota doświadczenia, a to – w wypadku księży wychowujących katolicką inteligencję w czasach PRL – było jedno, szczególnie między Październikiem ’56 a Sierpniem ’80.
Wspominając tamte czasy, św. Jan Paweł II pisał, że studenci, którzy przychodzili do duszpasterstwa akademickiego, bardziej niż o wiarę pytali o sens życia. Czy był w tym cień jakiejś obojętności, przewaga tego, co egzystencjalne, nad wymiarem czysto religijnym? Raczej oczywistość wiary, ale też tajemnica czynienia jej autentycznym życiem, wbrew kłamstwu uzbrojonemu w przemoc.
Marek Jurek |