Tyle że republikanie mieli większość w parlamencie i wydawało się, że zmienić się może niewiele. Jednak się zmieniło, bo antyrządowi demonstranci skutecznie zablokowali stolicę kraju. I w efekcie, pod ich naciskiem, 8 maja premierem został lider opozycji Nikol Paszinian, wieloletni dziennikarz, od 2012 r. poseł i działacz opozycji.
– Efekt tych wydarzeń jest zdecydowanie pozytywny, ludzie są naprawdę szczęśliwi, bo nowy rząd po prostu ich słucha – mówi dr Grigorian.
Tak czy owak, kraj czekają zmiany. Co prawda, pierwsza podróż nowego premiera miała za cel Stepanakert – stolicę Górskiego Karabachu, a pierwszy wyjazd zagraniczny oznaczał spotkanie z Władimirem Putinem w Soczi, jednak polityka Pasziniana z pewnością będzie odmienna niż dotychczas. On sam podkreśla, że nie jest „ani prozachodni, ani prorosyjski, ani proamerykański – jest proarmeński”.
– Nowe władze Armenii będą miały większe możliwości działania w dziedzinie polityki zagranicznej, co w praktyce oznacza, że będziemy mieć własną politykę zagraniczną – podkreśla dr Stepan Grigorian. Jego zdaniem, stosunki ormiańsko-rosyjskie staną się bardziej pragmatyczne, Armenia będzie głosowała bardziej niezależnie w organizacjach międzynarodowych, ale oczywiście będzie współpracować z Rosją. Nie ma zresztą innego wyjścia.
Autorytaryzm zasilany ropą
Zupełnie inaczej rozwija się sytuacja w Azerbejdżanie. Znana organizacja praw człowieka Freedom House przyznała w 2018 r. Azerbejdżanowi 12 na 100 możliwych do zdobycia punktów w swoim Indeksie Wolności, stwierdzając, że w kraju tym wolności nie ma. Dla porównania: Armenia ma punktów 45, Gruzja 64 (Polska zaś 85).
Rządzący tu Ilham Alijew, syn rządzącego wcześniej Hejdara Alijewa, w 2003 r. otrzymał 76 proc. głosów, w 2008 – 88 proc., a w 2013 r. – blisko 85 proc. Wtedy zresztą Centralna Komisja Wyborcza omyłkowo ogłosiła wyniki wyborów… przed ich rozpoczęciem, a misja obserwatorów OBWE uznała, że głosowanie nie odpowiadało międzynarodowym standardom. Ale Alijew wygrywa i zapewne będzie tak dalej, bo zniesiono limit dwóch kadencji i przedłużono czas trwania jednej kadencji do siedmiu lat.
W styczniu odbyły się kolejne, tym razem przedterminowe wybory prezydenckie. Oczywiście wygrał je Alijew (też z 85 proc. głosów). Opozycja głosowanie zbojkotowała, a OBWE uznała za sfałszowane. Ale świat z Alijewem współpracuje, bo Azerbejdżan ma ropę i gaz. Co na dłuższą metę jest oczywiście problemem tego kraju, bo uzależnia go od światowych cen tych surowców – ale też mimo wszystko powoduje, że jest pożądanym partnerem.
Unia Europejska właśnie z Azerbejdżanem
może podpisać nowe porozumienie o partnerstwie.
Niedawno parlament Azerbejdżanu jednomyślnie zaaprobował kandydaturę Nowruza Mammadowa na premiera. Mammadow od dawna był sojusznikiem rodziny rządzącej i choć jest pierwszym nowym szefem rządu od ponad dwudziestu lat, nie spowoduje żadnej specjalnej zmiany. Poprzedni premier, 83-letni Artur Rasizade, kierował gabinetem od 1996 r. Mammedow był do tej pory doradcą Alijewa ds. zagranicznych; teraz zostanie osobą nr 3 w prezydenckiej elicie, po pierwszej damie Mehribie Alijewej, która w 2017 r. została przez swego męża mianowana wiceprezydentem.
– W ciągu kilku lat Azerbejdżan stanie się centrum handlu i stosunków gospodarczych pomiędzy Indiami i Europą Północną – przekonywał Mammedow.
Niejasna przyszłość
Paradoksalnie, Unia Europejska właśnie z Azerbejdżanem może w 2019 r. podpisać nowe porozumienie o partnerstwie. Jak niedawno powiedział Dżawanszir Fejzijew, współprzewodniczący Komitetu Współpracy Parlamentarnej UE-Azerbejdżan, porozumienie dotyczyć będzie „wszystkich kwestii politycznych, gospodarczych, społecznych i kulturalnych”. Azerbejdżan skutecznie balansuje więc między Rosją i Zachodem.
Ale sytuacja na Kaukazie wymaga rozwiązania wielu problemów. – Mówiąc o Europie Środkowo-Wschodniej na tym forum, muszę również odnieść się do powszechnych obaw związanych z tak zwanymi zamrożonymi konfliktami w Gruzji, Mołdawii i Górskim Karabachu. Musimy dążyć do wspierania otwartego, konstruktywnego i pełnego szacunku dialogu, który przyczyni się do ich pomyślnego rozwiązania. Konflikty te stanowią oczywiste naruszenie prawa międzynarodowego, którym może i powinna zająć się Rada Bezpieczeństwa – mówił podczas inauguracji polskiej prezydencji Rady Bezpieczeństwa prezydent Andrzej Duda.
Bez tego trudno mówić o spokojnej przyszłości regionu. Tyle że rozstrzygnięcie problemu Abchazji, Osetii Południowej czy Karabachu oznacza osiągnięcie na miarę Pokojowej Nagrody Nobla…