Pytanie jest retoryczne, a nawet kategoryczne. W UE „zakazuje się zakazywać”, więc nie wolno również oceniać eksperymentów pedagogicznych dokonywanych w imię dominującej ideologii. Prostą drogą prowadzi to do umieszczenia w programach szkolnych „baśni” poligamicznych, bo przecież chłopiec może się zakochać jednocześnie w dwóch dziewczynkach, a dla muzułmanów to przecież normalne. Zresztą, choć Europa Zachodnia żyje w społeczeństwie multi-kulti, sami muzułmanami nie jesteśmy, więc i dziewczynka może zakochać się w dwóch chłopcach. I o takim „związku” też może powstać „baśń”, którą przyjaciele wiceprzewodniczącej Lunacek skierują do szkół, a ona sama już dopilnuje, żeby Komisja Europejska zabrała się za każdy rząd, który będzie próbował temu przeszkadzać. Myślicie Państwo, że prowadzę to rozumowanie do absurdu. Bynajmniej, nie ja je tam prowadzę, ono samo tam idzie. Kiedy zapytałem Ulrike Lunacek (w czasie jej kampanii wyborczej na stanowisko przewodniczącej Parlamentu), czy seks grupowy to jeszcze jedna „orientacja seksualna”, czy zwykła perwersja, odpowiedziała mi, że „jeżeli ludzie chcą tak żyć, to nie jest to żadna perwersja”.
Po moim wystąpieniu w Parlamencie w obronie litewskiej ustawy spotkały mnie jednak ataki nie tylko ze strony lewicowo-liberalnej. Dowiedziałem się, że Litwy nie ma co bronić, bo „Litwini walczą z Rosją, walczą z naszymi rodakami tam mieszkającymi – tak mają”. Owszem, Polacy na Wileńszczyźnie muszą walczyć o finansową równoprawność polskich szkół. A w sprawach pisowni nazwisk (bo już nie ich brzmienia) i równości reprywatyzacyjnej władze litewskie nie realizują swych traktatowych zobowiązań. Nie zmienia to jednak faktu, że Polacy na Litwie są realną siłą polityczną, mają reprezentację polityczną na forum krajowym i europejskim, mają szkoły i środki obrony praw, kiedy są one naruszane. Ale walka, którą wspólnie z Waldemarem Tomaszewskim, przywódcą mniejszości polskiej na Litwie, podjęliśmy w Parlamencie Europejskim, dotyczy również obrony polskich dzieci w polskich szkołach. Choćby to powinni zrozumieć ci, którzy nie rozumieją, że budowa silnej opinii chrześcijańskiej w Europie to nakaz polskiej racji stanu.
Marek Jurek |