Warto przypomnieć, że to nie jest demokratyczny standard. Czwarta władza ma obowiązek stać po drugiej stronie barykady, co oczywiście nie oznacza, że po stronie opozycji. Po drugiej stronie oznacza funkcję kontrolną – niemożliwą do sprawowania, jeśli media ustawią się w roli obrońców rządzących. W Polsce zaś jest to norma, właśnie dzięki temu prostemu zabiegowi, jakim jest ustawienie debaty publicznej na zasadzie tu rozsądni – tam niebezpieczni dla Polski. Zatem każdy, kto jest z rozsądnymi, jest głaskany; każdy, kto zadaje niewygodne pytania, ma kłopot. Boleśnie przekonał się o tym Leszek Miller.
Samo spotkanie z liderem PiS ściągnęło na niego gromy. Nikt nie będzie słuchał jego argumentów, w tej kwestii dyskusji nie ma. Jest z Kaczyńskim – znaczy, że nie ma racji. Nie ma honoru, nie ma twarzy, nie ma szans na nic. Nawet PRL nie zabrał szefowi lewicy tyle, ile zabrał mu lider PiS.
Tydzień liczenia głosów i prawie 20 procent nieważnych czy przyrost poparcia dla niektórych ugrupowań o ponad 1000 procent (PSL w Gdańsku) to bez wątpienia katastrofa. Jednak oczekiwanie, że niby merytoryczna i niby otwarta dyskusja o tej katastrofie doprowadzi do sensownych wniosków, jest nieracjonalne. Nic oprócz rytualnego ścigania Kaczyńskiego się nie wydarzy. Ściągnięte zostaną wszelkie autorytety, by potwierdzić, że mieliśmy do czynienia z zamieszaniem i wpadką jedynie, a nie kryzysem. Władza weźmie się do roboty, przecież jest pracowita, wszystko naprawi, będzie dobrze. Dlatego nie ma większego sensu emocjonować się tą rytualną debatą. Zamiast śledzić, kto wygrywa w sporze o wybory, może lepiej zastanowić się, czy rzeczywiście trzeba je fałszować, żeby koalicja PO-PSL utrzymała władzę.
Wydaje się, że raczej nie. PiS wciąż nie ma zdecydowanego poparcia społeczeństwa, rozczarowani Platformą niechętnie oddają głos jej największemu przeciwnikowi. Oczywiście PO słabnie, co widać po tych wyborach, ale nie na tyle, by Jarosław Kaczyński mógł triumfować. I nie da się wszystkiego zwalić na media, na nieudolną PKW, na fałszowanie. Wystarczy popatrzeć, jak radzą sobie kandydaci PiS na prezydentów miast. Choć przeszli często do drugiej tury, to jednak nie w cuglach, choć z liczeniem głosów nie było problemu. Grzechy rządzących dla wielu Polaków są strawniejsze niż grzechy opozycji. Problem w tym, że ta uważa, iż jest bez grzechu.
Dorota Gawryluk |